Misja jest prosta. Przedrzeć się na teren okupowany przez Niemców, wtargnąć do zamku gdzie wysocy rangą oficerowie zażywają relaksu i wszystkich zabić, albo przynajmniej tylu ilu się da. Specjalnie na tę akcję zostaje utworzony oddział żołnierzy z wyrokami, czekającymi na egzekucję, albo mającymi w perspektywie po 20-30 lat ciężkich robót. Oddział straceńców może dużo wygrać, bo stawką jest szansa na uchylenie kar. Na dowódcę oddziału zostaje wyznaczony major John Reisman (Lee Marvin), który „krnąbrny” i „skory do niesubordynacji” ma od zawsze wpisane w CV. Jest jednak Reisman na tyle bezkompromisowym oficerem, że udaje mu się dość szybko uzyskać posłuch wśród tytułowej dwunastki. Doskonale zresztą zdaje sobie sprawę, z kim ma do czynienia. Akty nieposłuszeństwa ucina brutalną ripostą. Parszywa dwunastka Roberta Aldricha to historia przestępców, którzy przy swoich różnych charakterach i przewinieniach (są wśród nich mordercy, gwałciciele, złodzieje) potrafią jednak swoją agresję i upodobanie do szerzenia chaosu wykorzystać we wspólnym celu.
Robert Aldrich po niezwykle udanym Starcie Feniksa, gdzie w końcu uwolnił się od towarzystwa kobiet i wykorzystał tam w pełni swój reżyserski potencjał, przystąpił do realizacji kolejnego „męskiego kina”. Parszywa dwunastka to klasyk i czołowy reprezentant kina wojennego, w którym motyw przewodni stanowi temat 'men on mission’. Twórca poszedł tym samym za ciosem po swojej poprzedniej produkcji, bo trzeba przyznać, że oba filmy (Start Feniksa i Parszywa dwunastka) są do siebie pod wieloma względami podobne. Oba bowiem na pierwszym planie stawiają szereg męskich, nierzadko trudnych usposobień, gdzie bohaterowie muszą znaleźć wspólny język i wypracować metodę, by razem przeciwstawić się trudnemu zadaniu. W Starcie Feniksa chodziło o zbudowanie samolotu i ucieczkę z pustyni, w Parszywej dwunastce o dopracowanie w najdrobniejszych szczegółach planu ataku na zamek i walkę z nazistami.
Trzeba przyznać, że Robert Aldrich dostał do realizacji pierwszorzędny materiał. Powieść Erwina Nathansona wydana w 1965 roku była oparta na historii prawdziwej jednostki desantowej która pod nazwa Filthy thirteen siała spustoszenie na tyłach wroga w czasie II Wojny Światowej (między innymi w operacji Market Garden). Bestseller Nathasona opowiadał wprawdzie o prawdziwej jednostce, ale już same informacje o tym, że byli recydywistami były tylko literacką fikcją. Koncept na opowieść pisarz wziął z frontowych doniesień, między innymi od Russa Meyera (weteran amerykańskiej eksploatacji, ale również fotograf w czasie wojny). Prawdą jest natomiast, ze dowódca Filthy thirteen, Jake McNiece, był pół krwi Indianinem niejednokrotnie mającym problem z posłuszeństwem wyższym rangom oficerom i to właśnie on dołączył w pewnym momencie do przetrzebionej drużyny jako „trzynasty”. Nazwa Filthy pochodziła od słowa brudny i miała odnosić się w bezpośredni sposób do stanu higieny oddziału, który ani myślał o poprawieniu tej sytuacji.
Robert Aldrich odniósł komercyjny sukces, bo swój obraz wypełnił po brzegi akcją, ciętym humorem, a zaangażowani aktorzy skradli serca publiczności. Oczywiście nie można było zatrudnić dwunastu gwiazdorów, więc po filmie pamiętamy tylko tych najbardziej charyzmatycznych (przede wszystkim Lee Marvin, Charles Bronson, John Cassavetes, Telly Savalas), ale z drugiej strony, kolejne głośne nazwiska mogły tylko odciągnąć naszą uwagę od istoty filmu i zabrać czas przeznaczony na akcję. Tej natomiast, akcji, tu nie brakuje. Sam film był po premierze mocno krytykowany. Zwracano uwagę na sadystyczne ciągoty Aldricha, obraz określony został mianem brutalnego i propagującego przemoc. Odpowiedzialni za scenariusz doświadczeni Nunnally Johnson i Lukas Heller.rzeczywiście zawarli w Parszywej dwunastce dużo brutalnych scen, ale przecież to kino wojenne, a rzecz nie dotyczyła „typowego” oddziału, a ludzi, którzy byli przez własny naród spisani na straty. Tym atakiem musli odkupić swoje winy, udowodnić za wszelką cenę i przy użyciu drastycznych środków, że jeszcze się na coś przydadzą.
Parszywa dwunastka została kręcona w studiach MGM, oraz na terenach południowej Anglii. Tam też został zbudowany zamek, a odpowiedzialnym za to był William Hutchinson (kilka lat później został nominowany do Oskara za scenografię do filmu Młodość Winstona Richarda Attenborough). Wybuchy, ciągła wymiana ognia, bezceremonialne sekwencje wyżynania nazistów, wszystkie te sceny musiały odbić się na frekwencji i sukcesie kasowym. Film był tak popularny, że powstało sporo jego kontynuacji, wiele filmów luźno odnoszących się do schematu jak włoski The Inglorious Bastards Enzo G. Castellariego (delikatnie tylko skłaniający się do pomysłu Aldricha), w końcu film Tarantino, który oddawał hołd temu włoskiemu, ale głównie przecież tematowi ”men on mission’, którego spopularyzowanie trzeba upatrywać właśnie w filmie Roberta Aldricha. Dzisiaj być może razi kilka skrótów, akcja, która idzie amerykanom „zbyt łatwo”, ale przecież nie sposób odmówić walorów, dzięki którym film Alricha po dziś dzień jest chętnie oglądany. Doskonałe aktorstwo, tempo, motyw przewodni skomponowany przez Franka De Vola. Aldrich był twórcą hitu, a film zdobył cztery nominację do Oskarów w tym jedną statuetkę dla Johna Poynera za najlepszy montaż dźwięku. Robert Aldrich pozostał w MGM i zrealizował dla studia The Legend of Lylah Clare z Kim Novak
Czas trwania: 150 min
Gatunek: akcja, wojenny
Reżyseria: Robert Aldrich
Scenariusz: Nunnally Johnson, Lukas Heller, E.M. Nathanson (powieść)
Obsada: Lee Marvin, Ernest Borgnine, Charles Bronson, Jim Brown, John Cassavetes, Telly Savalas, Donald Sutherland
Zdjęcia: Edward Scaife
Muzyka: Frank De Vol