W The Case of the Scorpion’s Tail, trzecim pełnometrażowym filmie Sergio Martino, powraca motyw z układaniem puzzli przez inspektora policji. Podczas jednego z kilku przesłuchań z puzzlami pomaga oskarżony o morderstwo. Układanie można oczywiście odczytać jako metaforę śledztwa, ale ja w tych samych puzzlach widzę całą strukturę scenariusza.
Inaczej bowiem nie mogę myśleć o filmie poskładanym z najlepszych pomysłów wyciągniętych od innych reżyserów. Sergio Martino może i nie pochwalił się tutaj własnym podpisem, ale ta sama układanka z elementami wykorzystywanymi wcześniej w kilku filmach, o dziwo, przedstawia w rezultacie obraz przemyślany i bardzo wciągający. Gdybyśmy nie znali arcydzieła Hitchcocka (nie można wspomnieć którego) i jednego z mistrzowskich forteli Hitcha, albo jeżeli nie widziało się wcześniej Powiększenia Antonioniego (choć tutaj to raptem jedna niekoniecznie istotna, choć wyraźnie nawiązująca scena), to film Martino można by uznać za wybitnie oryginalny. Jednak hity włoskiego przemysłu filmowego, ale też te światowej kinematografii, nie zostały zbudowane przecież tylko na utworach od początku do końca oryginalnych. Ernesto Gastaldi, scenarzysta i stały współpracownik Martino posiadł tę sztukę wyjątkowo zasadnego i przemyślanego kopiowania. Tutaj, w The Case of the Scorpion’s Tail odczytuję wykorzystane inspiracje jako niezbędne do przedstawienia kolejnego fantastycznego giallo.
Intryga szybko wpada w tory klasycznego kryminału, a gdy się jej przyjrzeć z bliska to wygląda niemalże jak sprawa dla któregoś z amerykańskich detektywów, choćby dla porucznika Colombo. Piękna, jeszcze nie bogata Lisa Baumer (Evelyn Stewart) korzysta z życia w ramionach kochanka, w czasie gdy jej małżonek ginie w eksplozji pasażerskiego samolotu, którym podróżował. Jest jednym z wielu na pokładzie, ale to wokół jego fortuny rozpisana jest filmowa intryga. Milion dolarów odziedziczyć ma Lisa. Wystarczy jeszcze lot do gorącej Grecji, wizyta u notariusza i kilka podpisów. Okazuje się, że po spadek ręce wyciąga kilka osób. Znajduje się kochanka zmarłego, ubezpieczeniowy agent ma przyjrzeć się sprawie, a w Londynie (gdzie akurat przebywa Lisa) kobietę zaczyna szantażować kochanek narkoman. Ma podobno listy, w których Lisa życzy śmierci mężowi. Droga po pieniądze nie jest więc łatwa, a z podjętą już gotówką, jak się zaraz okaże, będzie jeszcze trudniej.
W trakcie oglądania The Case of the Scorpion’s Tail tylko przez chwilę towarzyszy nam uczucie, że gdzieś to widzieliśmy. Pojedyncze przebłyski pojawiają się w trakcie seansu jeszcze kilkukrotnie, ale żaden z nich nie odbiera frajdy z obcowania z dziełem Martino. Dobre giallo powinno mieć dobrze zaaranżowane morderstwa, dobrą tajemnicę, piękne kobiety, napięcie, koniecznie tajemniczą muzykę. O kilku charakterystycznych wyznacznikach też warto wspomnieć: czarne skórzane rękawiczki, kręte schody, dzwoniący telefon w środku nocy ze złowieszczym głosem po drugiej stronie.
The Case of the Scorpion’s Tail wyprodukowany przez Luciano Martino, brata Sergia, ma wszystkie wymienione elementy doskonale zresztą spreparowane, więc powinno być uznane za co najmniej bardzo dobre. I takie jest. Potrzebnego nastroju dostarcza muzyka Bruno Nicolai. Geniusz kompozycji polega na tym, że Włoch płynnie i niemal niezauważalnie potrafi przejść z ilustracji, która kreuje w naszej wyobraźni niebezpieczeństwo, by zaraz po tym uspokoić ton, a na finiszu przejść w niczym nieskrępowaną wakacyjną nudę. To przecież Grecja, śródziemnomorski klimat, piękne jachty i po raz kolejny piękne kobiety (Anita Strindberg i Evelyn Stewart). Miejsce akcji onieśmiela słonecznymi promieniami, śliczne Włoszki przyprawiają o ból głowy, a twardzi i pewni siebie mężczyźni wzbudzają zazdrość.
The Case of the Scorpion’s Tail jest jak wspaniale przygotowany koktajl ze wszystkich składników, które znasz, a ich degustacja może sprawić tylko przyjemność. Jest groźny, ale też rozluźniający. Potrafi być zabawny (dialogi pomiędzy Peterem Lynchem, agentem, w którego wcielił się George Hilton, a inspektorem policji). Zabrakło mi kropki nad i, pewnego puszczenia oka i filuternego uśmieszku po finale, ale o tym mogę podyskutować tylko z kimś, kto film widział.
Patryk Karwowski
Czas trwania: 98 min
Gatunek: giallo
Reżyseria: Sergio Martino
Scenariusz: Eduardo Manzanos, Ernesto Gastaldi, Sauro Scavolini
Obsada: George Hilton, Anita Strindberg, Alberto de Mendoza, Janine Reynaud, Luis Barboo
Zdjęcia: Emilio Foriscot
Muzyka: Bruno Nicolai