Internat jest wycieńczający. Tym jednym przymiotnikiem można opisać całą lekturę krótkiej, acz intensywnej powieści ukraińskiego pisarza Serhija Żadana. Wycieńczająca, bolesna, ale głównie przygnębiająca. Gdy wszyscy teraz patrzą w kierunku Ukrainy i widzą wojnę, Żadan opowiada o wojnie, która trwa już tam od kwietnia 2014 roku. Donbas to przemielone, strawione, wyplute ludzkie historie, a opowieść o nauczycielu, który wybiera się w trzydniową podróż po siostrzeńca do tytułowego internatu, jest jedną z nich. Żadan nie pisze o konkretnych stronach konfliktu, często wybiera narrację pisząc „nasi” i „wasi”. Decyduje się na formę, która najczęściej towarzyszy uczestnikom zajść, którzy jednocześnie, niezmiennie zadają sobie i innym te same pytania: „Kto jest kim”, „kto dla kogo walczy?”, „po czyjej jest stronie?”, ale przede wszystkim, „o co tu chodzi?”.
Paszy, nauczycielowi, wydaje się, że jeżeli prezentuje bierną postawę, to nikt go nie skrzywdzi. Nieprawda, bo wszyscy dostają odłamkami. Dosłownie i w przenośni. Strefa wojny to tereny okropne, niepewne, skalane cierpieniem. Pasza wybiera się w miejsca, które oddychają resztkami sił. Ludzie stłoczeni w piwnicach mieszkają już od tygodni w takich warunkach. Przemykają nocami, albo o świcie, wychodzą, nie wracają, albo wychodzą i wracają jako inni ludzie, przetrąceni, połamani, zniszczeni. Po osiedlach włóczą się zmęczeni żołnierze. Jest też ciągła niepewność, bo tu naprawdę, poza językiem i akcentem, trudno rozeznać się w stronach „konfliktu”. Sam „konflikt” jest idiotyczny i wszyscy to wiedzą, a jednak trwają w rozgrywce, którą ktoś nieporadnie prowadzi z góry. Pasza próbuje tylko przebić się przez zgliszcza do internatu, a później wrócić do domu, o ile dom jeszcze stoi.
Serhij Żadan nie skłania się jednak w kierunku brutalnego języka. Nie ma takiej potrzeby. Liczy się tylko depresyjny nastrój, bo o to autorowi głównie chodzi, żebyśmy poczuli dokładnie to, co czują mieszkańcy tego regionu. Wszechogarniająca beznadzieja i brak nadziei. Tak, mieszkańcy Donbasu nie mają już nadziei. Trwają przyzwyczajeni, albo próbują się wydostać. Nie walczą, a ci którzy walczą, robią to tylko dla samej walki, by wystrzelać amunicję, obrzucić się granatami, trafić do szpitala, a potem z powrotem na front. Jutro będzie to samo, bo tu nie chodzi o jakieś tam zdobywanie twierdzy, terenu, poszerzeniu granic, tu chodzi o samo zużycie materiału. Żadanowi chodziło o to, by pokazać żołnierzy, którzy nie walczą o nic, a są tylko figurami w jakieś groteskowej grze. Stąd wypływają frustracje wojskowych, a strach ludności cywilnej, niewiedza i brak motywów, które mogłyby usprawiedliwić ten idiotyczny konflikt. Aspekt narodowy? Jest kuriozalny i dramatycznie kretyński, bo kończy i zaczyna się na rzuconym prowokacyjnie pytaniu „za kim jesteś?. I jakie to ma znaczenie w życiu, które powinno być nastawione na inne priorytety?
Internat to mocna lektura, nie dla wszystkich, męcząca, ale potrzebna. Pomaga wyczuć nastroje panujące w miejscach, które latami obrywają bombami pociskami, bombami i łzami.
Autor: Serhij Żadan
Tłumaczenie: Michał Petryk
Ilość stron: 288
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Czarne
Format: 125×205 mm