Zdaniem, które niejednokrotnie służyło za podsumowanie „afery” Allena było: To oskarżenie zostało gruntownie zbadane i uznane za nieprawdziwe. Co z tego, skoro podłe i paskudne oszczerstwo rzucone raz, potrafi przylgnąć na zawsze. Tak właśnie stało się z oskarżeniami, do których odnosi się w dużej części własnej autobiografii Woody Allen. Dlaczego zacząłem od tego? Inaczej nie można, bo do sprawy (i tych fragmentów w książce) nawiązuje sam tytuł. À propos niczego, to właśnie à propos czegoś czego nie było, co nie miało miejsca i co się nie wydarzyło Ta sama autobiografia jest skonstruowana właśnie w taki sposób, że ponura tonacja wbija się na ponad kilkadziesiąt stron, ale pomijając ten mroczny fragment życiorysu (z którym niestety jest już na stałe związany reżyser), ciemne barwy nie przenoszą się całą książkę.
Czy te same wydarzenia były jednocześnie pretekstem, by ów autobiografię napisać? Być może, bo przecież taka forma jest jednocześnie szansą na dobitne odcięcie się, przytoczenie raz jeszcze wszystkich sądowych werdyktów, wspomnienie konkretnych śledczych, badań, sytuacji z wariografami (od których uciekała Mia Farrow, oskarżająca, a skory do badania był Woody Allen). Trudno więc po całej lekturze patrzeć na autobiografię inaczej niż przez pryzmat oszczerstw. Kończąc jednak ten fragment, wypada podsumować, że z Woodym Allenem było tak jak z bohaterem filmu Polowanie, gdzie główną rolę zagrał Mads Mikkelsen.
Woody Allen to zabawny facet, a zaczyna swoją opowieść od „czasów radia” (to w filmie pod tym samym tytułem Woody Allen dał nieco wgląd w swoje dzieciństwo). Świetna (głośna) rodzina, typowe problemy, skromne życie. Woody Allen cały czas zastanawia się w swojej autobiografii, jak mylne przekonanie można wiązać co do jego osoby powołując się na tak powierzchowne rzeczy jak wygląd. Wiadomy wizerunek, okulary, sposób wypowiadania się, nieco flegmatyczna natura wskazują na osobę inteligentną, która najchętniej spędzałaby cały czas w bibliotece i każdy postronny widz nie zagłębiający się za bardzo w życiorys czy jakikolwiek doniesienia mógłby odnieść takie wrażenie. Nic bardziej mylnego, bo Woody Allen był dzieciakiem, który wolał spędzać cały czas grając w ukochany baseball niż przeznaczyć choćby pięć minut na naukę. Odbijało się to na stopniach i rodzice byli w nie lada kłopocie. Tak też ciągnie się opowieść Allena o własnych życiowych perturbacjach. Pisanie krótkich anegdot przeniosło się na pracę dla gazety, aż do pisania na pełen etat numerów dla komików, samodzielnych występów na scenie, pracy przy scenariuszach, pisania scenariuszy, reżyserii. Prosta droga, prawda? Allen miał w życiu wiele szczęścia, jak sam mówi. Był po prostu w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu. Nigdy nie uważał się za dobrego reżysera, nie zwracał uwagi na nagrody, ale też nie licz na to, że przeczyta Twoje krytyczne uwagi na temat najnowszego filmu.
Napisana żywym językiem, bardzo zabawna, ironiczna, popełniona przez człowieka, którego cechuje pełna świadomość na temat własnych neurotycznych przypadłości, dziwnych zachowań i działań, które, obserwowane z boku, można by skwitować jednym słowem: szalone. Woody Allen po lekturze À propos niczego, obecnie jednej z ciekawszych na rynku pozycji związanej z filmem, jest dla mnie tym samym człowiekiem, za którego uważałem go do tej pory. Dowcipny, wyrażający się z ogromnym szacunkiem do zawodu aktora, montażystów, scenografów, praktycznie wszystkich ludzi z branży. Styl Allena jest bardzo barwny, a dla czytelnika, który zna i lubi jego filmy to lektura obowiązkowa. Allen jako pisarz jest wręcz uzależniony od wybiegów poza główny tor opowieści, czyli chronologiczne przedstawienie swoich losów. Kończymy wprawdzie produkcją Rifkin’s Festival, który był kręcony w Hiszpanii, ale po drodze towarzyszymy krótkimi akapitami poświęconemu każdemu z tytułów, wzmiankami o występujących tam gwiazdach, opisem wydarzeń i incydentów. Allen potrafi czasem wybiec (na kilka stron) w innym kierunku, powrócić, zatrzymać się, zarzucić nas stosem anegdot i śmieszną opowiastką, ale zawsze wraca na tor. To niezmienny w swoich postawach domator związany z Nowym Jorkiem.
À propos niczego było potrzebne nie tylko Allenowi, ale też fanom, którzy być może martwili się, że jako twórca dramatycznie znosi te wszystkie oszczerstwa. Cóż, jako zadeklarowany mizantrop znosi to nie najgorzej, a na pewno lepiej niż zniósłby to przeciętny Kowalski. Żal tylko, że jedno rzucone oskarżenie wystarczyło co niektórym do odcięcia się od niego, porzucenia projektów, wymazania swojego nazwiska z filmu, zwrócenia gaży.
Wypełniona miłością do kina, kobiet, Nowego Jorku, obecnej żony. Wyśmienita, dostarcza sporo emocji, potrafi wzruszyć.
Autor: Woody Allen
Tłumaczenie: Mirosław P. Jabłoński
Ilość stron: 352
Oprawa: całopapierowa z obwolutą
Wydawnictwo: Rebis
Format: 160×226 mm