Jest rok 1959. Ip Man (Donnie Yen) prowadzi w Hongkongu szkołę, w której kształci uczniów w stylu Wing Chun. Wiedzie spokojne, rodzinne życie z żoną Cheung (Lynn Hung) i kilkuletnim synkiem.
Branża filmowa musiała podjąć się kontynuacji losów chińskiego mistrza. Ponieważ sama historia kształcenia kolejnych uczniów mogłaby nie porwać widzów, trzeba było zadbać o jakąś sensacyjną intrygę. I jak to przy pretekstowych fabułach bywa, tak i tu wciśnięto kilka tematów, by zmusić bohatera do działania. Każdy z nich przedstawia Ip Mana w jak najlepszym świetle. Trzeba Wam bowiem wiedzieć, że chiński mistrz to człowiek bez skazy, dobro narodowe, mądry, subtelny, czuły i cierpliwy. Doskonały nauczyciel, opiekuńczy mąż i wzór do naśladowania dla syna. Nigdy nie wpada we wściekłość, nawet gdy lokalni gangsterzy chcą przejąć budynek należący do szkoły. Zachowuje spokój, gdy porywają dzieci. Z takim samym wyrazem twarzy stacza pojedynki z setką przeciwników, jak i podtrzymuje na duchu podupadającą na zdrowiu małżonkę. Rzeczywiście Donnie Yen gra tu oszczędnie i choć moje wnioski mogą sprawiać wrażenie złośliwych, to nie było moim zamiarem umniejszenie aktorskich zdolności Yena. Mistrz stylu Wing Chun to postać ikona i taką ma właśnie spełniać w filmie rolę. Twórcy stworzyli posąg, ale nie postać bez wyrazu. Fani serii doskonale wiedzą na co stać bohatera, a reżyser Wilson Yip, który od początku trzyma w rękach filmową markę, postanawia szybko zadowolić entuzjastów kina kopanego. I robi to przy nieocenionej pomocy Donniego Yena oraz Shun-Yee Yuena, aktora, kaskadera, tutaj koordynatora choreografii i układów, które na ekranie wyglądają bardzo spektakularnie.
Trzecia część Ip Mana wypadła o niebo lepiej niż druga. Wprawdzie wciąż będę narzekać na zminimalizowanie przemocy, która towarzyszyła „jedynce”, ale seria przebyła długą drogę od nieco surowej opowieści z wojną w tle, do obecnych odsłon, gdzie przy sporym budżecie są też inne oczekiwania dystrybutora względem szerszego odbiorcy, ale też ładniejsze zdjęcia, widowiskowość, przy której setka statystów na placu boju to norma. Pod tym względem sekwencje, gdy Ip Man staje do walki z kilkudziesięcioma przeciwnikami mogą robić tylko pozytywne wrażenie.
Rzeczywiście twórcy upchnęli tu jednak za dużo, bo poszczególne wątki powodują, że szwy zaczynają pękać na tym zacnym materiale. Oprócz historii miłosnej, w której Ip Man jest przedstawiony jako czuły partner, dochodzi wspomniany sensacyjny wątek z agresywnym deweloperem. W tej roli wystąpił Mike Tyson, który o dziwo mnie nie irytował, a sceny z jego udziałem, w tym i walka, zostały pierwszorzędnie zainscenizowane (i sympatycznie została przełożona na filmowy język jego ringowa rozpoznawalność i trzy minutowa runda, którą Ip Man musiał wytrzymać). To nie wszystko. Do motywu z żoną i gangsterami dochodzi wątek z propagatorem (konkurencją?) stylu Wing Chun w osobie Cheung Tin-chi (Zhang Jin), który ma ambicje przeskoczyć sławę Ip Mana. Wszystko wypada o tyle osobliwie, że na ekranie oglądamy kilka równorzędnych epizodów, które wprawdzie splatają się po drodze, ale w rezultacie po zakończeniu jednego wnet podejmowany jest kolejny. Towarzyszy nam przez to wrażenie, że seans mógłby być podzielony na dwie części.
Wilsonowi Yipowi, pomimo tego że rzeczywiście chciał chyba za dużo, to i tak powinniśmy być wdzięczni, że postać Ip Mana zaprezentował z taką estymą. Przez to widz ma wrażenie, że obcuje ze skarbem narodowym, człowiekiem, który rozbudzał wyobraźnię, dawał nadzieję, a wielu wskazywał właściwy kierunek, nie tylko na polu krzewienia sportów walki. Wilson Yip w zręczny sposób odniósł się również do Bruce’a Lee, jednego z uczniów Ip Mana. W rolę małego smoka wcielił się Danny Chan, który wcześniej zagrał Bruce’a w serialu Bruce Lee Legenda Kung Fu. W Ip Man 3 twórcy pokazali moment, gdy Bruce nie dostaje się do szkoły Ip Mana, ale później daje lekcje Cha Cha w zamian za naukę Wing Chun. Wpisuje się to sympatycznie w elementy z biografii Bruce’a, który był mistrzem Cha Cha w Hongkongu w 1958 roku, a w samym filmie ma to również wpływ na fabułę, bo Ip Man wykorzystuje taniec, by rozpalić jeszcze mocniej serce ukochanej żony.
Ip Man 3 zyskuje w każdym momencie, gdy do głosu dochodzi martial arts w czystej postaci, blednie trochę od strony scenariusza, ale charyzma Doniego Yena, jego sprawność, ułożona choreografia, ratuje film. Jak zawsze.
Patryk Karwowski
Czas trwania: 105 min
Gatunek: akcja, kino kopane
Reżyseria: Wilson Yip
Scenariusz: Edmond Wong, Chan Tai-lee, Jil Leung
Obsada: Donnie Yen, Zhang Jin, Lynn Hung, Patrick Tam, Karena Ng, Kent Cheng, Bryan Leung
Zdjęcia: Kenny Tse
Muzyka: Kenji Kawai