Nie napiszę, że Odwilż to najlepszy polski serial kryminalny ostatnich lat, bo żeby wydać taką opinię, powinienem trochę polskich seriali kryminalnych obejrzeć. Nie robiłem tego (nie oglądałem ich) z jednego względu (i tym się przeważnie kieruję przy wyborze seansów), nic mnie w nich nie zaintrygowało. Nie widziałem nigdy Watahy, nowszego Klangora. Jestem fanem Kruka (nie widziałem drugiej serii), za szczytowe osiągnięcie w tym gatunku uważam natomiast Glinę Pasikowskiego, o Ekstradycji wolałbym nie wspominać. Serialowi Odwilż natomiast jest już bardzo blisko do Gliny, ale ja skusiłem się na sześć odcinków z innych względów. Cenię pracę Xawerego Żuławskiego od czasu Wojny polsko-ruskiej, który uważam za jeden z lepszych filmów polskich w ogóle, a Borysa Szyca za aktora (u Żuławskiego rzecz jasna) wybitnego. To samo mam z kolejnym tytułem od Xawerego, powstałej w 2021 roku Mowy ptaków, którą uwielbiam, a Fabijańskiego od tamtego momentu cenię wyjątkowo mocno. Poza tym w Odwilży zagrał Bogusław Linda, więcej atrakcji nie potrzebowałem, by podjąć decyzję o rozpoczęciu przygody z serialem.
Czy mam przekonywać do serialu tych, którzy stanęli okoniem i wskazują takie rzeczy jak „drewniane aktorstwo” (nietrafiony zarzut, a ja uważam, że tutaj akurat aktorstwo prezentuje się wybitnie naturalnie), skrótowy scenariusz (tak, i co z tego?), nielogiczne zachowanie bohaterów (życie, robię codziennie takie nielogiczne rzeczy, o których wstyd mi byłoby tu pisać)? To nie ma sensu, bo subiektywna ocena całości, to przecież prywatne odczucia. Ja oczywiście chciałbym, żeby jak najwięcej widzów dało Odwilży szansę, bo skutek tego będzie taki, że pośród niezadowolonych głosów, najnowsza praca Xawerego Żuławskiego znajdzie kolejnych fanów.
Xawery Żuławski miał pomysł na serial, a pomysłu trzymał się kurczowo przez sześć epizodów. Miało być (i było) przy ciągłym podkręcaniu ciśnienia. Główna bohaterka prowadzi sprawę zabójstwa kobiety, która była w ciąży, noworodek zniknął. Ojcem jest pan prokurator, trop może prowadzić wszędzie. Podejrzanych jest co najmniej kilku, ale głównym tematem jest tutaj właśnie dziecko, które trzeba szybko odnaleźć. Żuławski podkręca atmosferę prywatnymi problemami głównej bohaterki, policjantki Zawiei, która nie może przeboleć śmierci męża (nota bene również policjanta) i wychowuje sama córkę. Córka, jest przerzucana od dziadka do babci, a czasu jest coraz mniej. Portowe miasto robi za tło, deszcz zaciera ślady i ukrywa łzy, a Zawieja śpi coraz mniej. Odwilż, ma się wrażenie, trwa non stop, a śledztwo przybiera następującą formę: złapanie tropu, obserwacja, dzień miesza się z nocą w jednym upiornym tańcu, przybywa podejrzanych, wszyscy są podminowani, Zawieja nie ma teraz czasu na dziecko, które raz siedzi na komisariacie, czasem w samochodzie, innym razem u dziadka, który jako były policjant niby rozumie sytuacje, ale cierpliwość kończy się wszystkim. I właśnie brak cierpliwości i ciągła nerwówka stanowi o wyjątkowości tego serialu, a Żuławski wie jak osiągnąć znamienity efekt. Jako reżyser nie skupia się na detalach, nie dba o to, by nakreślić głębokie relacje pomiędzy (chociażby) prokuratorem, a „zięciem” (charyzmatyczny jak zwykle Fabijański). Te wszystkie poboczne epizody, normalnie, u konkurencji byłyby rozwodnione na kolejne odcinki, ale nie u Żuławskiego, który dużo rzeczy porzuca w trakcie swojej „roboty”. Opłaciło się to jednak z nawiązką. Można narzekać (i takie narzekania są i owszem na miejscu) na temat niewyjaśnionych wątków. Jednak to nie jest opowieść o sprawach pobocznych, a właśnie o policjantce, która idzie jak taran (cytat) ku prawdzie.
Czas trwania: 6 x 50 min
Gatunek: kryminał
Reżyseria: Xawery Żuławski
Scenariusz: Marta Szymanek, Piotr Szymanek
Obsada: Katarzyna Wajda, Bartłomiej Kotschedoff, Cezary Łukaszewicz, Juliusz Chrząstowski, Sebastian Fabijański, Andrzej Grabowski, Bogusław Linda
Zdjęcia: Tomasz Naumiuk
Muzyka: Łukasz Targosz