Znowu odpływamy daleko od klasycznych gialli (chociaż z pewnością jesteśmy bliżej brzegu niż tydzień temu), ale tutaj jest przynajmniej wyraźna intryga, w finale bardzo zajmująca, z satysfakcjonującym zamknięciem. Temat dotyczy wydarzenia, co do którego nawet nie mamy pewności czy się wydarzyło. Reżyser Romolo Guerrieri posiłkując się scenariuszem wytrawnego Ernesto Gastaldiego przedstawił nam na żółtych kliszach historię Deborah i Marcela. To małżeństwo z wyższych sfer, które spędza rozkoszne chwile w urokliwych zakątkach Europy. Genewa, Nicea, Rzym, ogromne posiadłości, wystawne życie. Szczęście nie trwa długo, bo Marcel trapiony dawnymi wydarzeniami i wcześniejszym związkiem wraca do wspomnień poruszony widokiem starego znajomego. To mężczyzna, który twierdzi, że poprzednia ukochana Marcela popełniła samobójstwo właśnie przez niego. Marcel nie może przejść do porządku dziennego, chociaż Deborah stara się jak może, by skierować myśli męża na inne tory. Nic z tego. Złowieszczy głos w telefonie, stara melodia, wspomnienia wracają jak koszmary, a cała sytuacja udziela się również Deborah, która ciało rzeczywiście ma słodkie. Kto tu jest głównym podejrzanym? Jaka jest istota sprawy? Czy demony z przeszłości biorą na cel Marcela, czy osuwająca się w kleszcze lęku i niepokoju Deborah będzie w stanie zapanować nad rzeczywistością?
Sam pomysł na fabułę, której pomysłodawcą był doświadczony scenarzysta Ernesto Gastaldi, to wykręcony na kilka sposobów koncept z Les Diaboliques Henri-Georges Clouzota. Nawet jeżeli teraz padła ta informacja, a Les Diaboliques znacie to zapewniam, że Gastaldi i tak wyszedł z pomysłu obronną ręką. Ostatecznie finał jest zaskakujący i będziecie nim w pełni usatysfakcjonowani. Nie jest to wciąż „typowe” giallo, ale zachowuje wystarczająco dużo pozorów, by zostać wciągniętym przez żółty nurt. Bardzo dobrze w rolę wczuła się para głównych aktorów, Carroll Baker (w 1956 roku dostała nominację do Oscara za udział w filmie Laleczka Elii Kazana) i Jean Sorel. Na ekranie możemy zobaczyć również dwójkę zasłużonych na froncie włoszczyzny, George’a Hiltona i Idę Galli. Słodkie ciało Deborah wyróżniają ładnie dobrane lokacje, a muzyka Nory Orlandi stanowi niezłe dopełnienie dla intrygi. Co ciekawe, wszystkie nieco niepoważne podrygi w fabule (mój ulubiony fragment to dość osobliwa zabawa w twistera na świeżym powietrzu) pasują idealnie, zmiękczają co nieco materiał, ale jednocześnie z powodzeniem usypiają czujność.
Słodkie ciało Deborah (Il dolce corpo di Deborah) odniósł spory sukces we Włoszech, bo rzeczywiście jest dość zajmującym kryminałem, w którym widz do końca próbuje odnaleźć się w sprawie, której teoretycznie nie można się mocno chwycić. Nie widzieliśmy przecież śmierci byłej ukochanej, nie wiadomo kto grozi przez telefon małżeństwu i jaki może być motyw, bo przecież oboje teoretycznie zainteresowani są zamożni. Nic więc dziwnego, że Słodkie ciało Deborah mogło liczyć na szerszy odbiór. Ma ciekawą intrygę, a widz do samego końca czuje się w roli obserwatora niepewnie. Gdyby dodać tu trochę mroku i porzucić nieco tę przaśną zasłonę z niektórych sekwencji, byłoby już całkiem dobrze.
Czas trwania: 95 min
Gatunek: giallo, żółta niedziela
Reżyseria: Romolo Guerrieri
Scenariusz: Ernesto Gastaldi, Luciano Martino
Obsada: Carroll Baker, Jean Sorel, Evelyn Stewart, Luigi Pistilli, George Hilton
Zdjęcia: Marcello Masciocchi
Muzyka: Nora Orlandi