Samotne dzieciaki w mrocznej szkole
Izraelski serial Black Space to wciągająca i trzymająca w napięciu historia kryminalna z ambicjami. Choć twórcy nie wystrzegli się pewnych potknięć, a snuta przez nich opowieść w dużej mierze składa się z dobrze znanych wszystkim schematów, to warto dać tej produkcji szansę. Pod maską kolejnej sztampowej opowieści kryminalnej Black Space to intrygująca i mroczna filmowa opowieść o niezaleczonych ranach, które odciskają się na całym życiu oraz o samotności w świecie, gdzie wyścig szczurów i wszechobecny kult indywidualizmu uniemożliwiają budowę jakiejkolwiek ludzkiej wspólnoty.
Strzelanina w szkole
Podczas uroczystości szkolnych w prestiżowym liceum imienia Rabina do auli wkraczają uzbrojeni napastnicy. Czworo zamaskowanych intruzów z twarzami ukrytymi pod maskami jednorożców, bez słowa wyjaśnienia, otwiera ogień urządzając krwawą masakrę. Napastnicy zabijają czworo uczniów, wielu ranią, po czym rozpływają się w powietrzu. Lokalna społeczność jest w szoku. „Tu Izrael nie Ameryka, u nas się takie rzeczy nie zdarzają” – powtarzają wstrząśnięci ludzie. Sprawa natychmiast zostaje przydzielona specjalnej jednostce policji. Niestety, mimo dokładnego przeszukania budynku szkoły, nigdzie nie można znaleźć zarówno masek jak i broni użytej przez napastników. Z początku zbrodnia wygląda jak zamach terrorystyczny, a głównymi podejrzanymi z miejsca staje się trzech palestyńskich robotników, których policja znajduje na dachu szkoły. Jednak prowadzący sprawę nieustępliwy policjant, Rami Davidi (Guri Alfi), od początku wątpi w ich winę. Słuchając zeznań uczniów zauważa, że podawane wersje zdarzeń są niespójne, a czasem nawet wzajemnie się wykluczające. Dalsze badanie sprawy doprowadza go do przełomowego wniosku – mordercami muszą być uczniowie szkoły. Z pomocą przydzielonej mu policjantki z wydziału ds. nieletnich, Morag Shmuel (Reut Alush), będzie musiał nie tylko rozwikłać sprawę, ale także zmierzyć się z demonami przeszłości. Davidi sam był kiedyś uczniem liceum imienia Rabina. Na skutek przemocy ze strony rówieśników stracił oko, a trauma związana z tamtym wydarzeniem ciągle mu towarzyszy. Czy ofiary strzelaniny były przypadkowe? Kto stoi za tą zbrodnią? Czy sprawcy planują kolejną krwawą masakrę? Być może odpowiedzi na te pytania znajdują się na Black Space – tajnym komunikatorze, za pomocą którego komunikują się między sobą uczniowie.
Wciągająca, choć schematyczna, rozrywka
Dużym plusem izraelskiej produkcji jest bardzo sprawnie skonstruowana intryga. Twórcy bardzo umiejętnie mylą tropy co do kolejnych podejrzanych i umiejętnie grają z widzem. Przez to produkcja i trzyma w napięciu, i niemal do samego końca nie możemy być pewni, czy wiemy już wszystko. Oczywiście, każdy kto zechce krytykować „Black Space” z łatwością znajdzie argumenty. Scenariusz serialu stworzonego przez Anat Gafni i Sahar Shavit wypełniają liczne absurdy. Lokalizację „tajnego” miejsca spotkań uczniów znają wszyscy, mimo masakry uczniowie wnoszą do szkoły broń i swobodnie miotają w swoim kierunku groźby, co nie budzi żadnego zainteresowania ani personelu szkoły, ani badającej sprawę morderstw policji. Co więcej, sam serial utkany jest ze schematów. Mamy więc twardego i nie trzymającego się policyjnych procedur stróża prawa, który przedkłada ściganie przestępców nad obowiązkami wobec najbliższych (Davidi zamiast opiekować się ciężarną żoną niemal każdą chwilę poświęca rozwiązaniu sprawy). Mamy obowiązkowy wątek niedopasowanych partnerów, którzy mimo początkowych animozji z czasem stworzą zgrany zespół. Nie obejdzie się również bez nieprzepisowej bójki i zawieszenia głównego bohatera w obowiązkach przez policyjnych przełożonych. Wszystko już wielokrotnie było. Jednak czy robić z tego zarzut? Wszystko w popkulturze się powtarza (można powiedzieć, że pewna powtarzalność stanowi jej niezbywalną cechę) i nigdy nie stanowiło to dla mnie problemu. Niemniej zawsze oglądając tego typu produkcje szukam wartości dodanej, oryginalnego akcentu. W Black Space jest nim z pewnością miejsce akcji – prestiżowe liceum, które powoduje, że serial Gafni i Shavit poza wątkiem kryminalnym jest również w jakiejś mierze opowieścią o jego uczennicach i uczniach.
Samotność w elitarnej szkole
Oglądając współczesne filmy i seriale traktujące o młodzieży zawsze w głowie kołacze mi się jedno pytanie: ile w tych obrazach oglądanych na ekranie jest reżyserskiej fantazji, a ile realnej rzeczywistości kraju, w którym rozgrywa się akcja danej produkcji? Choć spora część obserwacji społecznych odnośnie życia licealistów elitarnej szkoły (imprezy, przygodny sex) nie wychodzi poza truizmy, to mam wrażenie, że twórcom udało się uchwycić coś ważnego i niepokojącego. Obraz młodzieży z wyższych warstw społecznych w Black Space, to obraz dzieciaków przeraźliwie samotnych. Nie mogą liczyć na rodziców, bo ich relacje są albo przemocowe albo chłodne. Przykładem tego jest reakcja rodziców jednej z uczennic, która zadzwoniła do nich po masakrze. W tym czasie znajdowali się oni akurat na kolejnych zagranicznych wakacjach. Choć zdawkowo wyrazili troskę o swoją córkę, to znakomitą większość rozmowy poświecili na zachwycanie się własną wycieczką. Co ciekawe, ci uczniowie, których relacje z rodzicami są bardzo formalne, pozbawione ciepła, biorą później udział w okrutnym znęcaniu się nad swoim rówieśnikiem. Zimne okrucieństwo jako efekt zimnego wychowania? Swego czasu Michael Haneke nakręcił na ten temat dwa znakomite filmy – słynną Białą wstążkę (2009) i Benny’s Video (1992). W Black Space ta diagnoza powraca i jest równie przerażająca.
Na osobne omówienie zasługuje obraz szkoły w serialu. Nie przypomina ona instytucji, która dba o dobro swoich podopiecznych, lecz raczej korporację skupioną na dbaniu o własny PR. Zamiast uczyć młodych ludzi, jak być wspierającą się wspólnotą, kształtuje hiperindywidualistyczne jednostki, które troszczą się tylko o siebie. „Nie możesz spać? Weź leki, idź na terapię, zabij się! Ale weź za siebie odpowiedzialność” – wykrzykuje w pewnym momencie dyrektor szkoły do jednej z uczennic.
Obraz rzeczywistości?
Oczywiście, ktoś mógłby powiedzieć, że ten obrazek jest przesadnie pesymistyczny, nieco przerysowany. Być może. Sztuka ma prawo pewne rzeczy wyostrzać. Na ile zresztą możemy mówić o wyostrzeniu, pozostaje kwestią nierozstrzygniętą. Gdy porównam Black Space do hiszpańskiego serialu Szkoła dla elity (choć zaznaczę, że widziałem jedynie kilka odcinków) to obrazki są w dużej mierze podobne. Przypomina mi się również Patointeligencja – klip młodego rapera, Maty (prywatnie syna znanego prawnika z bogatej rodziny), w którym rapował on o młodych ludziach z jednego z elitarnych warszawskich liceów. Utwór swego czasu w ciągu jednego roku na YouTubie zebrał ponad 45 mln wyświetleń i wywołał niemałą burzę w mediach. Pamiętam liczne zastępy „autorytetów”, które próbowały wówczas ten utwór zagadać. Przekonywano, że chłopak na pewno wszystko zmyślił, że to „kreacja artystyczna”, a życie młodych ludzi z bogatych rodzin na pewno tak nie wygląda. Prawda jest jednak taka, że my w ogóle o życiu młodych ludzi wiemy bardzo mało. Sam nie wiem, ile w tej materii jest prawdy w Black Space, Szkole dla elity, czy w Patolinteligencji. Mam jednak nieodparte wrażenie, że twórcom tych dzieł popkultury udało się coś uchwycić. Coś bardzo niepokojącego…
Twórcy: Anat Gafni, Sahar Shavit
Reżyseria: Ofir Lobel
Scenariusz: Anat Gafni, Sahar Shavit
Obsada: Guri Alfi, Assi Levy, Reut Alush, Shai Avivi, Liana Ayoun, Noam Karmeli, Yoav Rotman
Muzyka: Daniel Markovich
Zdjęcia: Matan Akerman, Itzik Portal