Z Pearl, który jest prequelem świetnego X Ti Westa z pewnością zapamiętamy dwie rzeczy. To rzeczy jednocześnie niezwykle ważne, bo stanowią pewien moim zdaniem przełom. Pierwsza z nich to kreacja Mii Goth. Niezwykle utalentowana angielska aktorka, również modelka dała tu prawdziwy popis swojego talentu. Możecie napisać, że i w X była świetna, niektórzy wskażą jej kilka wcześniejszych występów jak chociażby ten z Lekarstwa na życie. Owszem, współczesna scream queen zawsze w istotny sposób zaznaczała swoją obecność, ale dopiero w Pearl wypełniła swoją rolą cały film. W dodatku zaprezentowała szerokie spektrum zachowań i w każdym z nich była autentyczna. Jest więc nieśmiała i odważna, niepewna i zadziorna, jest w końcu przerażająca, a jej monolog z finału potrafi przyprawić o dreszcze. Ostatnie długie ujęcie w trakcie napisów końcowych to crème de la crème. Czuć też, że Goth traktuje film niemalże osobiście nie tylko jako aktorka, ale jako współtwórczyni scenariusza. Drugim przełomem jest postawa Ti Westa, który miał w karierze lepsze i gorsze dni, w X dał się poznać jako twórca świadomy, a w Pearl całkowicie autorski. Zaczyna się od intrygującej estetyki i decyzji o sielankowym charakterze filmu. Byłem jednocześnie tak zbity z tropu (pozytywnie), że miałem wrażenie iż Pearl przeistoczy się nagle w musical. Czułem niejako powiew technicoloru, gra Mii Goth oscylowała wokół totalnego przerysowania, wpadała w slapstickowy nastrój. Gesty i mimika niejako teatralne wybijały mnie z oczekiwań dotyczących grozy. Wiedziałem od razu, że Ti West przyszykował coś nowego, eksperymentuje z formą, co widać już przy stylowych napisach początkowych. Czy burzy to nastrój i wymowę, która drąży tematy zarezerwowane głównie dla horroru psychologicznego? Nie, bo Ti West nie boi się próbować i eksperymentować.
Pearl pełna jest takich kontrastów co koresponduje z całą zwichrowaną osobowością głównej bohaterki. Być może nie trafia do mnie z tempem, świat jest zbyt uproszczony, ale Pearl wygrywa stylem. Nade wszystko fantastyczne jest to, z jaką gracją Ti West łączy fabułę X z Pearl. Fani X powinni być całkowicie kupieni. Akcja rozgrywa się na farmie, gdzie dekady później grupa filmowców będzie kręcić amatorski film porno. Rozpoznacie lokacje, uśmiechniecie się na widok krokodyla (nawet jeżeli to krewniak tego z X) w mig odnajdziecie się w terenie. Ti West kręcąc niemal jednocześnie oba filmy uzyskał efekt niecodzienny.
Tu wszystko się zgadza, obie historie się uzupełniają, duch porno przelatuje również po Pearl (chociaż jest to ta słabsza część, nawet niewykorzystana). Jednak sam prequel ma przede wszystkim mówić o walce o marzenia, a głównie o dochodzeniu do nich, dosłownie, po trupach. Tłamszona, krótko trzymana dziewczyna czeka na wieści od męża z frontu I Wojny Światowej w Europie, a tu na miejscu klepie biedę ze sfrustrowaną matką i przykutym do wózka ojcem. Nie ma stąd ucieczki, chyba, że spali się wszystko za sobą.
Unosi się gdzieś w powietrzu zapach Badlands Terrence’a Mallicka, bo czuć tutaj to samo pragnienie ucieczki za wszelką cenę. Jak to się skończy wiemy od początku, bo nikt nie jest w stanie zatrzymać rozwijającego się szaleństwa. Pearl tak czy inaczej dopnie swego, a my możemy tylko obserwować jak powoli rozwiązuje się węzeł przemocy. To nie jest stricte horror, a właściwie thriller psychologiczny o przypartej do muru poranionej osobowości, która im mocniej się ją dociska i im mniej sama widzi szansy na ucieczkę z klatki, tym bardziej się szarpie, walczy, gryzie. Nie zatrzyma jej matka ani żadna inna postronna osoba. Pearl pali mosty, wpadnie w furię, dopnie swego bez względu na koszty. Ostatecznie każdy jest przecież tylko przeszkodą. Nie będziemy świadkami żadnego wielkiego festiwalu przemocy, ale uderzy nas swego rodzaju prostota tych morderstw. Dokonane ot tak, w świetle dnia codziennego, po krótkim napadzie szału, w dzień jak co dzień, robią być może jeszcze większe wrażenie niż przygotowane z premedytacją. Polecam.
Czas trwania: 102 min
Gatunek: horror
Reżyseria: Ti West
Scenariusz: Ti West, Mia Goth
Obsada: Mia Goth, David Corenswet, Tandi Wright, Matthew Sunderland, Emma Jenkins-Purro
Zdjęcia: Eliot Rockett
Muzyka: Tyler Bates, Tim Williams