Przy polskiej niezależnej produkcji sci-fi Angel.A znajdziecie jeszcze przymiotnik amatorska, a nawet fanowska. To oczywiście naturalne słowa, które trzeba wiązać z tego rodzaju filmem, ale sądzę, że też forma asekuracji twórcy. Przy „fanowskim” więcej wybaczą, prawda? To forma asekuracji zupełnie niepotrzebna, bo Adam Nowak stworzył w pełni świadomy gatunkowy film, który powinien zostać doceniony i w środowisku filmowców i wśród widzów.
Opowieść przybliży nam historię pewnej dziewczyny, która będzie walczyła w post apokaliptycznym środowisku nie tylko o własne życie, ale też o tożsamość. Jest robotem, produktem jakich w tym ponurym świecie jest wiele i tak jak produkt, który nie nadaje się już do użycia musi zostać zutylizowana. Wyrok wydała korporacja, która jak wiele innych jej podobnych ustala teraz porządek i reguły gry. Tropem dziewczyny, której najwyraźniej niespieszno do przejścia w tryb offline, podążają korpo siepacze, komandosi z jasnym rozkazem: strzelać, aby zabić.
Napisałem o Angel.A jako o obrazie świadomym i jest to najważniejszy atut produkcji, chociaż szybko zwrócicie uwagę na kolejne. Adam Nowak, główny odpowiedzialny za projekt, zadbał o solidne przygotowanie poszczególnych elementów, a ekipa, która pracowała na planie, o jak najlepsze wykorzystanie dostępnych środków.
Największym konikiem reżysera (odpowiedzialnego również za scenariusz) są bez wątpienia efekty specjalne, specjalizuje się w nich (obok sztuki montażu), a tutaj połączenie ich z tymi praktycznymi dało efekt mocno wybijający się na tle kina niezależnego. Godzina spędzona z Angel.A i aktorką wcielającą się w tytułową rolę Moniką Chrzanowską mija szybko, bo i tempo i sama intryga pozwala nam wejść dość głęboko w realia stworzone przez twórców. Podczas ucieczki dziewczyna android odwiedzi kilka lokacji (świetnie wyszukane, a opuszczone magazyny to istny samograj), zetrze się z siłami korpo, spotka mrocznego klucznika i jeszcze kilka oryginałów. Nie zdradzę wszystkich niespodzianek, ale napiszę już teraz, że dzieje się sporo. Widać więc, że reżyserowi zależało na urozmaiceniu akcji, by jednocześnie zbliżyć się jak najbardziej do kina gatunku, co przy skromnym budżecie było oczywiście niezwykle trudne. Udało się jednak zachować klimat produkcji sci-fi, czułem warunki postapo, a i byłem przekonany, że głównej bohaterce doskwierają rozterki rozbijające się o podstawowe zagadnienia natury człowieczeństwa. Wiedziałem o co walczy, do jakiego punktu zmierza, poznałem dobrze antagonistę i znałem sojuszników. Nic się nie rozjechało fabularnie, bo scenariusz jasno przemierzył swoje punkty aż do finału.
Czy można było coś poprawić i zmienić? Jasne, bardzo dużo, pewnie większość (dźwięk w niektórych scenach, kilka nienaturalnie brzmiących dialogów, więcej strzelania, dłuższa i bardziej skomplikowana choreografia, większe biuro prezesa), bo przecież tylko kompletny ignorant nie zauważyłby skromnego nakładu. Jednak kolejne poprawki, dokładanie drobnych do budżetu, przedłużyłoby produkcję o kilka następnych lat, po których niektóre ujęcia mogłyby się zestarzeć, pomysły zostać uznane za nietrafione…
To zamknięte koło, które Adam Nowak brutalnie przerwał, złożył wszystko całkiem udanie i jest gotowy na kolejny projekt. Jest jednak kilka elementów, które nie wymagają żadnej poprawy i żadne studio nie zrobiłoby tego lepiej. Wszystkie wstawki, przebłyski świadomości androida to pierwszorzędna robota przypominająca najlepsze produkcje reklamowe. Również otwarcie i kilka sekwencji z tancerką, charakteryzacja mutanta, niektóre momenty z oświetleniem, szaty klucznika. To wszystko sprawia, że Angel.A ma momenty, które da się zapamiętać i wspominać produkcję bardzo pozytywnie.
Po napisach dumnie patronował.
Czas trwania: 55 min
Gatunek: sci-fi
Reżyseria: Adam Nowak, Hubert Bąk
Scenariusz: Adam Nowak, Hubert Bąk
Obsada: Monika Chrzanowska, Zbigniew Zylm, Tomasz Sobczak, Maciej Radel, Michał Michałowski, Paweł Siemaszko
Zdjęcia: Michał Szymczak