„Oddałbym za nich życie, ale czasem chcę ich zabić”
W tym zdaniu zamyka się esencja najnowszego serialu na platformie HBO (wyprodukowany przez FX Productions i Sky UK) Rodzice, a używane nagminnie przez użytkowników internetu „To o nas” jeszcze nigdy tak dobrze, jak tutaj, nie pasowało.
To wprawdzie jeden odcinek, ale podejrzewam, że taką właśnie ścieżką Rodzice (Breeders) będą podążali, smutną, gorzką, rzadko wesołą, chociaż dla niektórych pewnie zabawną, przede wszystkim cholernie prawdziwą. Zawsze byłem gotowy opowiadać o trudach rodzicielstwa, o tych nieprzespanych nocach i wrzaskach. Nigdy jakoś nie znajdowałem podatnego gruntu do swoich narzekań, bo przeważnie, w gronie obcych rodziców słuchałem tylko tych najsłodszych zwierzeń. Ciężko było więc wejść z narracją, że ja na przykład tak się raz wkurwiłem na dzieciaka, że kopnąłem w ścianę przy gromkim „KURWA MAĆ!!!” i kuśtykałem przez trzy tygodnie. Tego typu zwierzenia zostawiałem sobie na spotkania z najlepszym kumplem, który to, ośmielony moją szczerością, relacjonował swoje starcia. Bardzo podobne.
I naprawdę winszuję tej cierpliwości wszystkim, którzy potrafią przełykać gniew i zachować pogodną twarz 24 godziny na dobę. Może piją i palą? Ja nie piję i nie palę. Trzy razy w tygodniu, od trzech lat, trenuję kalistenikę i dopiero to troszkę wydłużyło lont w dynamicie.
Serial Rodzice jest prawdziwy, szczery do bólu i oferuje przysłowiowy „śmiech przez łzy”. Kto raz bowiem pozwoli dzieciakowi na dwu godzinną drzemkę po południu, nigdy już nie popełni tego samego błędu. Pierwszy odcinek krąży więc wokół prób uśpienia dwójki dzieci. W rodziców wcielili się Martin Freeman, który jest również współtwórcą serialu i Daisy Haggard. W epizodzie No sleep, rozpoczynającym 10 odcinkową batalię zobaczyłem wiec wszystko to, co znałem i mogę tylko potwierdzić (i mam nadzieję, że nie tylko ja), że „to o nas”. Szybko więc wczułem się w klimat i kibicowałem, rzecz jasna, rodzicom.
Nawet motyw z żoną, która zasypia w trzy sekundy się zgadza.