Asystentka

Setki, tysiące ludzi machnęłoby ręką na szereg tych zachowań. Tym bardziej, jeżeli nie dotyczą bezpośrednio nas. Raczej przyjmiemy wygodny konformizm biurowy, dobrą minę do złej gry, byle do 16. lub, jak w przypadku bohaterki filmu Asystentka, do późnego wieczora. Przecież na to stanowisko czeka za drzwiami 400 osób, jak w pewnym momencie usłyszy dziewczyna. Ale o co właściwie chodzi z tą Asystentką? O to, że Jane (Julia Garner) dusi się, uwiera ją każda niezdrowa sytuacja, ale stara się dzielnie wszystko przełknąć (w końcu coś zrobić). Jednak po drodze do jej żołądka siedzimy my, widzowie i czujemy wszystko to, czym Jane nasiąka.

Tytułowa asystentka pracuje w biurze producenta filmowego, grubej ryby z branży filmowej. Nie wiemy o kogo chodzi, wszyscy mówią o nim „on”. „Kiedy wraca?”, „Czy już przyszedł?”, „Dzwonił?”, zawsze „on”. Sposób przedstawienia filmowej akcji, sugestie świadczące o tym, że dochodzi na zapleczu do seksualnego wykorzystywania, ale i jawne przykłady mobbingu przedstawiają zakład pracy jak jaskinię lwa, gdzie owszem, robi się biznesy, ale przy okazji chodzi o wykorzystywanie pozycji. Wprost nie jest nic przedstawione, twardych dowodów brak, a większość podejrzeń odbywa się na podobnym poziomie jak w przypadku Wątpliwości Johna Patricka Shanley’a. Zmowa milczenia, przyzwolenie, w końcu zastraszenie („chcesz tu dalej pracować?”), to wszystko składa się na obrazek korporacyjnego horroru, gdzie ktoś z charakterem cichej szarej myszki jak Jane, może tylko wpaść pod obcas i zginąć.

Asystentka to reprezentant ery #metoo, ale nie ten krzykliwy, rozpędzony, wojujący, a raczej cichy i minimalistyczny. Ten sam minimalizm, oszczędność w formie (ciasne kadry, biuro, samochód, korytarz, korpo kuchnia) wzmacnia nastrój osamotnienia nowej pracownicy (niecałe dwa miesiące), która znajduje się w momencie granicznym, bo albo grypsujesz, albo wylatujesz. Mocny, ale też duszny i powolny. Wydarzenia i kolejne drobne incydenty wybudzają nasze neurotyczne drugie „ja”. Rozgrywki w podświadomości Jane wynikają z całego szeregu lęków i nie pomaga tu profesjonalizm i wykształcenie. Oczywiście Asystentka jest o tyleż intrygująca, że rzeczywiście wyroki jesteśmy w stanie wydać przed poznaniem drugiej wersji wydarzeń (te nigdy tu nie zostaną pokazane). Jest to o tyle kłopotliwe, że Jane (oprócz mobbingu, co jest oczywiście karygodne) nie jest narażona na inne zachowania. Kluczowe są tu jednak słowa „spokojnie, nie jesteś w jego typie” i brzmią nader niepokojąco. Asystentka to gesty, niuanse, spojrzenia i napięta mimika, wchodzący pod skórę temat, swędzenie i odliczanie czasu. Byle wytrwać do końca pracy, wrócić do domu i wziąć prysznic. Zapomnieć nie da rady, coś trzeba z tym zrobić.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 87 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Kitty Green
Scenariusz: Kitty Green
Obsada: Julia Garner, Jon Orsini, Rory Kulz, Migs Govea, Noah Robbins
Zdjęcia: Michael Latham
Muzyka: Noah Robbins