Nieprawdopodobne, że to giallo (lekkie, czasem zabawne, do końca intrygujące) nie doczekało się remake’u. Przecież A Suitcase for a Corpse (Il tuo dolce corpo da uccidere) w reżyserii urodzonego w Rzymie Alfonso Brescii ma pełne zadatki na hollywoodzki kryminalny szlagier. Brakuje mu wykończenia przy paru ściegach, a i niektóre momenty wymagałyby poprawki, by uwiarygodnić akcję. Cała reszta to historia doskonała.
To z pewnością giallo niedocenione, które prezentuje jednocześnie dość oryginalne podejście do gatunku. Samego „złoczyńcę” poznajemy już na początku filmu. To mężczyzna, pantoflarz, pionek na małżeńskiej szachownicy. Tutaj zarówno białymi jak i czarnymi figurami porusza żona. To dobrze sytuowana para, żeby nie napisać nawet zamożna. Mężczyzna ma jedną pasję, karmienie swoich rybek w akwarium. Jednak nawet to niewinne hobby przeszkadza żonie. Clive Ardingto, bo o nim mowa (George Ardisson. a właściwie Giorgio Ardisson znany zapewne wszystkim fanom włoszczyzny), ma już dość i de facto Clive przedstawiany jest jako ofiara w tym związku. Jako ofiara może przecież marzyć, a my, widzowie, obserwujemy kilka z takich zwizualizowanych pragnień. Kończy się zawsze tak samo, żona ginie w męczarniach. Giallo jest tu jednak od tego, by wprowadzić plan w życie i George decyduje się na dramatyczny krok. To oczywiście początek kryminalnej opowieści i zagadki, bo nie widzimy ani śmierci żony, ani do końca nie wiemy kto ją (jeżeli w ogóle) zabił (chociaż i zleceniobiorca jest tu jasno wskazany). George ostatecznie opuszcza kraj z dwoma pokaźnymi walizkami nadanymi jako bagaż dyplomatyczny, w których ma znajdować się rozczłonkowane ciało kobiety, której kiedyś przecież musiał powiedzieć sakramentalne „tak” na ślubnym kobiercu.
A Suitcase for a Corpse to to lekkie giallo, które potrafi być nawet urocze i zabawne, ale jednak dostarcza wiele frajdy i ogląda się je bardzo przyjemnie. Alfonso Brescia zadbał o dobre tempo, a dzięki oryginalnemu scenariuszowi, który napisał doświadczony na tym polu Antonio Fos całość nabrała wyrafinowanego smaku. Dzięki sprawnej reżyserii Brescii włoski thriller obudował swój klimat tajemnicami i niedopowiedzeniami odrzucając elementy, które możemy kojarzyć z nurtem. Nie ma więc złoczyńcy z niejasną tożsamością, roznegliżowanych kobiet, krwi spływającej po nożu, ofiar kończących swoje marne żywoty w coraz to śmielszych pozach. W A Suitcase for a Corpse jesteśmy nasyceni intrygą, która bazuje na tym „czy”, „kiedy” i „w jaki sposób” w ręce policji wpadnie George. Okazuje się, że w zupełności to wystarczy by stworzyć atmosferę zagrożenia. Główny bohater pakuje się w coraz to większe kłopoty, a jako, że przebywa aktualnie w Maroko (tu postanowił uwolnić się od swojego problemu) A Suitcase for a Corpse w egzotycznej scenerii wypada jeszcze lepiej niż w pierwszej części filmu. Obcy kraj, ciągnący się za Georgem strach o własną przyszłość, podejrzliwe spojrzenia obcokrajowców i coraz większa nerwowość u mężczyzny owocuje w filmie frapującą fabułą. Zwieńczeniem jest finał, którego mogłem się domyślić, ale twórcy dość skutecznie odwrócili wcześniej moją uwagę. Polecam.
Czas trwania: 108 min
Gatunek: giallo
Reżyseria: Alfonso Brescia
Scenariusz: Antonio Fos
Obsada: George Ardisson, Françoise Prévost, Orchidea De Santis, Eduardo Fajardo
Zdjęcia: Emilio Foriscot
Muzyka: Carlo Savina