Giallo wyjątkowo dużych aspiracji, gdzie kryminał swobodnie miesza się z gotykiem przy wymuskanej nutce perwersji i kilku kroplach onirycznej swawoli. Noc, kiedy Evelyn wyszła z grobu (La notte che Evelyn uscì dalla tomba) Emilio Miraglii trafił w mój gust bezsprzecznie, chociaż zauważyłem dość szybko, że potencjał tkwił w historii o wiele większy. Było to jednocześnie pierwsze giallo Miraglii, a do nurtu reżyser powrócił już rok później przy okazji The Red Queen Kills Seven Times (i był to ostatni film w jego krótkiej reżyserskiej karierze). Miraglia, twórca, który z niejednego gatunku chleb jadł tutaj jest również współautorem scenariusza, który to (scenariusz) kroczy dość pewnie po niepewnym mimo wszystko gruncie.
Głównym bohaterem jest lord Alan Cunningham (wcielił się w niego Anthony Steffen) postać z jednej strony tragiczna. Poznajemy go, gdy próbuje uciec ze szpitala psychiatrycznego. Nie jest z nim najlepiej, bo trawiony traumą po śmierci żony niejednokrotnie przechodzi załamanie nerwowe. Traci kontakt z rzeczywistością, a jednak lekarzom udaje się go wyprowadzić na prostą. Czyżby? Do zamożnego lorda, właściciela olbrzymiej fortuny powracamy po jakimś czasie, gdy szasta majątkiem i oddaje się perwersyjnemu hobby. Sprowadza do swojej posiadłości prostytutki, gdzie wciela się w rolę tyrana i przy sado-masochistycznej otoczce oddaje się lubieżnym czynom. Kobiety później znikają, a lord w końcu trafia na taką, której oddaje serce. Amory, szybki ślub i w kolejce do odziedziczenia spadku pojawia się kolejna osoba, żona. Można by sądzić, że pretendenci do otrzymania nieprzebranego bogactwa powinni być co najmniej rozeźleni, a jednak widz szybko zdaje sobie sprawę, że sprawa ma więcej niż jedno dno.
Noc, kiedy Evelyn wyszła z grobu to zwodniczy kryminał i dość intrygujący pomysł, by wywieść widza w pole (nie raz). Delikatna konstrukcja nie raz załamuje się pod naporem pytań, ale niesiony autentyczną ciekawością widz potrafi dość przychylnym okiem spojrzeć na wszystkie fabularne zawirowania i skróty. Duża zasługa w tym stylowych zdjęć Gastone Di Giovanniego i wspaniałej muzyki włoskiego kompozytora Bruno Nicolaia. Motyw przewodni z Noc, kiedy Evelyn wyszła z grobu to już u mnie szlagier, który przepięknie komponuje się z nieco odrealnioną miejscami akcją. Powracające w obrazach dramatyczne przeżycia lorda Cunninghama mają w sobie dużo poetyki, a w swojej stylistyce przypomniały mi późniejszy utwór mistrza Mario Bavy Lisa and the Devil. Być może Cecilio Paniagua, autor zdjęć Lisy zgarnął kilka pomysłów od Giovanniego. Nie można również zapomnieć o głównym aspekcie, z którym powinno wiązać się dobre giallo przede wszystkim, czyli piękne aktorki. Tych jest tu bez liku, a wypada wspomnieć chociażby główną rolę, która przypadła pięknej Marinie Malfatti (zagrała również w drugim giallo Miraglii). Oprócz niej na ekranie możemy podziwiać doświadczoną Erikę Blanc. Niestety jest tak, że niekiedy za urodą nie idzie w parze talent, bo przy niektórych zagraniach aktorów przydałoby się kilka dokrętek.
Noc, kiedy Evelyn wyszła z grobu to pozytywne zaskoczenie, któremu jednak, od strony realizacji przydałaby się twardsza ręka reżysera, mocniejsze tupnięcie nogą, a wyszedłby wtedy soczysty giallo gotyk, być może nawet aspirujący do miana kultowego.
Czas trwania: 103 min
Gatunek: giallo
Reżyseria: Emilio Miraglia
Scenariusz: Emilio Miraglia, Fabio Pittorru, Massimo Felisatti
Obsada: Anthony Steffen, Marina Malfatti, Enzo Tarascio, Giacomo Rossi Stuart, Umberto Raho, Erika Blanc
Zdjęcia: Gastone Di Giovanni
Muzyka: Bruno Nicolai