Ostatnie minuty na wolności mechanika Lino (Alban Lenoir) upływają w sposób co najmniej widowiskowy. Ten specjalista i pasjonat konstruowania samochodów taranów przebija się przez ścianę sklepu jubilerskiego (tam według planu miał zostać), ale siła rozpędu prowadzi go przez kolejne ściany, aż na zewnętrzną ulicę, gdzie daje się złapać policji. Taki talent nie może się jednak marnować w więzieniu. Na specjalnych warunkach dołącza (praca w dzień, nocka w celi) do specjalnej brygady zwalczającej przemytników, którzy zrobili sobie wolne od policji na francuskich szosach. Mają szybsze auta, są zdesperowani, umykają pościgom. Lino wzmacnia konstrukcje policyjnych radiowozów, zyskuje zaufanie dowódcy grupy Charasa (Ramzy Bedia). Wszystko jest na dobrej drodze, by Lino mógł skrócić sobie wyrok. Zresztą, jak widać i jemu niespieszno do powrotu za kratki. Gdy idzie za dobrze, coś musi się zepsuć, prawda? Głupi przypadek sprawia, że zostaje zdemaskowany skorumpowany policjant, notabene pracujący w rzeczonej brygadzie. W jednej sekundzie wszyscy zrywają maski, pokazują prawdziwe oblicza, zmieniają się priorytety i umacniają motywacje, w które co ważne z miejsca wierzymy.
Zagubiona kula to jedna z większych niespodzianek z działu Netflix Original. Francuski film z jednej strony przypomina kino sensacyjne wykrojone od sztancy, ale gdy zbliżymy się do niego, przypatrzymy się szczegółom, okaże się, że ma do zaoferowania o wiele więcej. Co znamienne, atuty wychodzą ze strony najmniej oczekiwanej. Zagubiona kula to rzecz jasna solidny film akcji, ale przy okazji to ten rodzaj obrazu, który pomija wiele rzeczy i wątków, a twórcom nie tylko uchodzi to na sucho, ale działa w sposób naturalny na korzyść.
Nie do końca wiadomo bowiem jak przestępcy w mundurach zarabiają pieniądze. Nigdy nawet nie wspomniano o tym, jakie koneksje ma Lino w świecie przestępczym. Nie dowiemy się również jaki charakter mają przestępcze działania. Te z reguły w innych filmach wybrzmiewają na pierwszym planie fabuły, a tutaj stanowią tylko tło. Motywacja, a zaraz po tym akcja jest przez to jasna i niezwykle wiarygodna. Lino musi szybko udowodnić swoją niewinność, antagonista szybko dorwać Lino, by prawda nie wyszła na jaw. Wszystkie wnioski wyciągamy w trakcie filmowych wydarzeń. Poza tym ,co najważniejsze, Guillaume Pierret nie robi nic, by przypodobać się widzom złaknionym pościgów, pięknych samochodów, spektakularnych strzelanin. Na francuskiej prowincji przestępcy jeżdżą samochodami z francuskich prowincji. Bójki to rodzaj szamotaniny (bądź co bądź bardzo efektownej) z użyciem przedmiotów z otoczenia. Nikt tu przecież nie kształcił się w sztukach walki, ani nie odkładał zaskórników by kupić lśniące Lamborghini. Samochody służą do transportu i taranowania wozów policyjnych, a nie łapania ich w piękne kadry i umieszczanie na filmowych okładkach. Najlepiej do obrazu Pierreta pasuje kolokwialne „kino bez ściemy”. Gdy pochylimy się jeszcze bardziej nad dziełem francuskiego reżysera i gdy z pokorą przyjrzymy się drodze, którą wybrał doceniamy tytuł jeszcze bardziej. Słowa, które malkontentom powinny cisnąć się na usta to przede wszystkim „sztampa”. Ale jakże inna to jest sztampa! W Zagubionej kuli i widz traktowany jest serio, a i postaci z filmu uczciwie. Tu nie ma superbohaterów, pościgi są krótkie acz intensywne, bójki karczemne, ale z taką choreografią, że są aż nadto satysfakcjonujące. Zagubiona kula oferuje kilka naprawdę niezłych pomysłów, dobre zwroty akcji, muzykę, która dobrze konfrontuje się z obrazem i bohatera, w którego przemożną potrzebę zmiany własnego życia, uwierzyłem.
Jeżeli nowe kino akcji z Francji ma tak wyglądać, to zacieram ręce na kolejne tytuły.
Patryk Karwowski
Gatunek: akcja
Reżyseria: Guillaume Pierret
Scenariusz: Guillaume Pierret, Alban Lenoir, Kamel Guemra
Obsada: Alban Lenoir, Nicolas Duvauchelle, Ramzy Bedia, Stéfi Celma, Rod Paradot
Zdjęcia: Morgan S. Dalibert
Muzyka: André Dziezuk