Locke & Key to ryzykowny projekt w odniesieniu do oczekiwań fanów komiksowego pierwowzoru, ale i zwycięstwo kreatywnych scenarzystów nad bardzo trudnym materiałem z powieści graficznej. Przede wszystkim to niezły serial.
Locke & Key to amerykańska seria komiksowa stworzona przez Joego Hilla odpowiedzialnego za scenariusz i Gabriela Rodrigueza, który swoimi rysunkami nadał opowieści ostateczny charakter nadprzyrodzonego thrillera z akcją osadzoną w tajemniczym domostwie. Komiks dobił to sześciu zbiorczych tomów, a w każdym powoli odsłaniano tajemnice związane z rodziną Locke. Historia powstania serialu jest o tyle zawiła, że pomysł przechodził od stacji do stacji i po wielu perturbacjach znalazł się w końcu pod skrzydłami giganta na rynku VOD, platformy Netflix. Zanim to jednak nastąpiło, powieść graficzna Hilla i Rodrigueza doczekała się odcinka pilotowego nakręconego dla stacji FOX w 2010 roku (projekt porzucono). Następny restart miał nastąpić w Hulu w 2017 roku, ale tutaj koncepcja upadła w przedbiegach. W maju 2018 roku ogłoszono, że produkcję przejmuje Netflix, który z producentem wykonawczym Andym Muschiettiim (reżyser dwóch części horroru To) na pokładzie, doprowadził przedsięwzięcie szczęśliwie do końca.
Fabuła 10 – odcinkowego serialu opowiada o rodzinie Locke, którą poznajemy w tragicznych okolicznościach. Podczas najścia w domu ginie Rendell Locke, głowa rodziny. Sprawca zostaje ujęty, ale żona Rendella wraz z tróją dzieci, najmłodszym Bode (Jackson Robert Scott) i dwójką nastolatków Tylerem (Connor Jessup ) i Kinsey (Emilia Jones) przeprowadzają się do starej posiadłości rodzinnej, w której wychowywał się Rendell. Robią to, by zacząć wszystko od nowa, zakopać traumy i otworzyć nowy rozdział. Wszyscy w okolicy już wiedzą o sprawie, nad rodziną zostanie rozpostarty parasol ochronny, a nowi znajomi będą traktować ich zgoła inaczej niż przypadkowych przyjezdnych.Wszystko jednak stanowi fragment większego planu, który próbują realizować siły ciemności. Pobyt w nowym domu to okazja do znalezienia magicznych kluczy stanowiących istotę fabuły. Każdy z nich przeznaczony jest do innego celu i każdy jest niezwykle potężny. Na kluczach zależy demonowi, który już za chwilę będzie panoszyć się po okolicy. Jest „Klucz dokądkolwiek” otwierający drzwi do miejsca, które sobie wymyślisz, „Klucz do głowy” potrafi otworzyć podświadomość, ukryte lęki, pragnienia i przeszłość. Te oraz wiele innych wytrychów w posiadaniu złych sił mogą zaburzyć równowagę świata. Tylko ta trójka dzieciaków jest w stanie przeciwstawić się i walczyć o przyszłość własną, ale i losy świata, który znamy. Wszystkie odpowiedzi natomiast zdają się leżeć w dramatycznych wydarzeniach, które rozegrały się w czasie, gdy ojciec rodziny mieszkał w tajemniczej posiadłości.
Twórcy z Netflixa mieli nie lada orzech do zgryzienia, by kreatywną kreskę Rodrigueza i szalone pomysły syna Stephena Kinga, Joego, przenieść na srebrny ekran. To, czego najbardziej się obawiałem, niestety i tutaj istnieje. Chodzi o równoległe funkcjonowanie dwóch światów fantastycznego i tego jak najbardziej realnego (szkoła, znajomi, pierwsze miłości) oraz tę granicę, którą tak łatwo przekraczają bohaterowie. Gdy jesteśmy w szkole, zapominamy o wydarzeniach mogących zatrząsnąć w podstawach porządkiem świata i na odwrót. Sam fakt dość bezproblemowego przyswojenia informacji o kluczach, historii domu i demonie również wydaje mi się (i zawsze wydawać się będzie) niemożliwa do zaakceptowania. Radzę więc szybko przestawić się na fantastyczne tory opowieści, by czerpać z seansu jak najwięcej pozytywów. A tych patrząc obiektywnie jest całkiem sporo, również dla widzów zaznajomionych z kinem grozy. Już w pierwszym odcinku poznajemy sympatyczną grupkę horrorowych geeków, którzy marzą, by nakręcić tanią (innej przecież nie są w stanie) produkcję o krabie zabójcy, wygłaszają peany na cześć Toma Saviniego (The king of splatter i guru od efektów praktycznych). To nie koniec niespodzianek. Bardzo pozytywnie wypada pomysłowe podejście do kwestii kluczy i odkrywanie ich możliwości. Locke & Key dostarcza bardzo dużo frajdy dla fanów powieści graficznej, mogą rozpoznać lokacje i podziwiać w pełnej krasie to, co w zeszytowych kadrach było nie raz ograniczone komiksowym formatem. Do tego, trzeba przyznać, Locke & Key od Netflix ma doskonałe tempo, zminimalizowaną ilość (mimo wszystko) problemów dotyczących teen dramy, a sama postać demona, tutaj ubranego w szaty uwodzicielskiej brunetki, jest wyjątkowo smakowicie przedstawiona.
Locke & Key to 10 odcinków solidnie zrealizowanego serialu o zjawiskach nadprzyrodzonych przeznaczonego głównie dla młodzieży. Nie wykracza poza grupę docelową, sprawdza się doskonale jako nowoczesna historia z dreszczykiem, ale i klimatem odwołującym się do telewizyjnych lat 90.
Patryk Karwowski