Robert Aldrich miał już serdecznie dość pracy z przebrzmiałymi gwiazdami, które plan filmowy zamieniały na front wojenny (Joan Crawford z Bette Davis). Nie miał również ochoty wracać do niepewnych projektów z rozkapryszonymi aktorami pokroju Franka Sinatry, który z pracy przy wcześniejszym filmie Aldricha, Czworo z Teksasu, uczynił piekło. Aldrich w 1965 roku potrzebował komfortowych warunków na planie, sprawdzonych znajomych, pracy z dala od kobiet. W czasie kręcenia Nie płacz, Charlotto rozstał się ze swoją żoną Harriet Foster, więc tym bardziej chciał być z dala od żeńskiego towarzystwa. Chciał dziarskiego, męskiego scenariusza, ucieczki i filmu, nad którym będzie miał pełną kontrolę. W 1965 roku wylądował na pustyni w Libanie (a tak naprawdę na wybranych terenach Arizony i Kalifornii, które za pustynie w Libanie robiły) za sprawą The Flight of the Phoenix, powieści angielskiego pisarza Ellestona Trevora.
Scenariusz opowiada o załodze samolotu transportowego Fairchild C-82 Packet (w filmie zostało wykorzystanych kilka różnych modeli samolotów), który wskutek burzy piaskowej ma awarię gdzieś na trasie pomiędzy Jaghbub, a Benghazi w Libii. Za sterami siedzi doświadczony pilot Frank Towns (James Stewart), a na pokładzie leciało kilku robotników pracujących przy odwiertach, lekarz, wojskowi. Poza tym w maszynie jest trochę prywatnego bagażu, sporo wody, transport daktyli. Frank jest na tyle wprawnym pilotem, że kładzie maszynę bezpiecznie na pustyni, chociaż ta jest oczywiście niezdatna do dalszego lotu, o starcie z piasku nie wspominając. Chociaż ich położenie do najweselszych nie należy, a w samolocie jest ranny, to mężczyźni nie przejmują się tym jeszcze. Jest zapas wody, pomoc przecież zaraz nadleci. Po kilku dniach nadzieja szybko ulatuje. Pojawia się alternatywny plan konstruktora samolotów (który również był na pokładzie), by z rozbitej maszyny złożyć coś mniejszego, zdatnego do lotu…
Robert Aldrich wiedział, że ma świetny scenariusz w ręku. Przecież już nie raz przedstawiał ścieranie się męskich charakterów, a tutaj mógł pójść krok dalej. Do tematu podszedł ambicjonalnie i od strony artystycznej wygrał bardzo dużo. Konflikt w Starcie Feniksa krąży pomiędzy starym wygą Frankiem Townsem, a niemieckim projektantem Heinrichem Dorfmannem (Hardy Krüger). Rzecz rozbija się o to, że Frank nie wierzy w powodzenie planu, torpeduje go, łapie się za głowę widząc obliczenia niemieckiego „geniusza”. Dorfmann natomiast ze stoickim spokojem wyjaśnia, ale też punktuje twardogłowy sposób myślenia amerykańskiego pilota. Dochodzą tu rzecz jasna antagonizmy narodowe, bo odpuszczenie pola Niemcowi ma tu wymiar niemal metaforyczny, a i załoga nie szczędzi przykrych uwag w kierunku „Fryca”.
Robert Aldrich nie pierwszy raz podchodzi do tematu od strony (tylko teoretycznie) kontrowersyjnej. Przedstawia niemieckiego naukowca jako zaradnego, inteligentnego, pracowitego i zdolnego do wszelkich poświęceń mężczyznę. Amerykanów (choć nie wszystkich) jako tych, którzy uzurpują sobie prawo do bycia najmądrzejszymi i najbardziej doświadczonymi w każdym temacie. Obraz „szlachetnego” Niemca przypomina inny film Aldricha, Ten Seconds to Hell, gdzie głównymi bohaterami byli przegrani żołdacy powracający do Berlina i podejmujący się pracy saperów próbujących oczyścić stolicę z niewybuchów.
Jednak nie tylko na linii Towns – Dorfmann rozgrywa się fabularne napięcie. Aldrich, tak jak napisałem, podszedł ambicjonalnie, a jako, że miał na planie aktorów wybitnych (wystąpili między innymi Richard Attenborough, George Kennedy, Ernest Borgnine) miał też do dyspozycji tyleż samo charakterów. Każdy z nich czymś się wyróżnia, pomiędzy postaciami rozgrywają się mniejsze i większe dramaty (sierżant Watson nie ma ochoty wykonywać rozkazów kapitana Harrisa i kończy się to licznymi zwrotami akcji). Tyle męskich indywiduów zwiastowałoby wojnę na całego, ale jednak mężczyźni muszą posłuchać wiarygodnie brzmiącego Niemca i zbudować mniejszy samolot z większego. Nawet, żeby się czymś zająć, wprowadzić w powietrze życiodajną nadzieję, poczuć pozytywną energię płynącą ze wspólnej pracy.
Start Feniksa to wiele niespodzianek, a akcja pomimo tego, że rozgrywa się w jednym miejscu na otwartej przestrzeni, często zaskakuje. Scenariusz obfituje w ciekawe pomysły, Aldrich natomiast sprawdził się jako doskonały obserwator ludzkich zachowań w sytuacjach podbramkowych, naświetlił konflikty, wypełnił akcję testosteronem, czyli tym czego potrzebował od dawna. Udowodnił, że jest dobrym rzemieślnikiem, nabrał pewności siebie. Nawet pomimo tego, że Start Feniksa sukcesem komercyjnym nie był, to został dostrzeżony przez krytyków. Ian Bannen otrzymał nominację do Oskara za rolę drugoplanową, a Michael Luciano za montaż. Robert Aldrich tak dobrze poczuł się w męskim towarzystwie na planie Startu Feniksa, że zaraz przystąpił do pracy przy swoim największym kasowym hicie, Parszywej dwunastce.
Patryk Karwowski
Czas trwania: 142 min
Gatunek: dramat, przygodowy
Reżyseria: Robert Aldrich
Scenariusz: Lukas Heller, Trevor Dudley Smith (na podstawie powieści)
Obsada: James Stewart, Richard Attenborough, Peter Finch, Hardy Krüger, Ernest Borgnine, Ian Bannen, George Kennedy, Christian Marquand
Zdjęcia: Joseph F. Biroc
Muzyka: Frank De Vol