Diabeł wcielony w filmie Antonio Camposa nie ma imienia, bo to (z kilkoma wyjątkami) bohater zbiorowy w tym dołującym, napisanym tylko na depresyjne nuty utworze z gatunku southern gothic. Ekranizacja prozy Donalda Raya Pollocka nie ma prostej fabuły, bohater nie zmierza z punktu A do B, nikt nikogo nie ściga, nie mści się, nie trwa w chorobie i nie towarzyszymy nikomu w drodze. Diabeł wcielony jest jak dół z wężami, do którego wpadło kilka wilków i parę wściekłych psów. Możemy tylko obserwować z góry jak wszystkie zwierzęta patrzą dziko na siebie, kąsają się, w końcu rozszarpują. Z tego samego dołu próbuje wydostać się młody chłopak, Arvin Russell (Tom Holland). W filmie trwa to długo, latami, dekadami.
Strukturalnie Diabeł wcielony to szereg opowieści, epizodów, esencja southern gothic z wydarzeniami rozgrywającymi się tuż po II wojnie światowej na południu Stanów Zjednoczonych. Opowieść prowadzona spokojnym głosem narratora dotyczy kilku postaci, a w centrum jest wspomniany Arvin. Nie pojawia się od razu, bo najpierw towarzyszymy jego ojcu, który walczył na Pacyfiku. Tam doświadczył okropieństw wojny, stracił na chwilę wiarę w Boga (mocny prolog, automatycznie przywołujący z mojej pamięci Ognie polne Kona Ichikawy z 1969 roku), ale gdy trzeba było, wrócił do modlitw ze zdwojoną siłą. Pojawiła się żona, w końcu dziecko, Arvin. Wysłuchujemy więc tych wszystkich historii o ojcu, który z czasem postradał rozum, o chorej matce, dalszych krewnych, seryjnych mordercach, przekupnym szeryfie, brutalnym świecie, szemranym pastorze. Gdzieś obok chichocze diabeł, który wije się na ziemi i patrzy na te wszystkie bogobojne owieczki, które wycierają sobie gęby Bożym słowem. a chwilę po opuszczeniu świątyni rozpalają w sobie, na nowo, ogień piekielny.
Film Antonio Camposa nie należy do najłatwiejszych, a przyzwyczajeni do klasycznej narracji widzowie, mogą poczuć się znużeni nielinearną akcją, która przeskakuje pomiędzy wydarzeniami, latami, wraca do sytuacji wcześniejszych po to, by pokazać dany moment z innej perspektywy. Ten „film o niczym” jest tak naprawdę ilustracją ciężkiego życia na południu w czasie, gdy nie ma pracy, jedzenia, bieda zagląda w oczy każdemu, bez względu na to czy jest zdrowy, chory, piękny czy brzydki.
W serwowaniu kolejnych nieszczęść, które spadają na Arvina od wieku dziecięcego Antonio Campos próbuje dorównać Martinowi Koolhovenowi. W tym znaczeniu jest tak samo konsekwentny i metodyczny jak twórca Brimstone. Tam jednak Liz (Dakota Fanning) miała o tyle łatwiej, że zło było widoczne i namacalne (pastor, w którego wcielił się Guy Pearce). Szukając innych podobieństw, wypada napisać, że Campos stoi w tym samym filmowym bagnie, w którym stał William Friedkin ze swoim Zabójczym Joe w 2011 roku. W wielu miejscach to obrazy tożsame. Przygnębiające, z nieciekawymi, ale charakterystycznymi twarzami, brudne i szorstkie, gdzie alkohol i puste spojrzenia przenikają przez filmową taśmę.
Fantastycznie sfotografowany przez Lola Crawleya, wypełniony liryczną muzyką i piosenkami, które notorycznie przebijają się z głośników szumiących, źle nastawionych odbiorników radiowych. Na uwagę zasługuje obsada, którą udało się pozyskać do filmu. Wprawdzie pierwsze skrzypce gra tu Tom Holland, ale Diabeł wcielony po prawdzie stoi epizodami. Tam zobaczymy Billa Skarsgårda, Roberta Pattinsona, Mię Wasikowską, świetnego Jasona Clarke’a. Wyprodukowany przez Jake’a Gyllenhaala Diabeł wcielony to definicja ponurego tonu i przykra prawda o tym, że są miejsca, z których możesz się wyrwać tylko siłą i przemocą. Ale to też prawda o tym, że nie da się ot tak uciec z tych miejsc. Czasem trzeba do nich wrócić, załatwić ostatnią sprawę i dopiero wtedy wszystko pogrzebać.
Czas trwania: 138 min
Gatunek: dramat, thriller, southern gothic
Reżyseria: Antonio Campos
Scenariusz: Antonio Campos, Paulo Campos, Donald Ray Pollock
Obsada: Robert Pattinson, Tom Holland, Bill Skarsgård, Mia Wasikowska, Jason Clarke, Sebastian Stan
Zdjęcia: Lol Crawley
Muzyka: Danny Bensi, Saunder Jurriaans