Łaknienie to najbardziej bolesny i niewygodny film od lat. To pewnik. Główną bohaterką jest Hunter (Haley Bennett), wyciszona dziewczyna, która stała się dopełnieniem idealnego świata Richiego. Richie Conrad buduje swój świat pod czujnym okiem rodziców, bogatego ojca i ułożonej matki.
Hunter jest jak komponent, mały trybik, który raz wsadzony w maszynę powinien działać bez zarzutu. Dziewczyna nie powinna się przecież niczym martwić. Nie powinna nic czuć, przeżywać i nic nie powinno sprawiać jej problemów, a tym bardziej wpędzać w troski. Jej jedynym zadaniem jest mówienie „kocham Cię”, czekanie do wieczora z ciepłym posiłkiem, na dobry sen koniecznie seks, a w następstwie rzecz jasna ciąża. Co ma innego robić? Przecież nic nie potrafi, jak później usłyszy.
Obrazek jest już prawie pełny. Jednak Hunter w tym życiu skopiowanym z okładek żurnali w jakiś nieświadomy sposób (być może to reakcja organizmu) zaczyna czuć się nieswojo. Buntuje się, stawia opór po to, by odzyskać kontrolę nad czymkolwiek i wpływ na cokolwiek. Zaczyna połykać przedmioty, kostkę lodu, małą kulkę, pinezkę.
Już w trakcie seansu widzowi nasuwa się kilka interpretacji, bo film operując tak sugestywną metaforą w postaci połykania przedmiotów przez samotną dziewczynę złapaną w pajęczą sieć idealnego życia, do „zabawy” w interpretację wręcz zmusza. I gdy szukałem najlepszej drogi do próby zanalizowania istoty rzeczy, spojrzałem raz jeszcze na plakat, który z taką świadomością przedstawia charakter Łaknienia. Na pierwszy rzut oka prezentuje pewną doskonałość. Dziewczyna z nieco beznamiętnym spojrzeniem zatopiona jest w cukierkowych barwach. Wszystko lśni jednak jakąś ułudą, ale też sprawia wrażenie, że nie ma tu nic do poprawy. Z tego obrazka, na tym samym plakacie wyłapujemy pinezkę, która jest jak ostatnia deska ratunku. Decyzja o jej połknięciu jest prawdopodobnie jedną z niewielu jakie ostatnio Hunter podjęła samodzielnie. To też ostatnia deska ratunku, na chwilę przed znalezieniem się w miejscu, w którym od dawna jest matka Richiego, w okowach fałszu i ciągłej symulacji.
Jest więc Łaknienie filmem o odzyskiwaniu kontroli i o zrywaniu tej idealnej pajęczyny, która krępuje ruchy i wszelkie samodzielne decyzje. Samo połykanie można oczywiście interpretować na inne sposoby i mam wrażenie, że za każdym razem będzie to po części prawda. Możemy bowiem posłużyć się przykładem kobiety, która przy każdym upokorzeniu przełyka gorycz i zapomina o dumie.
Pierwszy pełnometrażowy film Carlo Mirabella-Davisa z pewnością niejednego widza wprowadzi w konsternację, wstrząśnie tych delikatnych, niektórzy się oburzą co do niektórych decyzji głównej bohaterki. Jednak finał odczytuję bardzo pozytywnie, nawet jeżeli stanie ością w gardle członkom fundacji Ordo Iuris. Cóż, to kwestia przekonań i postrzegania jednostki, prawa do jej decyzji i wolności. Rzeczywiście film dotykający szerokiej problematyki związanej z rolą kobiety w systemach opresyjnych nie mógł mieć dosadniej zaprezentowanej metafory. Bynajmniej nie chodzi tu o krytykę, a raczej o zachęcenie do dyskusji. Przecież wielu osobom może odpowiadać los i „wygoda” Hunter i nie można mieć o to do nich pretensji.
Rzecz jasna ortodoksyjni fani gatunku mogą poczuć się zawiedzeni, bo język horroru znany im z innych produkcji niemalże tu nie istnieje. Dramat rozgrywający się w domowych zaciszach o takim znaczeniu rzadko wybrzmiewa z jawną brutalnością. Tutaj na wszystko potrzeba czasu, a i skutki działań są inne. Z biegiem lat odcinane są kolejne decyzyjne możliwości, przestajesz mieć wpływ na cokolwiek, poddany nurtowi dobijasz do brzegu, bez czucia. Według mnie horror w Łaknieniu istnieje. Jest cichy, schowany, nikt z zewnątrz (jak goście na licznych przyjęciach u państwa Conrad) nie ma prawa go zauważyć, bo rozgrywa się głęboko wewnątrz osoby.
Patryk Karwowski
Czas trwania: 94 min
Gatunek: dramat, horror
Reżyseria: Carlo Mirabella-Davis
Scenariusz: Carlo Mirabella-Davis
Obsada: Haley Bennett, Austin Stowell, Denis O’Hare, Elizabeth Marvel, David Rasche
Zdjęcia: Katelin Arizmendi
Muzyka: Nathan Halpern