Twierdza

Europa, 1941 rok. Jesteś nazistą, zwyciężasz w każdej bitwie, klękają przez tobą całe narody. Obozy śmierci działają jak należy, za chwilę ma być uruchomiony „obóz przesiedleńczy” w Ploeszti. Wszystko idzie po myśli Hitlera. Jest jednak miejsce i tajemnicza siła, która zdaje się mieć za nic niemiecki mundur, a oddział SS Einsatzkommandos potrafi zgnieść jak małego robaka. To twierdza w Karpatach, na rumuńskiej przełęczy, którą Niemcy powinni utrzymać jako doskonały (zdaniem dowództwa) punkt obserwacyjny. Ludzka chciwość doprowadza do uwolnienia prastarych mocy. Jeden z żołnierzy brutalnie rzuca się z bagnetem na symbol przypominający kształtem krzyż. Sądzi, że ten zrobiony jest z drogocennego kruszcu. Pierwsze łańcuchy trzymające w ryzach mieszkańca twierdzy zostają zrzucone. Dzień po dniu, a raczej noc po nocy zaczynają ginąć w koszmarnych okolicznościach poślubieni Führerowi żołnierze.

W latach 90., w wieku nastoletnim liczyło się dla mnie trzech pisarzy. Stephen King, Graham Masterton i F. Paul Wilson ze swoim cyklem Twierdza. O ile King i Masterton ze swoim sprawnym pisarstwem potrafili raz za razem zauroczyć krwiożerczą wyobraźnią, to F. Paul Wilson poszedł o krok dalej. Wojenne koszmary, obozy zagłady i niemieckich żołnierzy lubujących się w krwawych rzeziach niewinnych autor przeciwstawił złu jeszcze groźniejszemu. Warto zauważyć co osiągnął tym pisarz. Jako czytelnicy wiemy z kim mamy do czynienia cofając się na kartach powieści do 1941 roku. Zdajemy sobie sprawę do czego są zdolni Niemcy, jakie ma plany Rzesza, za co byli odpowiedzialni w Polsce i innych krajach. Głównie dlatego kibicujemy tej przerażającej mocy, która jest w stanie złamać kark oprawcom, okupantom, siejącym grozę gestapowcom.

Wspaniale więc odmalował Wilson klimat, a nas postawił w samym środku batalii mającej swój początek w czasach znacznie odleglejszych niż II wojna światowa. Autor inspirując się między innymi dokonaniami Lovecrafta rzucił na ziemską arenę pradawne siły, które ludzkość traktują raczej jako dodatek, na pewno nie przeszkodę dla własnych zmagań. Czuć więc u Wilsona ogromne aspiracje, które zaowocowały w powieści stworzeniem wyjątkowego krajobrazu dla wojen o kosmicznym wymiarze. Świat Twierdzy jest również na tyle wiarygodnie przedstawiony, że łatwo uwierzyć w motywy poszczególnych bohaterów czy przymierza, które zawierają z nieczystymi siłami. Profesor Cuza (inwalida przywleczony siłą aż z Bukaresztu, jako jedyny, który może pomóc nazistom z „problemem”) chce przecież końca wojny i wymazania z najnowszej historii całej nazistowskiej braci. Jego córka Magda pragnie wszystkiego co najlepsze dla ojca, ale ma przecież prawo do innych uczuć. Nawet w niemieckim oficerze Woermannie można u Wilsona znaleźć coś szlachetnego. Chociaż jest oddany niemieckiej armii i pewnym wartościom, gardzi zachowaniem SS Einsatzkommandos. Jest żołnierzem doświadczonym na frontach, gdzie ścierał się z armiami, a nie niewinnymi starcami, kobietami i dziećmi w obozach. Autor stworzył bohaterów pełnych, z własną historią, uprzedzeniami i marzeniami. Wielowymiarowa powieść Wilsona zahacza jednak o starożytne zło i przedstawia poszczególne postaci jako wciąż potrzebujących oparcia, skorych do układów, skłaniających się w kierunku przytulnego zła. Siły mroku i chaosu są tu postawione naprzeciw światłu, które po stuleciach próbuje raz jeszcze okiełznać horror.

Twierdza po 40 latach od premiery wciąż trzyma się fantastycznie. To pierwszorzędnie napisana literatura grozy. Z silną postacią kobiecą, z wojownikiem, który przemierza całą Europę, by przeciwstawić się odwiecznemu rywalowi. Twierdza kryje niejedną niespodziankę, potrafi zwodzić czytelnika, tak jak uniwersyteckiego profesora, który zaczyna wątpić w dogmaty, którym był wierny przez całe życie. Zwroty akcji, napięcie i emocjonujący finał. Nic dziwnego, że Twierdza to rzecz wymarzona dla kina, praktycznie gotowa historia do przełożenia na filmowy język. Michael Mann zrobił wszak wszystko co mógł zrobić, najlepiej jak umiał. Niestety film Twierdza to ten przykład wykastrowanego dzieła, potworka, który powstał w montażowni, gdy reżyser był niedopuszczony do wszystkich narzuconych przez producenta zmian. Mann nie miał więc głosu, a kino zostało nawiedzone przez obraz z licznymi ubytkami, których nie sposób dzisiaj wytłumaczyć. Film jednak zyskał (słusznie) całą rzeszę fanów, a nam pozostaje raz jeszcze sięgnąć po pierwowzór literacki i wyobrazić sobie jak mógłby pięknie wyglądać w pełni autorski projekt Manna, gdyby nikt mu się nie wtrącał do pracy. O doskonałej jakości wydania od Vesper nie trzeba nikogo zapewniać. Stylowe ilustracje Mariusza Gandzela dodają uroku i tworzą fantastyczną atmosferę. Już sama okładka rozbudza (i słusznie) nadzieję, że będziemy mieli do czynienia z opowieścią o epickim wymiarze. Wspaniała historia.

Patryk Karwowski

Autor: F. Paul Wilson
Tłumaczenie: Marek Król
Ilość stron: 436
Oprawa: twarda
Wydawnictwo: Vesper
Format: 140×205 mm

Za książkę dziękuję wydawnictwu Vesper