Zaczyna się od próby ucieczki z tego, jak się wydaje, złowrogiego miejsca. Potajemnie, bez wiedzy reszty domowników, ojciec próbuje wyrwać śpiące dziecko z opresji. Wyciąga je w środku nocy z ogromnej posiadłości, odpala samochód i znika w ciemności. To się nie udaje, dochodzi do wypadku, chłopiec zostaje sparaliżowany. Do domu wracamy po latach. Porządki jakie tu panują zakrawają do miana rygorystycznego matriarchatu. Jest więc ona, Elena (Francesca Cavallin), niech będzie królowa tego gniazda. Wszyscy pracują na wspólne dobro, nie można opuszczać posiadłości, każdy ma działać w imię wyższego dobra, który tutaj nazywany jest „celem”. Nie do końca wiadomo jaki jest motyw tego działania, ale przedsięwzięte środki do utrzymania rygoru są co najmniej bezwzględne.
Określenie włoski horror gotycki z pewnością nie wystarczy do złapania w nawias tego czym Gniazdo jest. Sam film wymyka się jasnej próbie zdefiniowania, chociaż widać liczne inspiracje europejskimi twórcami. Jest i trochę z Kła Giorgosa Lanthimosa, estetyka i tonacja zahacza o dokonania Guillermo del Toro, a przez naturalne powinowactwo z grozą przebija tu opowieść inicjacyjna. Samuel, chłopiec na wózku, który jest w centrum opowieści ma szansę poznać świat zewnętrzny i jego uroki dzięki nowo przybyłej Dominice. Są rówieśnikami, ale o wiele bardziej dojrzała i doświadczona dziewczyna jest jak dynamit w uporządkowanym, pełnym obostrzeń świecie wycofanego chłopaka.
W gruncie rzeczy horror, bo przynależność gatunkowa jest raczej jasna, Roberto De Fei oferuje zbyt dużo niespodzianek jak na jeden seans. Ciężar atrakcji załamuje delikatną konstrukcję scenariusza i przez to kilka wątków nie ma prawa być wykończonych. Pozostają pytania, a większość dopowiadamy sobie sami. Jednak Gniazdo broni się tym, że Roberto De Feo wie jak wykorzystać lokalizację, przechodzi zgrabnie pomiędzy konwencjami, opowiada wykorzystując nowoczesne metody, zaprzęga do akcji konwencje koszmarnego snu, rzuca w nas kłamstwami, sprawnie kontroluje dwuznaczne sytuacje. Z biegiem akcji (a po prawdzie to dość szybko) jesteśmy bardzo podejrzliwi co do samej intencji przedstawienia opresyjnych warunków wokół głównego bohatera, Samuela. Może coś kryje się pod tą katorżniczą niemal próbą okiełznania cyklu dnia, pracy dla wyższego dobra i kontrolowania życia rozwijającego się chłopaka w każdym aspekcie.
Gniazdo to całkiem udany mariaż kilku stylów, w które dopasowali się idealnie aktorzy. Wypada pochwalić 14 letniego Justina Korovkina, dla którego jest to ekranowy debiut (małe uzupełnienie: Justin Korovkin zagrał wcześniej w filmie The Book of Vision kręconym na przełomie 2017 i 2018 roku, który premierę zaliczy we wrześniu 2020 roku). Delikatny chłopak na wózku z jednej strony jest wciśnięty w system zarządzonych restrykcji, z drugiej wyziera z niego ciekawość, która wybucha wraz z pojawieniem się nowego domownika.
Z gotycką oprawą tytuł kryje w sobie o wiele więcej niż wynika z odkrytych na wstępie kart. Prezentacja tłumionych instynktów musi do czegoś prowadzić, strach przed światem zewnętrznym nie może brać się z niczego. Wiemy, że w finale przyjdzie nie tylko rozwiązanie wszystkich tajemnic, ale i z pewnością jakiś nagły zwrot. Warto dla demonicznego Christiana (Maurizio Lombardi), pięknej gotyckiej rezydencji, finału.
Czas trwania: 107 min
Gatunek: horror
Reżyseria: Roberto De Feo
Scenariusz: Roberto De Feo, Lucio Besana, Margherita Ferri, David Bellini
Obsada: Francesca Cavallin, Justin Korovkin, Ginevra Francesconi, Maurizio Lombardi
Zdjęcia: Emanuele Pasquet
Muzyka: Teho Teardo