Prime time

Co skłoniło tego chłopaka do tak desperackiego kroku? Wtargnął z bronią w ręku do telewizyjnego studia w sylwestrową noc. Wziął zakładników, chciał wejść na żywo i powiedzieć parę słów do ludzi. Sebastian (Bartosz Bielenia) wydaje się być na krawędzi. Nie wiemy czy ma do kogoś żal czy jest po prostu wariatem. Dość szybko jednak przekonujemy się, że cierpi z jakiegoś powodu. Prime time to kilka godzin z sylwestrowej nocy, którą spędziłem z chłopakiem, jego pistoletem, dwójką zakładników i grupą uderzeniową za drzwiami.

Prime time, czyli debiut reżyserski Jakuba Piątka zrobił na mnie wrażenie z kilku powodów. Najważniejsza jednak jest tu reżyserska wrażliwość i umiejętność, którą posiada niewielu twórców. Jakub Piątek bowiem jest nie tylko blisko głównego bohatera, ale każdej jednej postaci (zapewne duża w tym zasługa autora zdjęć, Michała Łuki). Dla reżysera każdy tutaj jest ważny i widz bardzo mocno to czuje. Ważna jest więc ta dwójka zakładników, czyli pani Mira, która miała poprowadzić sylwestrową telewizyjną noc, ważny jest ochroniarz wzięty na muszkę prawdopodobnie sprzed budynku. Ważni są w końcu policjanci, negocjator, który stoi przed kolejnym ważnym zadaniem, operatorzy, komendant policji. Dla Jakuba Piątka istotna jest każda historia i przez to Prime time zasługuje na uznanie, a uwaga jest utrzymywana nie tylko przez rozwijającą się opowieść i pojawiające się kolejne szczegóły, dzięki którym budujemy sobie obraz Sebastiana stojącego w gruncie rzeczy na straconej pozycji. Ta ciekawość dotyczy właśnie ludzi z najbliższego (w danym momencie) otoczenia Sebastiana. Stało się tak nie tylko dzięki świetnie napisanemu scenariuszowi, ale głównie dzięki doskonałemu aktorstwu. Decyzja o tym, by akcję umieścić w nocy ostatniego dnia grudnia 1999 roku jest znamienna dla fabularnego tła. Jasne, że każdy nowy rok jest okazją do podsumowań, rozliczeń, rozpisania planów, z których najczęściej nic nie wychodzi. Jednak tamten sylwester miał być szczególny. Chodzi rzecz jasna nie tylko o milenijną pluskwę i przekonanie wielu, że coś się kończy, wejdziemy w nowy wiek, nastanie nowa era. Nie brakowało szaleńców, którzy tej nocy wypatrywali końca świata. Prime time pokazuje, że tragedia jednostki nie wzruszy świata, nawet jeżeli zaraz nastanie rok 2000. Życie będzie toczyć się dalej, na ulicy ludzie i tak będą się cieszyć, niektórzy płakać, a inni zginą w samochodowym wypadku o szóstej nad ranem. Sebastian chce coś powiedzieć, ale świat mu to uniemożliwia, bo każdy ma swoje problemy i jutro nikt już o nim nie będzie pamiętać.

To bolesny i miejscami bardzo wzruszający film, ale też taki, który potrafi bardzo wkurzyć, jeżeli weźmie się pod uwagę to, z czym musi się mierzyć na co dzień część dzieciaków we własnych domowych piekiełkach. Tak, Jakub Piątek dotyka swoim filmem wielu problemów, w tym i tego o rodzicielskiej nietolerancji, patologicznym ojcostwie, nieumiejętności wyrażania uczuć. Szybko przechodzi w tonację psychodramy i wyciąga na wierzch genezę wielu problemów. Do rozwiązania wszystkiego będziemy musieli dotrzeć samodzielnie i wiele zależy od tego jak bardzo rozwinięta jest w nas empatia. Nawet jeżeli domyślacie się tego, co targa duszą Sebastiana, to opowieść o nim nie powinna pozostawić was obojętnymi. Obojętność i odwrócenie wzroku to najgorsze co może go spotkać.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 93 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Jakub Piątek
Scenariusz: Jakub Piątek, Łukasz Czapski
Obsada: Bartosz Bielenia, Magdalena Popławska, Andrzej Kłak, Małgorzata Hajewska-Krzysztofik, Dobromir Dymecki, Monika Frajczyk
Zdjęcia: Michał Łuka
Muzyka: Teoniki Rożynek

PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?