The Possessed

La donna del lago (The Possessed znany również pod poetyckim, lepiej pasującym do treści tytułem The Lady of the Lake) to połączenie kina arthouse’owego i dramatu psychologicznego.Jednak przede wszystkim The Possessed to proto giallo.

Bardzo nastrojowy, trzymający w napięciu, choć nieco rozgorączkowany. To uczucie łapie się doskonale w stan głównego bohatera. Ten (bohater) w chorobie, dosłownie, pozna prawdę o osobie, w której prawie się zakochał. Bernard przyjeżdża do małego miasteczka, które normalnie w sezonie przeżywa oblężenie turystów. Nie dzisiaj, gdy za oknem chlapa, a jesień już na dobre zadomowiła się ulicach. Okres przedzimowy to czas zadumy i wspomnień. Tak też miał zamiar spędzić ten czas Bernard. Przyjeżdża tu od dawna, a rok wcześniej poznał Tilde, piękną blondynkę, którą miał zamiar raz jeszcze spotkać, odświeżyć znajomość, być może liczył nawet na więcej. Rzeczywistość przyniosła brutalną prawdę. Tilde popełniła samobójstwo. Czy aby na pewno? Mnożą się pytania, po mieście krążyły plotki. Tilde miała odebrać sobie życie w hotelu gdzie zatrzymał się Bernard. Właściciel podobno zatuszował kilka dowodów. To potężny człowiek, a i portfel ma zasobny. Co się dokładnie stało? Tilde miała podcięte gardło. Bernard, chociaż w rozsypce, bo umknęła mu szansa na wielką miłość, zaczyna drążyć…

The Possessed to kino spojrzeń, znikających sylwetek na ulicy, zagadkowych znaków. Bernard spaceruje po mieście, spotyka się z domorosłym detektywem, który prowadzi zakład fotograficzny i twierdzi, że palce w morderstwie musiał maczać właściciel hotelu. To z pozoru bardzo sympatyczny i uczynny człowiek. Tak jak cała jego rodzina. The Possessed, chociaż nie przynosi nam szczególnej dozy okrucieństwa, ma pierwszorzędnie poprowadzoną akcję. Ta rozwija się niespiesznie, kluczy ścieżkami wydrążonymi we wspomnieniach, fantasmagoriach, czasem sennych marach (świetny pomysł na zdjęcia z mocnym kontrastem). Bernard i widz nie wie już, czy odtwarzane obrazy to urojenia wydarzeń, które nigdy nie miały miejsca, czy rzeczywiste chwile, które przeżył lub przeżywa główny bohater. Bardzo przekonująco w tej roli wypadł amerykański aktor Peter Baldwin. Cała zresztą obsada stanęła na wysokości zadania, a przywoływana we wspomnieniach Tilde jawi się tu niczym rasowa femme fatale (a i sama realizacja rzuca się czasami w ramiona kina noir).


Luigi Bazzoni buduje film na podstawie fali reminiscencji, wyściela swoje proto giallo sekretami, pustymi uliczkami, poetyką snu. Jego bohater próbuje objąć dwa światy, brutalny rzeczywisty i nierealny, wyśniony snem znad jeziora z upalnego lata zeszłego roku. 

Przepiękne klimatyczne zdjęcia Leonida Barboniego i niepokojąca chwilami muzyka autorstwa Renzo Rosselliniego dopełniają klimat filmu. Rodzący się gatunek został tu wyposażony w pełny rynsztunek. Jest ostrze, krew na gardle, czarne rękawiczki, kręte schody. Jest onirycznie, zagadkowo, czasem upiornie. Nawet jeżeli te wszystkie atrybuty pojawiają się w ilościach śladowych to wprawiony widz wie doskonale co zwiastują. Żółtego nurtu nic już nie jest w stanie zatrzymać.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 85 min
Gatunek: giallo
Reżyseria: Luigi Bazzoni, Franco Rossellini
Scenariusz: Giovanni Comisso (na podstawie powieści), Giulio Questi, Luigi Bazzoni, Franco Rossellini
Obsada: Peter Baldwin, Salvo Randone, Valentina Cortese, Pia Lindström, Virna Lisi
Zdjęcia: Leonida Barboni
Muzyka: Renzo Rossellini