Fascynujący. W serialu Halt and Catch Fire fascynujące jest praktycznie wszystko, bo twórcy przyłożyli się do każdego aspektu, a czas dziesięciu odcinków pierwszej serii wypełnili maksymalnie treścią, która wciągnęła mnie bez reszty. Temat serialu można zamknąć w jednym słowie, determinacja. Jednak by uzmysłowić wam jak fantastyczny może być temat determinacji, wypada wspomnieć o czasie akcji i świadomości głównych bohaterów. Wyobraźcie sobie bowiem moment, gdy branża IT rozwija skrzydła, a wy jesteście w samym środku wydarzeń. Jest rok 1983, macie potrzebną wiedzę by dosięgnąć gwiazd. Co stoi na przeszkodzie, by polecieć w kosmos, spełnić marzenia i dać światu komputer na miarę fantazji snutych przez wizjonerów? Potrzeba przede wszystkim czasu i pieniędzy. Czas się kurczy w zastraszającym tempie, bo jako ludzie świadomi rozwijającej się branży, wiecie, że konkurencja nie śpi. Wiecie też, że na tym łowisku są ryby z grubszymi portfelami. O ile bowiem, teoretycznie, na początku lat 80. można było zbudować wiele jeżeli chodzi o hardware, to żeby rzecz była opłacalna i przyniosła zysk, trzeba było to zrobić takim kosztem, żeby później postawić to na półce i sprzedać. Determinacja trójki głównych bohaterów polegała na tym, że każdy z nich wiedział, że czas i miejsce to teraz i tu. Nie później, nie za dwa lata. Jeżeli nie zaprezentują nowego sprzętu, spóźnią się, pogrzebią marzenia.
Odnajdują się nie tyle przypadkiem, ale wskutek kilku zbiegów okoliczności. Zaczynają pracować w Cardiff Electric (fikcyjna firma, jednak można odnaleźć analogię do historii firmy Compaq). Joe MacMillan (Lee Pace) jest sprzedawcą, chociaż on sam ucieka od tego porównania. Potrafi zaczarować słowem i w tym aspekcie jest jak rycerz Jedi, chociaż raczej z tej ciemnej strony mocy. Przeszedł z IBM (był dyrektorem sprzedaży) do mniejszej firmy, by spełnić marzenia i by stworzyć coś z niczego, a dokładnie to doprowadzić do zbudowania komputera, który jest dwa razy szybszy i połowę tańszy. Chciałby to zrobić wykorzystując inżynierię wsteczną, rozpracować system omijając nałożone patenty, a jednocześnie budując komputer kompatybilny z IBM. Potrafi motywować, ale też notorycznie manipuluje. Nie szantażuje, ale wywiera wpływ. Jest pewny siebie. Jak się przekonamy (nie za szybko) to tylko maska. Podobne maski noszą zresztą pozostali bohaterowie. Każdy jest ekspertem w swojej działce i każdy musi zrozumieć, co znaczą kompetencje i, że nie zawsze można wykorzystać własną wiedzę na każdym możliwym polu. Czasem trzeba odpuścić i wykazać się pokorą. Cameron Howe (Mackenzie Davis) to dziewczyna z wieloma problemami (kto ich tu nie ma?), otoczona murem zbudowanym z hałaśliwej punkowej muzyki, trudnego charakteru i chaosu. Trudno się do niej zbliżyć, chociaż jej umiejętności są nieocenione. Cameron zajmie się pisaniem biosa do nowej maszyny. Zna swoją wartość, ma swój styl pracy i nigdy nie będzie potrafiła wkomponować się w korporacyjne, tworzące się dopiero w Cardiff, struktury. To ten sam ład i porządek, który jest przecież potrzebny, by uruchomić z sukcesem linię produkcyjną nowego sprzętu. Gordon Clark (Scoot McNairy) to inżynier z Cardiff Electric, kolejny wizjoner, ale dzisiaj już z podciętymi skrzydłami. On już raz przeżył to pragnienie stworzenia czegoś unikatowego. Tylko cudem wyszedł z pierwszego starcia cało (jako tako). Zatrzymał rodzinę i dzieci, ale jego pierwszy komputer okazał się totalnym fiaskiem. Pamiętają to wszyscy. Najbliżsi, współpracownicy, konkurencja.
Ta trójka znajdzie się na jednej ścieżce. To droga okupiona drobnymi sukcesami, porażkami, przełykaniem goryczy i wstydu i całą masą kompromisów nie tylko na drodze rozwoju projektu, ale również w życiu prywatnym.
Długo się zastanawiałem, gdzie tkwi prawdziwy geniusz serialu. Na ocenę najwyższa nie składa się tylko to, że tak trudno oderwać się od serialu (to by było za proste). Fantastycznie napisane postaci to między innymi fakt, że poznajemy każdą z nich w trakcie sezonu, odkrywając ich cechy, prawdziwy charakter i przeszłość zrywając (to trudny i ciężki proces niczym wizyta u psychoanalityka) twardą powłokę, warstwa po warstwie. Nie poznamy ich dokładnie, ale będziemy już wiedzieć co nieco więcej. Czy staną się nam bliżsi i czy możemy z którąś postać naprawdę sympatyzować? To trudna kwestia, bo Gordon, Cameron i Joe są bardzo skomplikowani. Na pewno lepiej poznamy ich prawdziwe motywacje i co mają tak naprawdę do stracenia. Halt and Catch Fire to również wspaniały scenariusz, gdzie każdy dialog pisany jest na ostrzu noża, inteligentny i bystry. Posiadając jakąś wiedzę z zakresu komputerów, z pewnością poczujemy się w tym świecie pewniej, bo istotne są tu szczegóły, jak chociażby dylematy inżynierów, którzy mają problemy z utrzymaniem małej wagi komputera, chłodzeniem. Cameron jest niechlujna, co przekłada się na pewne opóźnienia przy pisaniu oprogramowania, a Joe ze swoją kłamliwą naturą naraża firmę na kolejne niebezpieczeństwa. Ale serial jest tak skonstruowany, że przy każdym incydencie i zwrocie akcji szybko dostrzeżemy kolejny przebłysk geniuszu, bo te same zwroty (niech będzie twisty) rozłożone są (ze swoją puentą) w czasie. Czasem przyjdzie nam zreflektować się po dłuższej chwili, że dana scena miała wpływ, lub będzie mieć uzasadnienie przy kolejnym odcinku. Jako „arcydzieło” plasuje się wśród najlepiej napisanych i zrealizowanych filmów, gdzie lata 80. służą jedynie by zaprezentować bum na rozwój komputerów, a nie by wybić się na żonglowaniu nostalgią i sentymentem, przebojami muzycznymi, czy artefaktami. Takich tu brak, bo serial jest kwintesencją treści i przy zaprezentowaniu ludzkiej pasji, potrafi mocno uzależnić tak jak trójka bohaterów uzależniła swoją determinacją kilka postaci z filmu. Ludzie nie tylko uwierzyli w pomysł, ale właśnie w ich umiejętności. Kiedy naprawdę było mi ciężko polubić MacMillana, to wierzyłem w niego do końca, nawet gdy wychodził sprzedawać kota w worku, Uśmiechałam się pod nosem i myślałem: „znam go, poradzi sobie”. Pierwszy sezon to ogromne emocje, dużo napięcia i sytuacji stresujących dla bohaterów, które dzięki wspaniałej realizacji, udzielają się również nam.
Twórcy: Christopher Cantwell, Christopher C. Rogers
Reżyseria: Juan José Campanella, Karyn Kusama, Johan Renck, Ed Bianchi, Larysa Kondracki, Jon Amiel, Daisy von Scherler Mayer, Terry McDonough
Scenariusz: Christopher Cantwell, Christopher C. Rogers, Jason Cahill, Dahvi Waller, Zack Whedon, Jamie Pachino
Obsada: Lee Pace, Scoot McNairy, Mackenzie Davis, Kerry Bishé, Toby Huss
Muzyka: Paul Haslinger
Zdjęcia: Nelson Cragg