Film Twarz Małgorzaty Szumowskiej bardzo długo znajdował się na mojej „kupce wstydu”. Obraz polskiej reżyserki, który otrzymał prestiżowego Srebrnego Niedźwiedzia w Berlinie umknął mi gdzieś wśród natłoku filmów w 2017 roku. Pamiętam jedynie, że jego odbiór w Polsce był dość zróżnicowany, co często jest cechą dobrych filmów. Teraz, gdy pandemia Covid-19 przekonała mnie do dołączenia do grona użytkowników Netfixa, a film Szumowskiej pojawił się na platformie, miałem okazję ten obraz zobaczyć. Niestety, moje odczucia po seansie są bardzo dalekie od entuzjazmu.
Wypadek i odrzucenie.
Bohaterem filmu jest Jacek (Mateusz Kościukiewicz), młody mężczyzna, fan muzyki metalowej, typ marzyciela i outsidera z trudem akceptowany przez lokalną społeczność polskiej prowincji. Jacek nosi długie włosy i marzy o wyjeździe za granicę, czym wzbudza niechęć (lub nawet wrogość) także wśród najbliższej rodziny. Bratnimi duszami w życiu bohatera są dwie ważne dla niego kobiety: siostra grana przez Agnieszkę Podsiadlik oraz narzeczona z sąsiedniej wsi – Dagmara (Małgorzata Gorol). Podczas pracy przy budowie gigantycznego pomnika Jezusa, jak dumnie podkreślają jego pomysłodawcy, większego niż ten w Rio (czytelne nawiązanie do historii słynnego pomnika Jezusa w Świebodzinie). Jacek ulega bardzo groźnemu wypadkowi, wskutek czego konieczna okazuje się operacja przeszczepu twarzy. Gdy bohater po zabiegu wraca do rodzinnej miejscowości, zostaje odrzucony przez lokalną społeczność. Przechodnie spoglądają na niego z mieszanką strachu i obrzydzenia w oczach, matka nie rozpoznaje w nim syna i myśli o sprowadzeniu egzorcysty, narzeczona nie chce go widzieć, dzieci z okolicy uciekają na jego widok. Czy w nowej rzeczywistości ma szanse odnaleźć szczęście?
Obraz INNEGO na prowincji.
Małgorzata Szumowska jest jedną z tych autorek, które potrafią opowiadać o polskiej rzeczywistości i jej bolączkach językiem na tyle uniwersalnym, że jej kino jest rozpoznawalne i cenione poza granicami naszego kraju. Przyznam, że bardzo lubię to kino. Zwłaszcza subtelne (poza zakończeniem) W imię , czy Body/Ciało – mądrą słodko-gorzką opowieść o przepracowywaniu traumy (i tej indywidualnej, i tej społecznej). W Twarzy reżyserka sięga po podobny koncept, jaki zastosowała Magdalena Łazarkiewicz w filmie Powrót. Mamy zatem figurę Innego, który będąc kiedyś częścią lokalnej społeczności powraca do niej po wydarzeniu, które go odmieniło do tego stopnia, że nie mieści się już w wyznawanej przed daną społeczność normatywności. U Łazarkiewicz do domu na polskiej prowincji powracała dziewczyna z duszą pokaleczoną piekłem przymusowej prostytucji, u Szumowskiej wraca mężczyzna z pokaleczonym ciałem. Konstrukcja obu filmów również jest do siebie podobna. Tu i tu mamy mechanizmy społecznego ostracyzmu i pasywnej agresji. W obu produkcjach mamy również rytuały rodzinne, tj. jak wspólne spożywanie świątecznych posiłków, które pozbawione międzyludzkiej empatii stają się, niestety, puste. Jednak o ile reżyserka „Powrotu” stara się, przynajmniej na początku swojego filmu, grać półcieniami i tworzyć obraz nieco zniuansowany, tak Szumowska od samego początku nie bierze jeńców i nie ma zamiaru bawić się w żadne subtelności. Świat polskiej prowincji w filmie wypełniony jest przez okrutne dzieci, obłudnych fanatyków religijnych, rasistów i ksenofobów, wiecznie pijanych szwagrów oraz pazernych i lubieżnych księży. Niemal wszystkie postacie są groteskowe i odpychające. Oczywiście, ktoś tu może zripostować, że takie przedstawienie świata wymusza trochę konwencja filmu. W końcu Twarz to czarna komedia, a komedia zawsze jest krzywym zwierciadłem. Niemniej, po pierwsze, nie unieważnia to mojego największego zarzutu jaki mam do tego filmu, a o którym napiszę później, po drugie, dzieło Szumowskiej średnio sprawdza się jako czarna komedia, bo zadziwiająco mało tu humoru, który byłby czymś więcej, niż prostym szyderstwem. Nie przekonani będą również ci widzowie, którzy chcieli się czegoś dowiedzieć o kondycji ludzkiej i społecznej współczesnych Polaków. Nie dowiedzą się, ponieważ w tym filmie nie ma ludzi, są tylko ideologiczne figury przedstawiające najgorsze stereotypy na temat mieszkańców prowincji. Nawet siostra głównego bohatera, która stanowi jedną z nielicznych pozytywnych postaci filmu, jest raczej figurą „ostatniej sprawiedliwej”, niż człowiekiem z krwi i kości.
Brak ciekawości świata.
Tu dochodzimy do największego mojego problemu z filmem i rzeczy, która mnie, po ludzku, w nim najbardziej smuci. Szumowska w Twarzy próbuje opowiedzieć o miejscach i ludziach, których, mówiąc delikatnie, bardzo umiarkowanie rozumie. W swoim filmie dotyka kwestii ludowej religijności, którą rozumie jeszcze słabej. Nie musi być to zarzut, bo jak pokazało już wiele filmów, takie spojrzenie niejako z zewnątrz, „z poza wspólnoty”, może być ożywcze i intelektualnie ciekawe, gdyż daje możliwość wychwycić rzeczy i zjawiska trudne do uchwycenia dla kogoś zanurzonego w danej wspólnocie, a przez to na pewne kwestie bardziej uodpornionego. Jednak by tak się mogło wydarzyć, osoba patrząca z zewnątrz musi być choć trochę zainteresowana tym, na co patrzy. Tymczasem u Szumowskiej nie widzę choćby cienia ciekawości wobec tego czego nie zna i nie rozumie. Każda, nawet czyniona w szlachetnych intencjach, krytyka jakiegoś zjawiska bez chociażby próby jego zrozumienia musi być skazana na jałowość. Część krytyków zarzuca reżyserce Twarzy, że jest w swojej diagnozie za ostra, ale nie to wydaje mi się tu największym problemem. Czasem twardy społeczny pazur pozwala mocno postawić kilka pytań, wyostrzyć widzenie jakichś zjawisk. W tym sensie to nie musi być wada, o ile się rzeczywiście jakiekolwiek pytania zadaje. Szumowska tego nie robi, bo interesuje ją jednie publicystyczna rozprawka o złych i zakłamanych ludziach z prowincji. Wychodzi z tego obraz przede wszystkim nierzetelny.
Zmarnowana szansa.
Od strony warsztatowej Twarz prezentuje się imponująco. Ogromne wrażenie robią znakomite, nieco odrealnione, zdjęcia Michała Englerta nadające całości wygląd mrocznej baśni. Świetnie dobrany jest również soundtrack często pełniący funkcję metakomentarza do wydarzeń przedstawianych na ekranie. Szumowska jest na tyle uzdolnioną reżyserką, że potrafi bardzo sprawnie opowiadać filmową historię. Momentami, gdy stara się zuniwersalizować doświadczenie głównego bohatera, wychodzi z tego przejmujący film o wyobcowaniu i ludzkiej nietolerancji. Niestety, takich momentów jest w filmie zaledwie kilka. Za mało, by przykryć: mielizny scenariusza, brak ciekawych postaci, czy do bólu karykaturalną wizję rzeczywistości. Miał być mocny obraz współczesnej Polski, wyszedł arthouse’owy Patryk Vega.
Marek Nowak
Czas trwania: 91 min
Gatunek: dramat, komedia
Reżyseria: Małgorzata Szumowska
Scenariusz: Małgorzata Szumowska, Michał Englert
Obsada: Mateusz Kościukiewicz, Agnieszka Podsiadlik, Małgorzata Gorol, Roman Gancarczyk
Zdjęcia: Michał Englert
Muzyka: Adam Walicki