Jest pewien mechanizm w ludzkim umyśle, który pcha człowieka ku samozagładzie. To samo autodestrukcyjne działanie jest tematem przewodnim filmu Nie patrz w górę, który powinien spełniać inną, niż tylko rozrywkową rolę. Wyreżyserowany przez Adama McKay’a film to satyra, dramat podszyty czarnym humorem, pewien rodzaj prześmiewczej zgrywy. Ja osobiście, chociaż rzeczywiście potrafiłem się w trakcie seansu uśmiechnąć, a nawet zaśmiać, w rezultacie nic śmiesznego w obozie McKay’a nie znalazłem.
Scenariusz opisuje grupę naukowców, którzy odkryli zbliżającą się do Ziemi kometę określaną jako taką, która jest w stanie zniszczyć życie na całej planecie. Czasu mamy mało, bo raptem sześć miesięcy. Co mogą zrobić z taką rewelacją naukowcy? Powiadomić rząd, prasę, opinię publiczną. Jakiegokolwiek działania jednak nie podejmą, wszystko rozbija się o naszą ludzką tragiczną naturę. Co bowiem robimy z wystąpieniami Greta Thunberg? Wyśmiewamy, tworzymy memy, hejtujemy. Wydaje się to nieprawdopodobne w XXI wieku, ale rzeczywiście są ludzie, którzy wciąż nie wierzą w globalne ocieplenie, nie segregują śmieci, próbują na siłę pokazać swoją niezależność i powątpiewać w skuteczność szczepień. Nie wierzymy naukowcom, inżynierom, lekarzom. Co jednak możemy zrobić jako społeczeństwo, które nie jest w stanie samodzielnie, bez realnych działań możnowładców odeprzeć fali niewiedzy? Próbować. Możemy próbować i o tym też jest Nie patrz w górę. Próbują przecież od lat gwiazdy zaangażowane w projekt, w tym Leonardo Di Caprio, który tutaj stworzył doskonałą kreację astronoma, a prywatnie jest zaangażowanym aktywistą. Zresztą cała obsada jest imponująca i jakkolwiek ocenimy film i to, czy taka forma wypowiedzi jest słuszna i potrafi zmusić kogoś do myślenia, to z pewnością właśnie obsada powinna zwrócić uwagę.
Trudny jest więc dla mnie odbiór filmu, ale gdy zdałem sobie sprawę, że przecież to kolejna próba dotarcia do świadomości szerszej publiczności, odbiór był lepszy, a twórcy zyskali u mnie więcej szacunku. Próby są ważne. Pewnie nie obudzi to całego globu, nie zaczniemy nagle bardziej dbać o zdrowie (skoro nie nasze, to może innych?) i po wyłączeniu filmu, po prostu przełączymy program na kolejny mało istotny reality-show. Ludzkość skazana jest na zagładę, to pewne. Działaniami jednak, właśnie próbowaniem robienia czegokolwiek, możemy przedłużyć nasze życie i życie naszych dzieci choćby o kilka lat.
Nie patrz w górę odbierać trzeba więc jako film ostrzeżenie, ale też piętnowanie wszystkich rzeczy przyczyniających się do niskiej świadomości społecznej. Zaczyna się i kończy na szerzeniu fałszywych informacji, całej cynicznej strukturze mediów, która opanowała przekaz głównego nurtu, ale nie tylko. Nie wiem czy nawet praca u podstaw pomoże, bo tam też przecież, z dnia na dzień, powiększa się klub ignorantów. Ignorancja, buta, dostrzeganie tylko własnych korzyści, pieniądze, powiększanie zasobów, to wszystko doprowadza do tego, że Ziemia w końcu padnie na kolana i z pewnością nie po to, by się pomodlić. Kino zna już wiele takich satyr, które miały uświadamiać, a z reguły znikały po sezonie. Opowiadał w ten sposób Kubrick ze swoim utworem Doktor Strangelove, czyli jak przestałem się martwić i pokochałem bombę, były Fakty i akty Barry’ego Levinsona. Inteligentnie kino bawi nas tylko przez czas seansu, bo, wracając do pierwszego zdania z recenzji, nikt nie jest w stanie wyłączyć tego mechanizmu, który siedzi głęboko w naszym umyśle.
Czas trwania: 138 min
Gatunek: dramat, satyra
Reżyseria: Adam McKay
Scenariusz: Adam McKay, David Sirota
Obsada: Leonardo DiCaprio, Jennifer Lawrence, Meryl Streep, Cate Blanchett, Jonah Hill, Timothée Chalamet, Ron Perlman
Zdjęcia: Linus Sandgren
Muzyka: Nicholas Britell