Bill i Ted, jeden z bardziej specyficznych filmowych duetów powraca. W jakim stylu? Keanu Reeves, czyli Ted w 1989 roku w czasie premiery Wspaniałej przygoda Billa i Teda miał 25 lat, dzisiaj ma 56. Alex Winter, filmowy Bill jest rok młodszy. Czy potrzebowaliśmy trzeciej części filmu i powrotu do jednej z najbardziej osobliwej serii w historii kina? Z pewnością nikt na to nie liczył, nie zastanawiał się nad tym i w gruncie rzeczy nikt tego nie potrzebował. A jednak wrócili i są idealni w swoim oderwaniu od reszty współczesnej kinematografii.
Bill & Ted Face the Music ze swoją fabułą mogli powstać w latach 90. To ten sam szalony, zwariowany koncept, przy którym na usta ciśnie się słowo „głupkowaty”. Ja jednak wymieniłbym „głupkowaty” na „uroczy”. Dodałbym „szczery” i „bardzo zabawny”. Scenariusz zawiera w sobie intrygę z rzędu kosmicznych. Bill i Ted nie próżnowali przez te wszystkie lata. Mają wspaniałe żony, świetne córki, które naturalnie przejęły bakcyla do muzyki i nagminnego używania „dude”, również sposób bycia i stylizację. A jednak pod tą kopułą szczęśliwości idealny wizerunek rodziny i garażowego bandu nie jest taką idyllą. Żonom czegoś brakuje, a sytuacji nie poprawia fakt, że panowie nawet na terapię małżeńską idą razem. Na ich zgodne (i wspólne) słowa: „Kochamy Was” w kierunku żony (żon) terapeuta może zareagować tylko zdziwieniem. Bill i Ted są jednością. Myślą tak samo, słuchają i mówią tak samo. To najlepsi przyjaciele, więc i żony powinny być szczęśliwe, bo to przecież jedna ferajna. Właściwa akcja zawiązuje się w momencie, gdy nasi bohaterowie usłyszą deadline w sprawie swojego starego postanowienia. Może nie pamiętacie, ale swego czasu zobowiązali się napisać piosenkę, która miała zjednoczyć cały świat. Od tamtego czasu, zamiast koncertować na wielkich stadionach, śpiewali co najwyżej zabawiając znajomych na imprezach weselnych (i kończyło się to z reguły dramatycznie, bo panowie w związku z brakiem sukcesów za bardzo uderzyli w awangardę). Teraz zostają zabrani do przyszłości i słyszą, że mają czas do 19:17 (raptem 70 minut), by ów utwór skończyć i zaprezentować. To nie lada wyzwanie.
Wydarzenia w Bill & Ted Face the Music przebiegają dwutorowo. Chłopaki wykorzystują maszynę do podróży w czasie (stara dobra budka telefoniczna) i przeskakują o kilka lat do przodu, mając nadzieję, że ich o kilka lat starsi odpowiednicy rzeczoną piosenką już wymyślili. Natomiast Theodora „Thea” Preston (Samara Weaving) i Wilhelmina „Billie” Logan (Brigette Lundy-Paine) przenoszą się w znaczące dla muzyki momenty w historii ludzkości i zbierają inspirację potrzebne do napisania przeboju.
Bill & Ted Face the Music to esencja lat 90. ale bez żerowania na estetyce, czy używania na siłę odniesień do innych tytułów. W zasadzie trudno mi pisać o jakiejś nostalgii, bo chociaż Billa i Teda szanuje za ich niekontrolowane szaleństwo, to powrotu szczególnie nie potrzebowałem. To był swego rodzaju hit z czasów VHS, ale też film na tyle oryginalny, że trudno go było do czegoś porównać. Może mógłby stanąć ramię w ramię ze Światem Wayne’a? Może. Przygody Billa i Teda były dziwne, przemieszczali się w czasie przy użyciu telefonicznej budki, a większość dialogów rozpoczynali lub kończyli „Hey Dude!”. Tyle większość z widzów zapamiętała.
Dean Parisot, reżyser (w 1999 roku nakręcił Kosmiczną załogę, która łapie się poniekąd w konwencję Billa i Teda) pokazał jak odnieść się z klasą nawet do tak frymuśnego filmowego tworu. Zrobił to tak, jakby nic się nie zmieniło w tym świecie. Obraz jest więc nakręcony z taką samą odjechaną manierą i prowadzony w podobnie cudaczny sposób, a aktorzy grają jakby byli postaciami z kreskówek.
Ale to też wielka rodzinna impreza, a zaangażowani w projekt Keanu Reeves i Alex Winter wraz z kilkoma powracającymi do filmu znajomymi twarzami sprzed 30. lat nie dość, że doskonale się na planie musieli bawić to przełożyło się to na efekt końcowy, bardzo lekki, ciepły i kipiący chemią.
Historia niesie się sama,. Trudna do przekazania i przedstawienia, ale też niezwykła i jak zawsze, kuriozalna (tutaj to plus). W jakim filmie znajdziecie sceny, gdy Jimi Hendrix spotyka się z Mozartem? Bill & Ted Face the Music to niezła rozrywka i dużo dobrej muzyki. To też jedna z bardziej wyluzowanych tegorocznych produkcji.
Gatunek: komedia, muzyczny
Reżyseria: Dean Parisot
Scenariusz: Chris Matheson, Ed Solomon
Obsada: Keanu Reeves, Alex Winter, Kristen Schaal, Samara Weaving, Brigette Lundy-Paine, William Sadler
Zdjęcia: Shelly Johnson
Muzyka: Mark Isham