Becky

13-letnia Becky Hooper (Lulu Wilson) przeżywa najgorszy okres w swoim dotychczasowym życiu. Raz, że targana jest hormonami i co rusz wzburzana silnymi emocjami w związku z okresem dorastania. Dwa, że na to wszystko nakłada się jej osobista dramatyczna historia rodzinna. Niedawno straciła matkę, z którą łączyła ją bardzo mocna więź. Becky jest teraz agresywna, wdaje się w bójki, a sytuacji nie poprawia fakt, że ojciec nie czekał za długo w swoim wdowim stanie. Przedstawia córce nową partnerkę, nowego braciszka, zaraz pewnie ustalą datę ślubu. W czwórkę „mają się dotrzeć” w ich rodzinnym domku w lesie, gdzie Becky miała wspaniałe dzieciństwo, własny fort, świetne wspomnienia. Tego już za dużo. Wściekłość wyrywa się z jej małoletniej piersi. To dobrze, bo ujście znajdzie w konfrontacji z czwórką skazańców, którzy zbiegli z konwoju i upatrzyli sobie za cel posesję w lesie, a dokładnie to, co jest w środku. Rodzina jest przeszkodą do usunięcia.

Jonathan Milott i Cary Murnion zaskoczyli mnie bardzo pozytywnie swoim filmem Bushwick, z 2017 roku. Nakręcony z wyraźnym zacięciem na kino akcji z przełomu lat 80. i 90. odnosił się bezpośrednio w swojej fabule do jednego z hitów wypożyczalni VHS Czerwonego świtu. W Bushwick inwazja dotyczyła jednak nie małego amerykańskiego miasteczka, a jednej z największych światowych aglomeracji, Nowego Jorku. Kręcony na długich mastershotach (które dochodzą nawet do kilkunastominutowych, oczywiście zamaskowanych sprytnym montażem) Bushwick jest kinem drogi, gdzie główna bohaterka Lucy z dokooptowanym byłym marines Stupem (Dave Bautista) przemierza zabudowane tereny, by uciec przed wojną. Był przerysowany, bardzo umowny i niezwykle satysfakcjonujący, tak jak Becky.

Tym razem twórcy ponownie odwołują się hitu sprzed lat, nagminnie nam jednocześnie przypominanego. Becky bowiem to przecież leśna wersja Home Alone, gdzie zamiast słodkiego Kevina, dostajemy zbuntowaną Becky. Nie ma tez ślizgania się po zabawkowych samochodzikach, ale jest wycinanie gałek ocznych, dźganie, przekłuwanie szyjnej aorty. Tak, twórcy Becky postawili na krwawą eksploatacje i brutalnie zerwali rodzinny kostium, który mógłby być wiązany z ich produkcją. Becky, rozszalała z gniewu 13-latka okazuje się nie lada przeciwnikiem dla czwórki zatwardziałych recydywistów, a przy doskonałym tempie, będziemy jej towarzyszyć podczas eliminowaniu złoczyńców.

To udany film, który stara się pokazać ile siły drzemie w nastolatce doprowadzonej pod ścianę. Ma bardzo komiksowy charakter, niezwykle krwawe momenty (mój faworyt to wspomniane oko, scena która ociera się wręcz o groteskę) i ciekawie wygrane emocje u głównej bohaterki. W tej roli wystąpiła Lulu Wilson, która coraz śmielej radzi sonie na ekranie. Widzowie mogli zobaczyć ją w serialach Ostre przedmioty i Nawiedzony dom na wzgórzu. Tutaj gra zatwardziałą nastolatkę, która straciła bardzo wiele, a upust dla swojej agresji (i za chwile zemsty) znajduje. w bezkompromisowej przemocy pozbawiając życia przestępców w koszmarne i nieludzko krwawe sposoby.

A jednak pomimo tych wielu udanych elementów (bohaterka, wykonanie, odwaga przy inscenizacji krwawych epizodów), film traci poprzez ten umowny charakter. Mógłby być bardzo dobrym niezapomnianym przeżyciem, a jest (tylko) dobrym filmem akcji. Dlaczego? Celowo nie pisałem o antagonistach, aż do ostatniego akapitu, który jest tu jednocześnie zarzutem. Bardzo chwalę decyzje producentów o wyborcze Kevina Jamesa (w ostatnim momencie zastąpił Simona Pegga) na antybohatera tego buchającego pożogą show i nawet doceniam jego próbę krótkotrwałego (nie sądzę, by sytuacja się powtórzyła) zerwania z dotychczasowym emploi (przypomnę, ze Kevin James to przede wszystkim komik, uznany stand-uper, związany od lat z amerykańską komedią najczęściej z nurtu screwball). Wątek ze skazańcami, ich motywami i cała otoczka związana z nimi jako bandą jest niestety mało przekonująca. Kevin James gra tu herszta nazistowskiego braterstwa, które, zawiązane w więzieniu, utorowało sobie drogę na wolność. Jego prawą ręką jest Apex (ponad dwumetrowy aktor Robert Maillet). Jest jeszcze dwójka złoczyńców, którzy już bardziej przypominają w zachowaniu pamiętne role Daniela Sterna i Joe Pesciego z Home Alone. Ta czwórka nie spełnia niestety swojej zadania, szczególnie gdy zestawi się ich z całym, przypomnę, eksploatacyjnym charakterem filmu. Ogolony na łyso, z wytatuowaną na karku swastyką Kevin James, wrażenie robi tylko przez pierwszą minutę. Za wyglądem idzie zbyt mało, nawet gdy przesłuchuje członków rodziny czy torturuje. Robi to w nieprzekonujący sposób.

Becky jako home invasion, kino zemsty i akcja w jednym spełnia swoją misję połowicznie. Film miał być prezentowany w kwietniu na Tribeca Film Festival i z pewnością odniósłby sukces przy aplauzie publiczności. To właśnie ten rodzaj obrazu, który najlepiej ogłąda się w dużej grupie kibicując brutalnym zakusom nastolatki, mając nadzieję, że odpłaci kryminalistom za swoje rodzinne kłopoty. Ja jej kibicowałem, bawiąc się przy tym bardzo dobrze. Kultu jednak nie będzie.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 93 min
Gatunek: akcja
Reżyseria: Jonathan Milott, Cary Murnion
Scenariusz: Nick Morris, Ruckus Skye, Lane Skye
Obsada: Joel McHale, Kevin James, Lulu Wilson, Amanda Brugel, Robert Maillet, Ryan McDonald
Zdjęcia: Greta Zozula
Muzyka: Nima Fakhrara