Rzeczywiście miasto było wasze, ale przez chwilę. Ok, chwila trwała dobrą dekadę, jednak każda uczta musi się kiedyś skończyć. Policjanci kryminaliści, którzy wchodzili w skład specjalnej grupy do ściągania broni z ulic, oczywiście siedzieli przy tym stole zdecydowanie za długo. O tym jak gruba była to sprawa najlepiej świadczą wyroki – w przypadku głównodowodzącego wyniósł on 25 lat. Pozostałe nie były dużo mniejsze.
Za historię, którą Justin Fenton, reporter Sun opisał w swojej książce (pod tym samym co serial tytułem), zabrał się sprawdzony duet scenarzystów, David Simon i George Pelecanos. Do nakręcenia mini serialu (sześć odcinków) z akcją osadzoną w Baltimore nie ma przecież lepszych. Wystarczy wspomnieć, że spod ręki Simona i Pelecanosa wyszedł serial Prawo ulicy (The Wire). Znowu mamy więc miasto na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych, największe w stanie Maryland i znowu mamy zbrodnie, narkotyki, ale tym razem scenariusz dotyczy kryminalistów w mundurach.
To niesłychane, od takich słów powinienem zacząć recenzję. To niesłychane, że taka zbrodnia kwitła w szeregach municypalnych. Ciekawych jest tu wiele rzeczy zaczynając od genezy patologii, przymykania oka władz i rozwoju zbrodni. Trzeba bowiem wiedzieć, że członkom grupy apetyt rósł w miarę jedzenia i byli coraz bardziej bezczelni, a dowodzący grupą, sierżant Wayne Jenkins (fantastyczny w tej roli Jon Bernthal) dobierał sobie „kolegów” najbardziej „odpowiednich” do specjalnych zadań. Zadania te, oprócz działań, które wchodziły w poczet obowiązków wyuczonych w policyjnych akademiach, łapały się w szerokich kryminalny nawias. Jenkins był gliniarzem niezwykle charyzmatycznym, potrafił potrwać tłum gliniarzy, młodzi policjanci byli w niego wpatrzeni, to wszystko prawda. Był jednocześnie przestępcą, manipulantem i kłamcą. Długo odrzucał wszystkie oskarżenia, wierzył w lojalność kolegów z oddziału.
Generalnie chodziło o złodziejstwo, ale kompani Jenkinsa, każdy jeden spod ciemnej gwiazdy, za uszami mieli o wiele więcej niż przywłaszczanie pieniędzy z nalotów. Nadużywanie władzy, bicie, wymuszanie zeznań, podkładanie dowodów, nękanie, podszywanie się pod prokuraturę, motywem były zawsze pieniądze. Zagarnięte łupy (ze znalezionych 80 tysięcy dolarów potrafili zgłosić połowę, resztę dzielili), to nie tylko pieniądze. Narkotyki odsprzedawali, bronią też potrafili się zaopiekować. Nie gardzili nawet kilkoma stówami wyciągniętymi komuś z portfela. I wpadli, a przed wpadką oko miało na nich zawieszone kilka służb. Od urzędników, którzy dostawali coraz więcej skarg na użycie przemocy, po FBI, gdzie agenci skrupulatnie zaczęli zbierać dowody, aż rozpoczęły się aresztowania (a w efekcie dymisje na wyższych szczeblach). Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla zbrodniczych działań grupy, nawet jeżeli w grę wchodziły najbardziej niebezpieczne dzielnice. Źródełko wyschło, każdy otrzymał stosowną karę.
Miasto jest nasze od początku był pewniakiem. Akcja w Baltimore, doświadczeni scenarzyści, świetna obsada. Do tego trzeba dodać realizację, wartką akcję i, być może przede wszystkim, sposób prezentacji zbrodni. Chodzi tu głównie o udokumentowanie występków, bo Miasto jest nasze zaczyna się od aresztowań, a później, w miarę rozwoju śledztwa, obserwujemy rozwój patologicznych procederów. Zaczynając od „to niesłychane”, trzeba zakończyć na „to się w głowie nie mieści”, bo rzeczywiście skala zbrodni jest szokująca jak również padające informacje o tym, jak bardzo policjanci bogacili się na służbie. Sześć odcinków w zupełności wystarczyło, by naświetlić sprawę, przedstawić dowody i wtrącić policjantów do więzienia. Fantastyczny serial, w którym twórcy od samego początku do końca utrzymują uwagę widza. No i to oczywiście kiepska wizytówka dla samego Baltimore i organów sprawujących tam władzę.
Czas trwania: 6 x 58 min
Gatunek: dramat, kryminalny
Twórca: David Simon, George Pelecanos
Reżyseria: Reinaldo Marcus Green
Scenariusz: David Simon, George Pelecanos, Ed Burns, William F. Zorzi, D. Watkins
Obsada: Jon Bernthal, Wunmi Mosaku, Jamie Hector, Josh Charles, McKinley Belcher III, Darrell Britt-Gibson, Rob Brown, David Corenswet, Dagmara Domińczyk
Zdjęcia: Yaron Orbach
Muzyka: Kris Bowers