Co się stanie, gdy Nowa Francuska Ekstrema spojrzy czule na Lovecrafta? Z tego związku może wyjść utwór oryginalny, ale i obcesowy. Wszyscy bogowie w niebie łączą więc surowy realizm ekstremistów, ale skłaniają się w kierunku kosmicznej grozy (i szaleństwa) rodem z utworów dżentelmena z Providence. Pełnometrażowy debiut filmowca, który tworzy pod pseudonimem Quarxx (Alexandre Claudin) w kwestii autorskiego języka najbardziej przypomina nietuzinkowe fabuły Bruno Dumonta. Quarxx wyznaje taką samą zasadę co do artystycznej wolności, a na słowo „tabu” prawdopodobnie zakrztusiłby się ze śmiechu.
Jego Wszyscy bogowie w niebie (przyjęci z uznaniem na festiwalach tematycznych) opowiadają o 30-letnim Simonie (Jean-Luc Couchard), który opiekuje się samodzielnie siostrą Estelle (Melanie Gaydos, aktorka i modelka z rzadką chorobą genetyczną). Estelle jest inwalidką przykutą do łóżka. Ta dwójka mieszka w wielkiej posiadłości na francuskiej prowincji. Simon, jako jedyny żywiciel „rodziny” ledwo wiąże koniec z końcem. Pracuje fizycznie w fabryce, nie ma na prąd, o innych potrzebach nie wspominając. Inwalidztwo siostry jest wynikiem wypadku z dzieciństwa, a Quinoxx nie oszczędza widza i serwuje nam całe zdarzenie już na początku filmu. Robi to, byśmy szybko trafili na jego filmowy grunt, przykry, gorzki i nie dający nam nadziei, że może być lepiej. Simon opiekując się siostrą sam również wymaga opieki. Do tej pory faszerował się antydepresantami, jednak ostatecznie odstawił wszystko. Ciągle w poczuciu winy, stłamszony psychicznie, u kresu sił, ciągle na posterunku, przy łóżku. Do czasu. Simon bowiem przygotowuje się na przylot obcej cywilizacji. Robi na polach pszenicy znaki, by ułatwić lądowanie. Wyczekuje ich jak zbawienia, końca swojej gehenny. To ma być finał jego rodzinnego dramatu.
Wszyscy bogowie na niebie to debiut wielce udany. Na kinematograficznej mapie horroru zostaje dodany nowy twórca, solidny i wymowny, który nie cofa się przed pokazaniem obskury czy obrazków zawstydzających. Uderza bowiem w widza jego swobodny ton, gdy na ekranie rozgrywają się niepokojące rzeczy lub te co najmniej paskudne. Z drugiej strony chciałoby się Quarxxa (którego pełny metraż jest rozszerzeniem krótkometrażowego A Perfect Blue Sky z 2016 roku) włożyć w poczet twórców pokroju Panosa Cosmatosa, bo przecież surrealizm i narkotyczny trip to kolejne cechy, które odnaleźć można w tym filmie.
Arthousowe kino grozy, które nie pozostawia widza obojętnym traci jednak swoją moc w finale. Zabrakło moim zdaniem iskry, która mogłaby podpalić tę wizję, a może ja jednak, widząc kolejne zatrważające obrazki, wolałbym, żeby całość skręciła mocno w czystą gatunkową hybrydę. Quarxx wybrał inną drogę, być może bardziej bezpieczną, zrzucając wszystko w paszczę szaleństwa.
Czas trwania: 110 min
Gatunek: dramat, horror, sci-fi
Reżyseria: Quarxx
Scenariusz: Quarxx
Obsada: Jean-Luc Couchard, Melanie Gaydos, Zelie Rixhon
Zdjęcia: Antoine Carpentier