Wyprodukowany przez Bena Afflecka i Matta Damona serial Miasto na wzgórzu miał być poniekąd odbiciem akcji z filmu Miasto złodziei z 2010 roku. Nakręcony przez Afflecka kryminał z neo-noirowym kolorytem przedstawiał historię zbrodni z Bostonu. Tak też było z Miastem na wzgórzu. O ile jednak pierwszy sezon niósł świetną opowieść, charakternych bohaterów i antybohaterów, tak drugi niestety rozszedł się zupełnie w szwach.
Nie mamy już rabunkowych napadów, a historia poszła w kierunku młodocianych dilerów. Spoiwa łączące wydarzenia z pierwszym sezonem są wprawdzie łatwo zauważalne, ale to po prawdzie bardzo cienkie nitki, których użyto tylko po ty, by utrzymać kolor materiału. Jest więc DeCourcy Ward (Aldis Hodge), nieugięty prokurator. Są również i inne znajome twarz, oprócz tych, którzy rzecz jasna gryzą piach wykończeni przez zbrodnie, narkotyki, lub stróżów prawa. Spotkamy ponownie Cathy Ryan (Amanda Clayton), która ledwo wiąże koniec z koniec i próbuje swoich sił w dilerce. Wraca James „Jimmy” Ryan, który próbuje odkupić rodzinne grzechy (na przejście na uczciwą stronę nie ma jednak co liczyć). Jenny Rohr (Jill Hennessy) opiekuje się poturbowaną przez życie córką, próbuje swoich sił w kościelnym chórze i wciąż nie chce słyszeć o pojednaniu z matką. Nic dziwnego. Przede wszystkim jest jednak on, John „Jackie” Rohr (Kevin Bacon), który jako jedyny bohater w drugim sezonie ratuje całą produkcję. Nie owijając w bawełnę, drugi sezon Miasta na wzgórzu wypada obejrzeć tylko dla występów, wyskoków, zagrywek tego unurzanego w licznych występkach, ale do rany przyłóż (gdy trzeba) agenta FBI Jackiego Rohra.
Drugi sezon rozbiega się więc na dwa główne wątki (pobocznych jest co najmniej kilka i część z nich zasługiwałaby na poszerzenie tematu, jak ten z IRA). Z jednej strony towarzyszymy Rohrowi, na którym zaciska się pętla wydziału wewnętrznego i którego zguby chcą już chyba wszyscy. Ten odznaczany w boju agent, który na koncie ma sporo odznaczeń i wiele lat służby prezentuje jednak (jak sami wiecie) dość bezkompromisowe metody, a ponieważ nie stroni od używek, pakuje się w kolejne problemy, które to przedstawione są już na otwarciu sezonu. To jedna z dwóch głównych fabularnych nici. W pierwszym odcinku wyreżyserowanym zresztą przez samego Kevina Bacona dostaniemy pewnego rodzaju zaczyn, ale głównym składnikiem jest opowieść o społecznej aktywistce Grace Campbell (Pernell Walker), która oddała serce dla dzielnicy, wspiera czarnoskórą społeczność, walczy z niesprawiedliwością i robi wszystko by ubogiej społeczności żyło się lepiej, a nie widzi bałaganu we własnym domu. To właśnie jej synowie stoją ością w gardle municypalnych i ich losy skrzyżują się na jednej drodze z prokuratorem Wardem i agentem Rohrem. Brzmi dobrze, ale w rezultacie nie jest ten sezon tak angażujący i po prawdzie, pedał gazu twórcy wciskają dopiero w szóstym epizodzie (na osiem odcinków z drugiego sezonu, to dość późno). Oglądalność drugiego sezonu spadła o ponad 20% i pod znakiem zapytania stoi powrót do telewizyjnego serialu, za którym stoją Affleck i Damon. Ja mimo wszystko polecam, by zamknąć opowieść, obejrzeć znakomitego Bacona i pobyć chociaż chwilę w Bostonie doskonale przecież, filmowo, zaprezentowanym.