To jeden z ostatnich filmów antiteater-X-Film, firmy produkcyjnej Fassbindera, która zaczęła już skłaniać się ku upadkowi, była zadłużona i prowadzona chaotycznie (czego zwieńczeniem był plan zdjęciowy Whity’ego, a w pewnym sensie opowiedział o tym kolejny film Fassbindera, Ostrzeżenie przed świętą dziwką).
Kręcenie Whity’ego przypadło na moment kulminacyjny w twórczym szale Niemca. Od kwietnia 1969 roku do listopada 1970 roku nakręcił 11 filmów. Gdy przyszedł pomysł na western wszystko oparte było na szybkich, często nieprzemyślanych pomysłach, które, o dziwo, kończyły się (jako takim) sukcesem. Plan zdjęciowy znalazł w Hiszpanii Ulli Lommel z producentem wykonawczym Peterem Berlingiem. Na miejsce w Almerii naprowadził urodzonego w Międzyrzeczu Petera Berlinga sam Sergio Leone. Fassbinder zebrał ekipę i z marszu przystąpił do pracy. W ostatniej chwili operatorem został Michael Ballhaus, zmarły w 2017 roku autor zdjęć, stały współpracownik Martina Scorsese, który po Whitym został już z Fassbinderem na dłużej.
Penetrując wciąż meandry melodramatycznych historii ukutych z ludzkiego cierpienia Fassbinder udaje się więc do Hiszpanii by nakręcić western. Gatunek jest tu oczywiście pretekstem, bo tematycznie utwór nie odbiega od katalogu osobliwości, który Fassbinder będzie nosił ze sobą do końca swoich dni. Jest więc dysfunkcyjna rodzina, walka jednostki o swoje miejsce na ziemi, ksenofobia, seksualna deprawacja. Na przykładzie czarnoskórego Whity’ego pracującego na farmie Nicholsonów, Rainer Werner Fassbinder przedstawił cały szereg ludzkich wynaturzeń, traktując figurę lokaja czasem jak lustro, niekiedy jak soczewkę.
Fabularnie, co ciekawe, Fassbinder próbuje tym razem dość wiernie umiejscowić wydarzenia w konkretnym miejscu i czasie. Dodatkowo zadbano o wiarygodne scenografię i kostiumy (nikt już nie przechadza się we współczesnych strojach w krajobrazie z poprzedniego wieku, jak to u Fassbindera miewało już miejsce). Wszystko wciąż tkwi rzecz jasna w teatralnym anturażu i teatralnej kompozycji jest podporządkowana narracja (również estetyka, więc próżno tu szukać rzutów na rozległe przestrzenie Almerii). Wydarzenia rozgrywają się w 1878 roku, a główna intryga ma miejsce na farmie wspomnianych Nicholsonów. Głowa rodziny, Ben Nicholson to człowiek okrutny i mściwy. Zależna jest od niego piękna żona i dwójka synów, homoseksualista Frank i opóźniony w rozwoju Davy. Lokaj Whity z pokorą przyjmuję każdą karę, skrupulatnie wykonuje polecenia, zna swoje miejsce w szeregu i nie pragnie niczego więcej. Czyżby? Wydaje się, że postawa Whity’ego to gra pozorów, a moment, gdy dostaje zlecenie zabójstwa to jednocześnie moment graniczny. Rodzinne piekiełko z każdym jego karykaturalnym ujęciem w końcu wykipi i wyleje z niewyobrażalna siłą. Jest to więc obraz o różnych ludzkich postawach, ale też o samotności, pomimo tego, że wokół jest tylu ludzi. Postaci skrywają pragnienia, namiętności, trudno być sobą, a chowanie się pod maską doprowadza do zabicia całej radości życia. To również przyczyna narodzin zła i zduszenia empatii. Pod względem przekazu to kolejny ważny film w dorobku Fassbindera, szkoda jednak, że kolejny tak mało wyrazisty.
Czas trwania: 95 min
Gatunek: western, melodramat
Reżyseria: Rainer Werner Fassbinder
Scenariusz: Rainer Werner Fassbinder
Obsada: Ron Randell, Hanna Schygulla, Katrin Schaake, Harry Baer, Ulli Lommel, Günther Kaufmann
Zdjęcia: Michael Ballhaus
Muzyka: Peer Raben