Hiszpańska Platforma (El hoyo) Galdera Gaztelu-Urrutiy (to jego debiut) został zwycięzcą publiczności na Katalońskim Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Sitges, podbił również serca widzów w Toronto w sekcji Midnight Madness. Był nominowany na kilku innych pomniejszych festiwalach kina gatunkowego. Platforma to mariaż horroru z kinem sci-fi i chociaż ze swoim zaangażowanym tematem nie mówi o ludziach nic nowego, to jest kolejnym obrazem, który pokazuje nas w jak najgorszym świetle. Niesie przez to okrutny przekaz, a w środkach wyrazu twórcy nie cofają się przed niczym, by uzmysłowić nam z czym wiążą się podziały. Platforma jest bezwzględna jako horror, ambitna jako sci-fi i mocno doskwierająca jako kino dystopijne.
Platforma (chociaż lepiej wypada, gdy tytuł przetłumaczymy dosłownie jako Dziura) to jednostka penitencjarna. Dość osobliwa, bo zmusza osadzonych do zatracenia ludzkich odruchów. W celi zawsze siedzisz ze współwięźniem. Przez środek pomieszczenia powadzi otwarty szyb łączący kolejne piętra. Nie wiadomo ile ich jest. Niektórzy twierdzą, że 150, inni, że 200. Raz dziennie przejeżdża tędy platforma zastawiona jedzeniem. Startuje na poziomie zero i zjeżdża powoli, lecz nieubłaganie niżej zatrzymując się na chwilę na każdym poziomie. Największy wybór w pożywieniu mają ci na górze, problem zaczyna się od poziomu 60 w dół, bo przecież każdy chce się najeść do syta, więcej niż powinien, czasem wbrew logice żywieniowej. A co mają zrobić ci na dole? Cóż, jest przecież ten pucołowaty nieznajomy na pryczy obok. Lekko osłabiony i gotowy do spożycia. Wystarczy przetrwać miesiąc. Po 30 dniach sytuacja ulega zmianie, więźniowie budzą się na innych piętrach i nie ma w tym reguły, ale każdy z nich pamięta przecież co przeżył i z czym wiąże się głód. Jednak Goreng (Ivan Massagué) będzie chciał za wszelką cenę znaleźć lukę w systemie, powalczyć z administracją, może nawet udowodnić, że ludziom da się wytłumaczyć zasady racjonalnej gospodarki żywieniowej. Powodzenia naiwniaku!
Siła niezależnych produkcji sci-fi, również tych skłaniających się w stronę miażdżącego horroru jak tutaj, są scenariusze. Muszą być, bo w innym przypadku gra nie jest warta świeczki. Mikro budżet, skąpe lokacje, ograniczenia związane z efektami. Za wszystkim stoją problemy z dofinansowaniem. Ale jeżeli masz mocny scenariusz, którego realizacja nie wymaga wyjątkowych nakładów, bardzo możliwe, że stoisz na wygranej pozycji. Platforma to oczywiście jasna krytyka społecznych zachowań i klasowości, ale twórcy idą dalej. Sugerują i mają według mnie rację, że w przypadku zmiany reguł gry (te mogą nastąpić choćby w następstwie buntu, jak w przypadku niejako podobnego Snowpiercer Joon-ho Bonga), gdy ci z parteru wejdą do apartamentów, nic się nie zmieni. Ba, może być jeszcze gorzej. Pamiętający ucisk i głód odbiją sobie po dwakroć (kłania się również High-Rise Bena Wheatleya).
Niech będzie, że to forma zemsty. Czy człowiek potrafi zapomnieć i gdy znajdzie się u góry sprawiedliwie zadbać o tych pod nim? Platforma piętnuje i pokazuje cały szereg zachowań, a ponieważ reżyser nie ucieka przed brutalizacją (nie powinien) dostajemy nierzadko pełną przemocy i okrutną prawdę o doprowadzonej do krawędzi istocie ludzkiej, która zrobi wszystko, by przetrwać. To skrajne przypadki, bo gros z nas raczej umarłaby z głodu nie myśląc o tym, by napchać się cudzą wątrobą i wbić zęby w podbrzusze współtowarzysza. Schemat jednak jest na tyle wyraźny, co wiarygodny. Zresztą przecież nie musi tu chodzić o jedzenie. To może być tylko metafora podziału społecznego.
Platforma to kino bezkompromisowe. Trudne w odbiorze dla widza delikatnego, który odwróci wzrok przed niektórymi obrazkami. Akty kanibalizmu, zezwierzęcenie, nienawiść i bestialstwo. Środki jakie przedsięwziął Galder Gaztelu-Urrutia są bardzo radykalne, ale potrzebne, by napiętnować sytuację geopolityczną i dotrzeć do szerszego odbiorcy.
Patryk Karwowski
Czas trwania: 94 min
Gatunek: sci-fi, horror
Reżyseria: Galder Gaztelu-Urrutia
Scenariusz: David Desola, Pedro Rivero
Obsada: Ivan Massagué, Mario Pardo, Eric Goode, Zorion Eguileor
Zdjęcia: Jon D. Domínguez
Muzyka: Aránzazu Calleja