Zabójca w czarnym płaszczu i czarnych rękawiczkach dopadł swoją ofiarę. Nóż gładko zatopił się w miękkim ciele. Takich obrazków nie uświadczymy w obrazie Massimo Dallamano za wiele, bo to giallo wiąże się ściśle z nurtem stosunkowo rzadko częściej zapraszając do zabawy klasyczny policyjny kryminał, czy nawet dramat psychologiczny. Jednak to właśnie scenariusz jest najmocniejszą stroną A Black Veil for Lisa (La morte non ha sesso). Muszę się również przyznać, że należę do tych widzów, którym w żaden sposób nie przeszkadzają zawiłości i zawirowania innych filmów z żółtego nurtu. Ba! mogę nawet pokusić się o stwierdzenie, że im mniej klarownie, tym lepiej. Niekoniecznie musi stanowić to o sile gialli, a raczej o moim guście, bo unosząca się nad danym tytułem atmosfera niepokoju i chaosu, jest moim zdaniem bardzo pożądana w tych utworach. W A Black Veil for Lisa jest inaczej, ale porządek (bo o nim mowa) sprawdza się doskonale. Scenariusz, który był wynikiem pracy kilku osób (Giuseppe Belli, Vittoriano Petrilli i sam reżyser Massimo Dallamano) prezentuje bardzo zwartą konstrukcję, przy tym niezwykle zajmującą, niemalże eksportową na inne rynki.
Do morderstwa oczywiście dochodzi, ale powiązany ze sprawą gliniarz Franz Bulon (Sir John Mills, doświadczony brytyjski aktor, który dwa lata później zdobył statuetkę Oscara za drugoplanową rolę w Córce Ryana David Leana), ma inne problemy na głowie. Zamiast bowiem zająć się sprawą, która spędza sen z powiek przełożonemu, Bulona wciąż trapią problemy natury małżeńskiej. Młoda, piękna żona Lisa (piękna Luciana Paluzzi w 1965 roku była dziewczyną Bonda w Operacji 'Piorun’ Terence’a Younga) przyprawia o ból głowy małżonka, a głównie jej ciągła nieobecność, niespodziewane wyjścia, dziwne spotkania. Bulon nie ufa żonie i najchętniej chciałby ją mieć ciągle na oku. Zamiast przesłuchiwać świadków, wydzwania do domu i sprawdza żonę. Powinien przyglądać się dowodom, a szpieguje, wypytuje i bacznie przygląda się Lisie. Sam morderca dość szybko wpada przez własne roztargnienie, ale Bulon puszcza go wolno zawiązując z nim niszczycielski dla wszystkich pakt.
Massimo Dallamano świetnie buduje nastrój, a dodatkowo umiejętnie rozkłada ciężar opowieści na trójkę bohaterów. Wprawdzie to wokół Bulona rozgrywa się główna akcja, ale i, w pewnym momencie, do głosu dochodzi Max Lindt (Robert Hoffmann o austriackich korzeniach). Przez to historia nabiera odpowiedniego wigoru, a widz nie ma szans domyślić się finału. Kto bowiem jest tu prawdziwym złoczyńcą? Czy Lisa rzeczywiście ukrywa jakąś tajemnicę? Czy Bulon da się ponieść swojej obsesji i w pewnym momencie zatraci się w podejrzeniach i da się ponieść małżeńskiej vendetcie? Jaką rolę odgrywa tu Max, który z jednej strony jest negatywną postacią, ale prezentuje również szereg innych zachowań, które nie do końca stawiają go w złym świetle.
Odwołując się do giallo, czarnych rękawiczek i noża, można tu odkryć pewną świadomą zagrywkę Dallamano, który w scenie pierwszego morderstwa każe swojemu bohaterowi (o niejasnej jeszcze tożsamości) porzucić te elementy na miejscu zbrodni. Ma to być jedna z cech panoszącego się po okolicy złoczyńcy, ale moim zdaniem jest to też jasny przekaz twórcy, jakoby właśnie to „giallo” miało być czymś więcej. Żółty rzeka szybko poszerza swój nurt, łączy się z wezbraną gatunkową wodą, która płynie bardzo swobodnie, a widz czuje się tu bardzo dobrze. Tajemnica jest widoczna, emocje, które targają Bulonem wiarygodne, a akcja wartka. Kręcony w Hamburgu i okolicach wspaniale sfotografowany przez Angelo Lottiego prezentuje się niezwykle… brytyjsko. I nie mam tu na uwadze tylko Johna Millsa w obsadzie (choć to może jego obecność wpłynęła głównie na to odczucie), ale właśnie sam styl, intryga, prowadzenie fabuły przywołał mi na myśl wyspiarskie thrillery. Innymi słowy sądzę, że Alfred Hitchcock bawiłby się na tym seansie wyśmienicie.
Czas trwania: 95 min
Gatunek: giallo
Reżyseria: Massimo Dallamano
Scenariusz: Massimo Dallamano, Giuseppe Belli, Vittoriano Petrilli
Obsada: John Mills, Luciana Paluzzi, Robert Hoffmann, Renate Kasché, Tullio Altamura
Zdjęcia: Angelo Lotti
Muzyka: Giovanni Fusco, Richard Markowitz, Gianfranco Reverberi