Belfast

Pamiętacie swoje dzieciństwo? To był czas zabawy, trosk, ale też z pewnością kilku niebezpiecznych momentów. Najczęściej mamy zawężone pole wspomnień i Belfast bardzo dobrze to pokazuje. Ja również, podobnie jak Kenneth Branagh najlepiej pamiętam swoją ulicę. Cała reszta, te bloki za hałdami piachu, była jak inny kontynent. Ktoś tam kogoś znał z tamtych bloków, ale najważniejsze rzeczy działy się w naszej piaskownicy. W Belfaście jest podobnie, bo wspomnienia, niezaprzeczalnie wyidealizowane, to dziecięca perspektywa 9-letniego chłopca. Autobiograficzny Belfast to jedna ulica, szeregowe domy, dużo sąsiedzkiego ciepła i wiele dziecięcych lęków, z których większość wynikała z konfliktów pomiędzy protestantami i katolikami. Chłopiec o imieniu Buddy widzi to wszystko, a my towarzyszymy w jego wędrówce ku dorastaniu. Kłótnie rodziców, zamieszki, wojsko na ulicy, wybite szyby i liczne zgrywy to również Belfast Buddy’ego.

To film, który łatwo pokochać i nawet jeśli daleko nam do Irlandii Północnej, to blisko (a przynajmniej blisko dla części z widzów) do każdej z tych przyziemnych historii o decyzjach o przeprowadzce, szkolnych miłościach, pierwszych poważniejszych łobuzerskich wybrykach.

Jude Hill stars as „Buddy” in director Kenneth Branagh’s BELFAST, a Focus Features release. Credit : Rob Youngson / Focus Features

Z pewnością każdy każdy chciałby mieć taki film o swojej ulicy. I chociaż Kenneth Branagh film zrealizował z niezwykłą dbałością o szczegóły, to zrobił to głównie po ty, by dostarczyć czegoś dobrego i wzniosłego swoim najbliższym, rodakom, ale też po prostu starym przyjaciołom. To czuć i czuć również uniwersalny przekaz filmu, który jest przede wszystkim opowieścią z nurtu coming of age. Jasne, specyfika Belfastu i zaprzeszłych konfliktów jest klarowna i stanowi podpis pod miejscem i czasem. Niemniej Branagh zrobił bardzo wiele, by jego Belfast zauroczył wszystkich. Perspektywa dziecka jest tu bowiem najważniejsza i nikt nie powinien się gniewać na ten wspomniany już wcześniej wyidealizowany przekaz względem obrazu. Przystojny ojciec bohater, który pracuje jak wół, a później jest najlepszym przyjacielem syna. Piękna i mądra matka, wspaniali dziadkowie, najlepsi sąsiedzi. Nawet te trudne wspomnienia (The troubles, czyli zamieszki o podłożu etniczno-politycznym w Irlandii Północnej, których świadkiem był między innymi Kenneth Branagh) nie odcisnęły wyjątkowo silnego piętna na filmowej opowieści, która ciągnie się wciąż w pogodnym tonie. Być może jest tak, że chcemy pamiętać te najlepsze rzeczy, wypieramy zło. Chcemy pamiętać zabawę, rozważania dziadka, uśmiech babci itd. Belfast taki właśnie jest, przyjemny, ciepły. Filmowo to rzecz jasna obraz niezwykle wykwintny, który, ma się wrażenie, powstał w duchu pewnej idei, by pielęgnować to, co wychodzi z melancholii i nostalgii. Piękne czarno białe zdjęcia i wspaniały podkład muzyczny powodują, że dobrze się czujemy w Belfaście Kennetha Branagha i nawet jeżeli to nie nasze dzieciństwo, nie mielibyśmy nic przeciwko temu, żeby znaleźć się tam chociaż na chwilę.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 97 min
Gatunek: dramat, coming of age
Reżyseria: Kenneth Branagh
Scenariusz: Kenneth Branagh
Obsada: Caitriona Balfe, Judi Dench, Jamie Dornan, Ciarán Hinds, Colin Morgan, Josie Walker, Jude Hill
Zdjęcia: Haris Zambarloukos
Muzyka: Van Morrison

PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?

FILM ZNAJDZIECIE W OFERCIE GALAPAGOS