Wojna o jutro

Aż niepoprawny jest Chris McKay, reżyser Wojny o jutro w swoich skrótach myślowych przy nakreślaniu fabuły. Nakręcony pod skrzydłami Amazona sci-fi jest w pewnym sensie odpowiedzią na Na skraju jutra, ale pod wieloma względami mu ustępuje. Chris Pratt nie jest Tomem Cruisem, nie ma takiej charyzmy (chociaż nie można go posądzić o brak ambicji), a i całość mniej angażuje. To oczywiście solidnie zrealizowane kino akcji, w którym Chris McKay podąża modną ostatnio ścieżką odpuszczania ekspozycji.

To się dzieje tu i teraz. Twórcy nie tracą czasu na przedstawienie tła, nie wyjaśniają uwarunkowań, a że ma miejsce inwazja obcych, nie dowiemy się również co stoi za inicjacją tych dramatycznych wydarzeń. Obcy już są i sieją spustoszenie (podobnie jak w filmie Ciche miejsce), ale nie chodzi o nasz współczesny świat, a ten za 30 lat. Ludzie z przyszłości znaleźli jakiś sposób, by utworzyć korytarz i przenosić się do 2022 roku. Sytuacja jest już wyjaśniona i teraz rozpoczyna się wysyłanie wojsk do przyszłości, by te mogły stawić czoła najeźdźcom. Pomysł naciągnięty jak cięciwa w łuku, ale sprawdza się to nie tylko na poziomie czysto rozrywkowym. Głównym bohaterem i klasycznym przykładem everymana jest Dan Forester (Chris Pratt). Utalentowany biolog, były żołnierz jednostek specjalnych, teraz ojciec i mąż. Jest trochę sfrustrowany, bo ze swoim doświadczeniem i wiedzą powinien pracować przy ważnych projektach, a nie uczyć w szkole. Niedługo będzie mógł się jednak sprawdzić na innym polu. Gdy przychodzi zagrożenie z przyszłości ludzkość rzuca wszystkie siły w korytarz teleportacyjny.

Nie ma sensu skupiać się na elementach akcji, bo to rzecz jasna najwyższa półka jeżeli chodzi o CGI. Świetnie również prezentują się obcy i ich design. Są brutalne, głodne i mają jeden cel, unicestwić ludzi. Dobrym pomysłem było to, że podobnie jak filmowe postaci czekamy na ich pojawienie się, bo do czasu pierwszego kontaktu nie wiemy o nich absolutnie nic, oprócz tego, że są nazywane „kolcami”. Dobre tempo, kilka scen, w których odczuwa się napięcie, jasne motywacje. Dobre widowisko akcji, to jedno, ale Wojna o jutro niesie za sobą również przesłanie proekologiczne. Jest ono wprawdzie nieco ukryte pod płaszczykiem gatunkowego sci-fi, ale bardzo mocno wybrzmiewa w finale. Innym pytaniem jest (i pewnie za każdym razem możemy sobie sami na to odpowiedzieć), czy filmy z takim przesłaniem, ubrane w metaforę, coś dadzą? Pewnie to tylko impuls, który trafia na czas seansu. Po wyjściu z kina zastanowimy się nad wszystkim raz jeszcze i zapomnimy. Losy naszej planety nie zostaną rozwiązane na salach kinowych, a ja przecież nigdy nie miałem nadziei na zbawienny głos filmowców, jako osób, które coś mogą zmienić. Podnoszenie na alarm, tworzenie kolejnych dystopijnych obrazów nijak się ma do właściwych decyzji. I chyba sami twórcy zdają sobie z tego sprawę, bo w jednej scenie, gdy bohaterowie wpadają na pewien trop stoją przed decyzją oficjalnego ogłoszenia przypadku. Alternatywą jest wzięcie sprawy w swoje ręce. Podejmują decyzje, by pominąć instytucje,, bo sprawy zaraz utknęłyby w gąszczu prawnych obwarowań, a ludzkość straciłaby ponownie czas. To nie jest spoiler, bo stanowi tylko o drobnym niuansie w akcji, ale uważam, niezwykle ważnym dla odbioru. Akcja, przesłanie i wojna pokoleń. Tam gdzie ludzie giną na froncie, przyszłość zaraz legnie w gruzach, scenarzyści znaleźli jeszcze miejsce na ważny, bo prawdopodobnie najbardziej chwytający za serce, wątek rodzinny. Dan Forester wspaniale dogaduje się z małą córką, gorzej z ojcem, a podróż w przyszłość wiele go nauczy i pokaże rodzicielstwo z innej strony. To daje do myślenia i jest kolejnym elementem, który przemawia na korzyść Wojny o jutro.

To udany film, który dzięki naturalnemu wdziękowi Pratta, jego widocznemu zaangażowaniu w projekt, wartkiej akcji, zasługuje by ocenić go jako niezły. Jako tytuł utonie niestety pod naporem filmów oferowanych przez platformy streamingowe, niekoniecznie lepszych, ale lepiej rozreklamowanych. Prawidła rynku i duże budżety przeznaczone już na samą produkcję filmową zatrzymują poniekąd działania marketingowe. Wojna o jutro zasługuje bądź co bądź na większy rozgłos, bo w dobie kiepskich blockbusterów, ten przynajmniej stara się być jakiś.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 138 min
Gatunek: sci-fi, akcja
Reżyseria: Chris McKay
Scenariusz: Zach Dean
Obsada: Chris Pratt, Yvonne Strahovski, Yvonne Strahovski, Betty Gilpin, Sam Richardson
Zdjęcia: Larry Fong
Muzyka: Lorne Balfe

PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?