„Ludzie są różni”, mówi starsza samotna kobieta wynajmująca pokój w kamienicy. Mówi to pokazując zdjęcie swojej starej miłości. I chociaż nie widzimy samej fotografii i osoby, którą przedstawia, szybko się tego domyślamy, bo ludzie rzeczywiście są różni, a uświadamianie widzowi między innymi takich spraw było jednym z punktów manifestu brytyjskiej Nowej Fali.
Główną bohaterką filmu jest Jane (nominowana za tę rolę śliczna Leslie Caron dziesięć lat wcześniej partnerowała Gene’owi Kelly’emu w filmie Amerykanin w Paryżu), młoda Francuzka, która wynajmuje pokój we wspomnianej kamienicy. Jest w ciąży i nie ma jeszcze pomysłu co robić dalej ze swoim życiem. Ma już wprawdzie 27 lat, ale właśnie ciąża stanowi dla niej próg dorosłości. Ojciec dziecka nie poczuwa się do obowiązków rodzicielskich, ale i sama Jane nie widzi go w tej roli. Nie było tam miłości, a raczej przygodny romans. Pierwsza myśl Jane to chęć usunięcia ciąży, zresztą wyraźna ku temu rozwiązaniu jest też społeczna presja. Nikt nie zakłada przecież, że młoda dziewczyna bez męża chciałby ciążę donosić. Jane stoi przed nie lada dylematem. Nie jest zamożna, a jej nowy pokój nie wydaje się najlepszym miejscem dla dziecka. Oparcie, z czasem, znajduje w nowych znajomych. Gdy bowiem zawodzą instytucje, rodzina, przyjaciół można znaleźć wśród podobnych sobie wyrzutków. Gorzej, gdy pojawia się uczucie, a zburzyć wszystko może informacja o nienarodzonym jeszcze dziecku.
Lokatorzy to wielokulturowe towarzystwo, starsi, młodsi, zajmujący się różnymi, najczęściej „wolnymi” zawodami. Jest niespełniony pisarz, czarnoskóry jazzowy muzyk, emerytowana artystka wodewilowa, kobieta lekkich obyczajów. Pod dachem u nieco zadziornej, chytrej, ale jak się ostatecznie okazuje „do rany przyłóż” właścicielki nieruchomości znajdują swój azyl.
Bryan Forbes, reprezentant gniewnego nurtu, próbował opisać stan ducha ludzi, którzy z reguły są nie tyle odsuwani na margines w społeczeństwie, co przede wszystkim, byli w pewien sposób pomijani do tej pory przez kino. Innymi słowy Pokój w kształcie L ma więc wszystko to, czego do tej pory brytyjski widz w filmie nie widział (ograniczenia narzucane przez producenta, później cenzora), a przecież znał z ulicy i najbliższego otoczenia. Brytyjska Nowa Fala objawiała się w różny sposób, zawsze odważnie portretując rzeczywistość, często zaglądając przez okno mieszkańcom i ludziom z klas robotniczych. Bunt również przedstawiał się różnie. Czasem była to postawa głównego bohatera, który przez swoje nastawienie do świata i najbliższych prezentował nowofalowe idee i prawdę o tym, że człowiek czasem dusi się w otoczeniu najbliższych (Miłość i gniew). Czasem również w jasno zilustrowanym buncie jednostki wobec systemu (Samotność długodystansowca). Bunt u Bryana Forbesa to autorski język i prawda ekranu. Trzeba bowiem nadmienić, że istotnym dla zrozumienia nowofalowego przesłania tutaj jest zarys bohatera zbiorowego (pomimo że w punkcie centralnym opowieści jest Jane). Ale to właśnie na przykładzie wszystkich lokatorów z kamienicy Bryan Forbes przedstawił ogólną marginalizację problemów, stygmatyzowanie mniejszości („Ja to nawet czarnym wynajmuję”, mówi właścicielka), kobiet, którym „zdarzyło się” zajść w ciążę, a nie mają przy boku mężczyzny. Burzy tym samym twórca stereotypowe przedstawianie filmowych „wyrzutków” i pokazuje ich od ciepłej strony. Są uczciwi, dobrzy, pomagają w potrzebie. To „ludzie są różni” mogłoby równie dobrze odnosić się do tematu przewodniego. Ostatecznie Pokój w kształcie L wypada bardzo optymistycznie na tle innych tytułów z nurtu, pomimo wielu gorzkich scen. Sprawdza się doskonale jako dramat, ale też pokrzepiające dzieło o dobrym duchu wśród ludzi, którzy za dużo nie mają, ale mogą dać bardzo dużo.
Gatunek: dramat, brytyjska Nowa Fala
Reżyseria: Bryan Forbes
Scenariusz: Lynne Reid Banks (na podstawie powieści), Bryan Forbes
Obsada: Leslie Caron, Anthony Booth, Avis Bunnage, Tom Bell, Cicely Courtneidge, Brock Peters
Zdjęcia: Douglas Slocombe
Muzyka: John Barry