Jeżeli Szatan ma w swoich przepastnych luksusowych apartamentach telewizję, to z pewnością z lekką nostalgią wspomina przełom lat 60. i 70., który to okres był jednocześnie jednym z bardziej wymownych dla filmów z elementami satanistycznymi, folk horrorów, czy opisujących praktyki okultystyczne. Prawdopodobnie jest również rozżalony na większość filmowych finałów, bo te, najczęściej, nie szły po jego myśli. Ale i tak uciechy miał co niemiara. Natomiast specjalne miejsce w jego czarnym serduszku musi zajmować Krew na szponach szatana z 1971 roku z wytwórni Tigon British Film specjalizującej się w produkcjach z gatunku horroru. Dość tu wspomnieć ich Pogromcę czarownic (Witchfinder General) z 1968 roku w reżyserii Michael Reeves, by zdać sobie sprawę, że do portfolio Tigon British Film zajrzeć warto.
Krew na szponach szatana to film ostrzeżenie, by baczniej przyglądać się swoim dziatkom. Jeżeli spotykają się w większych grupach, nucą tajemnicze pieśni trzymając się za ręce pędzą z uśmiechami na twarzach w głąb leśnej gęstwiny, to wiedz, że coś się dzieje. Jeżeli Twoja córka ma na udzie fragment sierści, to wiedz, że jest już za późno.
Wystarczy raptem chwila z obrazem Piersa Haggarda, by przekonać się jak potężne zło drzemie w tej produkcji. Za arenę dla nierównej walki drobnej ludzkiej istoty z powabnym kuszeniem księcia ciemności, Haggard wybrał XVII wiek i angielską prowincję. Dla chłopa Ralpha każdy dzień wygląda podobnie. Jak zwykle jest co robić w obejściu, a dzisiaj trzeba będzie wykonać trochę ciężkiej roboty na polu. Wypada w końcu zaorać tamten spory kawałek gruntu. Jednak Ralph musi przerwać pracę, bo odkrył znalezisko co najmniej nikczemne, czaszkę z wyłupiastym okiem i fragmentem sierści. Zatrwożony Ralph zaalarmował sędziego, personę o największym autorytecie we wiosce. Ten (sędzia) nie był skory, do sprawdzenia słów pospolitego chłopa, ale w końcu przerwał swoje codzienne zajęcia i wybrał się na pole. Znaleziska, jak można się było domyślić, już nie było. Spóźnili się, zło raz wykopane z żyznej gleby szybko znalazło swoich adoratorów.
Plugawe nasienie rozprzestrzenia się w Szponach… szybciej i z większą determinacją niż COVID-19. Zauroczona złem Angel Blake (Linda Hayden) z powodzeniem kusi młodszych i starszych. Młodzież z filuternymi uśmieszkami przemyka cichaczem pośród leśnych kniei, a tam, w starych ruinach wszyscy oddają cześć piekielnemu pomiotowi.
Krew na szponach szatana to film o obłędzie i zatraceniu się w nabożnym uwielbieniu do niewidzialnych istot. Akcja budzi reakcję i to, czego prosty człowiek nie rozumie, musi być ukrócone prostymi metodami. Jesteśmy na przykład świadkami (nie)sławnej metody z topieniem, tutaj dziewczyny, która, by udowodnić, że nie jest czarownicą, powinna pozostać pod wodą na zawsze.Ten epizod to najlepszy przykład, ale jednocześnie metafora wielu współczesnych „polowań” na ludzi skłaniających się ku innej wierze, zapatrywań czy orientacji. Jednak wracając do Krwi na szponach szatana trzeba nadmienić rzadko spotykany w kinie paranoiczny klimat, który towarzyszy rozwijającej się akcji. Ale by opisać ten groźny klimat, który wyczuwa się niemal podskórnie, trzeba też napisać, że większość rozgrywa się poza kadrem. Nie mamy jednak wątpliwości, choćby dzięki muzyce Marca Wilkinsona, że mrok zatacza coraz szersze kręgi, wlewa się do umysłów, kusi obietnicą, choć niektórzy starają się wygrać najważniejsze bitwy w swoim życiu (jak ksiądz, który opiera się niebywałym wdziękom nagiej Angeli).
Diabeł w Szponach… nigdy nie przedstawia się w swojej pełnej krasie (konfrontacja z finału pozostawia wiele do życzenia), ale jego uwielbienie do niegodziwych czynów wypada tu aż nader przekonująco. Pod tą postacią Krew na szponach szatana mało ma utworów, które mogą na tym polu konkurować. Tam, gdzie twórcy nie pokazują czegoś wprost, brakujące fragmenty uzupełnia nasza wyobraźnia. Gwałt na niewinnej dziewczynie, która dopiero weszła w etap rozpaczania po stracie najbliższych, a później jej morderstwo (niemalże w trakcie bestialskiego aktu) to namiastka tego, z czym można wiązać młodzież z Krwi na szponach szatana otępiałą od nauk czarnego łotra.
Film Piersa Haggarda u widza otwartego i szukającego w kinie nietuzinkowej atmosfery wciąż znajdzie uznanie. Po 50. latach od premiery ten nakręcony za skromne środki obraz potrafi zatrwożyć, przekazać sporo emocji, zaintrygować swoim lubieżnym charakterem, a przede wszystkim stanowi istotny znak swoich czasów, gdy Szatan w kinie miał tak dobrze jak nigdy wcześniej i później.
Czas trwania: 97 min
Gatunek: horror
Reżyseria: Piers Haggard
Scenariusz: Robert Wynne-Simmons, Piers Haggard
Obsada: Patrick Wymark, Linda Hayden, Barry Andrews, Michele Dotrice, Wendy Padbury
Zdjęcia: Dick Bush
Muzyka: Marc Wilkinson