To trzeci z cyklu i pierwszy kolorowy film o niewidomym masażyście samuraju z Tokuzō Tanaką na stanowisku reżysera, niezmiennie z Shintaro Katsu w roli Zatoichiego.
Zatoichi ciągle jest w podróży, tym razem odwiedza wioskę, gdzie cztery lata wcześniej trenował pod czujnym okiem mistrza Banno. Twórcy serii zdążyli mnie już przyzwyczaić do sporego nagromadzenia wątków, ale zawsze udawało im się wychodzić z tego obronną ręką. I tym razem wszystkie ścieżki (teoretycznie rozbiegane) łączą się w dramatycznym finale. Najważniejszy jest tu rzeczywiście wątek mistrza, u którego Ichi pobierał nauki. Jak Sensei sam wspomina, Zatoichi był najbardziej pracowity wśród uczniów. Trenował w dzień i w nocy. Nie zważał na zmęczenie, a swoim uporem zawstydzał wszystkich innych. Stary nauczyciel ma córkę, która w czasie gościnnego pobytu Zatoichiego zbliża się do głównego bohatera. A już za chwilę para myśli o ożenku.
Zatoichi nigdy nie miał łatwo i tym razem okazuje się, że ludzie są z reguły podli i uprzedzeni do niego. Niewidomego kalekę traktują zaś jako gorszy sort. Tak samo reaguje mistrz, gdy dowiaduje się o planach. Wyciąga oczywiście cięższy kaliber, bo przecież Zatoichi, jak słusznie zauważa, jest gangsterem, masażystą yakuza, czyli człowiekiem obdartym z godności, kryminalistą. To prawda, a Zatoichi nigdy temu nie zaprzeczał. Od początku filmowej serii godził się na swoją „ułomność” jako wynik wybranej za młodu drogi, gdy zabijał na zlecenie. Nigdy więc nie narzekał na swój los, który, jego zdaniem, obchodzi się z nim uczciwie i sprawiedliwie. Mistrz nie chce więc poświęcić córki dla kalekiego kryminalisty, chociaż jako widzowie wiemy, jak szlachetnym i empatycznym Ichi jest człowiekiem.
Wiążę się z tym główna wymowa obrazu, bo pomijając już wszystkie inne wątki, to właśnie historia starego mistrza decyduje o filmowym przesłaniu. Mężczyzna prowadzi szkołę w której kształcą się samuraje, jest szanowany wśród społeczności, z jego zdaniem liczą się w wiosce. Teoretycznie więc prezentuje cechy godne pochwały, ale to tylko zasłona dymna, bo tak naprawdę kieruje się niskimi pobudkami. Zleca porwanie bogatego ucznia, by, wykorzystując do tego celu bandę rzezimieszków, wyciągnąć okup od majętnego rodzica. A to tylko czubek góry lodowej wszystkich grzechów, które ciążą na Banno (Seizaburō Kawazu). Finał jest niezwykle gorzki, przegrywają wszyscy, a Ichi jak zwykle odchodzi z niczym.
Nad całą produkcją unosi się więc bardzo bolesny nastrój nadciągającej tragedii, a Tokuzō Tanaką pierwszorzędnie poprowadził wszystkie tematy (również te, o których nie napisałem) przeplatając poszczególne epizody tak, by w filmie sporo się działo, a i głównego bohatera przedstawił jako człowieka, który potrafiłby porzucić żywot tułacza i odrzucić przemoc, jeżeli tylko dostałby szansę na życie u boku kobiety. Dramat Zatoichiego polega jednak na tym, że nawet pomimo jego sympatycznego i otwartego nastawienia do świata, wciąż był obywatelem o statusie nagminnie wykluczanego ze społeczeństwa. Traktowany z wyższością i dystansem, wpasowywał się zresztą idealnie w ten stan, swoją skromną postawą wypracowując przestrzeń, której inni nie chcieli naruszać, a Ichiemi pozwalało to na pewną swobodę.
Ciągnęła się jednak za nim legenda szermierza, która w Nowej opowieści o Zatōichim zaczęła już dawać o sobie znać. W znaczącym stopniu ten element wybije dopiero w kolejnej części. To, co lekko doskwierało mi w Nowej opowieści o Zatōichim to nieco skąpa realizacja, mało plenerów, akcja w kiepsko oświetlonych pomieszczeniach. Wszystko nadrabia gra aktorska, a i sam dramatyczny wydźwięk losów masażysty (i rzecz jasna pojedynki) pozwala się wczuć w historię, a wszelkie niedogodności schodzą na plan dalszy.
Patryk Karwowski
Czas trwania: 91 min
Gatunek: akcja
Reżyseria: Tokuzô Tanaka
Scenariusz: Minoru Inuzuka, Kan Shimozawa
Obsada: Shintarô Katsu, Mikiko Tsubouchi, Seizaburô Kawazu, Fujio Suga, Mieko Kondô
Zdjęcia: Chikashi Makiura
Muzyka: Akira Ifukube