Wypada to napisać na początku, bo pewnie większość, jeśli nie wszyscy czytelnicy zaznajomieni z sylwetką pisarza, chcieliby znać odpowiedź na pewne pytanie. Nie, Abominacja to nie jest powieść grozy. Abominacja to złożona przygodowa powieść historyczna, ale i szpiegowski thriller z licznymi emocjonującymi elementami dramatycznymi. Groza wynika tu naturalnie z fabuły powieści, bo inaczej nie sposób odnieść się do warunków jakie otaczają głównych bohaterów. Jednak ta sama groza czai się również za tłem wydarzeń i związana jest mocno z sytuacją w Europie w latach 20. ubiegłego wieku.
Rzeczywiście, Dan Simmons, amerykański pisarz kojarzony przede wszystkim z literaturą science fiction i fantasy, odszedł od swojej ulubionej tematyki na rzecz przedstawienia powieści ze wszech miar realistycznej. Za taką właśnie uważam Abominację, powieść o ekspedycji poszukiwawczej na Mount Everest w 1925 roku. Simmons wykorzystał w swojej historii wydarzenia z czerwca 1924 r., kiedy to dwóch angielskich wspinaczy George Mallory i Andrew „Sandy” Irvine razem z zaawansowaną jak na tamte czasy ekspedycją podjęli próbę ataku na Mount Everest. Obaj zginęli. Ciało Mallory’ego odnaleziono w 1999 roku, Irvine’a po dziś dzień nie udało się odszukać.
Ale nie tylko wokół tej historii Simmons zbudował swoją mistrzowską powieść, mistrzowską głównie pod względem użytego materiału poznawczego dla czytelnika. Literatura faktu miesza się tu nieustannie z literaturą fikcji, gdzie trójka przyjaciół wspinaczy, Anglik, bohater I wojny światowej, francuski górski przewodnik i młody Amerykanin na zlecenie brytyjskiej lady Bromley wyruszają na misję poszukiwawczą jej syna, który wspinał się w tym samym czasie, niemalże krok w krok z ekspedycją Mallory’ego. Chociaż lady Bromley życzyłaby sobie, żeby misja poszukiwawcza była raczej nazywana misją ratunkową, to oczywiście nikt nie ma wątpliwości, że młody Bromley zginął w górskich ostępach.
Dan Simmons wgryzł się w historię Europy bardzo mocno. Przed właściwą wyprawą nasi trzej wspinacze podróżują po starym kontynencie, zbierają sprzęt, udoskonalają technikę, ale i eksperymentują z nowymi wynalazkami, które mogą na szczycie pomóc. Europa w okresie międzywojennym tylko z pozoru jest miejscem spokojnym. Wprawdzie nie zanosi się na kolejną wojnę, ale wizyta w Hamburgu w poszukiwaniu świadków dramatycznych wydarzeń z Mount Everest pozwala przyjrzeć się czytelnikowi jak zakwita nasiono zła w postaci wykluwającego się nazizmu (to jeden z ciekawszych fragmentów Abominacji). Simmons oplótł swoich bohaterów łańcuchami historii, z których nie sposób się wyplątać.
Autor zrobił więc bardzo wiele, byśmy poczuli czas i miejsce, a dodatkową już wartość tekst zyskuje, gdy Simmons prowadzi nas od Dardżylingu, przez obóz bazowy i kolejne przyczółki w morderczej wspinaczce po ośmiotysięczniku. Jednak Abominacja nigdy nie porzuca żadnego z wymienionych na początku gatunkowych śladów. Thriller objawia się w momencie, gdy okazuje się, że bohaterowie na misji poszukiwawczej nie są sami i ktoś ma podobne plany odnalezienia zwłok Bromleya. Elementy szpiegowskie przedstawiają się w szerszym zarysie, bo cel może mieć wpływ na rzeczy o wymiarze globalnym. Właściwa groza przychodzi z każdym kolejnym metrem, gdy zaczyna brakować powietrza, wspinacze są wyczerpani, zdarzają się wypadki. Nawet w tym momencie Simmons trzyma całość w ryzach i nigdy nie wypuszcza z zaciśniętej pięści kontekstu historycznego. Im bliżej jesteśmy szczytu, tym coraz więcej wychodzi na jaw czarnych plam, plugawej osnowy, drapieżnych okoliczności, które mogłyby mieć wpływ nie tylko na naszą małą grupkę na Mount Everest.
Gdy czytelnik zrozumie ile pracy wykonał Dan Simmons ubierając swoją książkę w tyle znaczących okoliczności, aspekty niemalże o charakterze studialnym (i może to stwierdzić nawet osoba pokroju górskiego laika), łatwo wystawić ocenę. Problem przychodzi, gdy fan twórczości Simmonsa oczekujący tytułu zbliżonego w tonacji do Terroru „natnie się”. Do Abominacji trzeba podejść inaczej, ale jednocześnie wypada zaznaczyć, że nie tylko amatorzy górskich powieści odnajdą się tu dobrze (ci powinni być wręcz zachwyceni). Ja, który raczej wzbraniam się przed górami, nie przepadam i ponad góry stawiam miejską aglomerację, poczułem wszystko to, co z pewnością chciał przekazać autor i udało mu się w wyjątkowo sugestywny sposób. Odmrożenia, ból, trudności z oddychaniem, zamarznięte płuca, problemy ze zrobieniem jednego kroku do przodu, choćby o kolejny metr. Pod tym względem to powieść kolosalna, wierna historii Himalajskich podbojów, zakorzeniona najgłębiej jak się da w ponurym czasie międzywojenny. To w końcu dramatyczna historia o przyjaźni, oddaniu i poświęceniu. Polecam.
Patryk Karwowski