12 Hour Shift to przede wszystkim wspaniała idea wynikająca z potrzeby tworzenia kina ekspresyjnego i tego w oderwaniu od całego mainstreamu. 12 Hour Shift to thriller i komedia, horror i groteska, niezależna perła o podobnej wyrazistości (i niejako w tożsamym stylu) co twórczość Kevina Smitha z połowy lat 90. Wszystko tu jest oczywiście inne niż w Sprzedawcach, ale jednocześnie z niezwykle podobną siłą rażenia niezależnego obrazu, który ma świetny scenariusz i wyrazistych bohaterów (irytujących, sympatycznych, zabawnych).
Pull your shift together
12 Hour Shift to opowieść o jednej wyjątkowo długiej zmianie w pracy pielęgniarki w miejskim szpitalu. Mandy (doskonała Angela Bettis) nie jest wzorowym reprezentantem służby zdrowia i nawet nie stara się zmienić swojego podejścia do zawodu. Zresztą nie ma na to szans. Nie pozwala jej uzależnienie, sytuacja materialna i ogólne podejście do życia. Jest smutną, zgorzkniałą i ciągle spiętą kobietą w średnim wieku, która wygląda na 15 lat więcej niż ma w rzeczywistości. Jest zniszczona przeszłością, teraźniejszością, a za rogiem czeka przyszłość z kijem bejsbolowym. Swoje zrobiły narkotyki, a na 12 godzinną zmianę trzeba się przecież dodatkowo wzmocnić. I nawet pomimo tego, że Mandy jest uwikłana w handel organami, potrafi być wulgarna, ma na twarzy wypisane „spierdalaj”, to szybko ją polubicie. Nie do końca wiem z czego to wynika, ale mogę się domyślać. Ta sympatia wychodzi z filmowej akcji i z tego jak, nasza pielęgniarka radzi sobie z kłopotami i z ludźmi gorszymi od siebie, albo jak stara się sobie z nimi radzić.
Kłopotów natomiast będzie miała tej nocy co niemiara.
Najpierw ginie nerka, którą opchnęła na zapleczu szpitala swojej przygłupie kuzynce (przecudna Chloe Farnworth, numer jeden wśród tegorocznych irytujących filmowych bohaterów). Do szpitala trafia bandzior, któremu niespieszno spędzić resztę życia za kratkami, no i jest jeszcze przełożona pielęgniarek, która dociska wszystkich na każdym kroku. Nie zapominajmy również o najgorszym, pacjentach, którzy są jacy są, przede wszystkim strasznie męczący, bo nie dają swobodnie kręcić wałków.
12 Hour Shift wyprodukowany przez Davida Arquette (zagrał tu również jedną z ról), a wyreżyserowany przez Brea Grant jest dla mnie tym, czego obecnie szukam w niezależnym formacie. To totalna odskocznia od wymuskanych filmów Indie, które oczywiście bardzo lubię, ale są one jednak niekiedy bardzo do siebie podobne. 12 Hour Shift jest inny. Łączy humor, amatorskie wideo, niespodziewane momenty (elementy musicalu?), a ze swoim mikro budżetem wzorowo sobie radzi w każdej kwestii. Wielkie uznanie należy się każdemu aktorskiemu występowi, bo wszyscy zagrali tu tak, jakby byli obsadzeni w pierwszoplanowej roli. Nietrudno zauważyć, że 12 Hour Shift to spotkanie znajomych, koleżeński projekt, ale przekłada się to na wyśmienitą chemię. Tragikomiczny, jak ten finał, gdy po paru godzinach snu… zobaczcie zresztą sami.
Czas trwania: 86 min
Gatunek: komedia, horror
Reżyseria: Brea Grant
Scenariusz: Brea Grant
Obsada: Angela Bettis, Chloe Farnworth, David Arquette, Nikea Gamby-Turner, Kit Williamson
Zdjęcia: Matt Glass
Muzyka: Matt Glass