W pierwszym filmie o Zatōichim z 1962 roku niewidomy szermierz pogrzebał człowieka, który mógł zostać jego przyjacielem. Rok po tamtych wydarzeniach Zatōichi chce wrócić do świątyni Joshoji na grób samuraja Hirate i oddać mu hołd. Przy okazji ponownie wpada w kłopoty, nie ze swojej winy oczywiście. Zatōichi bowiem jest wciąż tym samym szlachetnym i prostolinijnym masażystą. To ludzie, których napotyka na swojej drodze, najczęściej są źli, zepsuci i z połamanymi kręgosłupami moralnymi. Tak jak straż przyboczna bogatego człowieka, u którego Zatōichi zaobserwował dziwne zachowanie, najprawdopodobniej chorobę psychiczną. Taka informacja nie może przedostać się poza krą osób wtajemniczonych, więc członkowie yakuzy będą szli tropem masażysty celem zgładzenia go. Cały Ciąg dalszy opowieści o Zatōichim to różne przeplatające się tematy, dzięki którym poznajemy szermierza trochę lepiej. Jest i wątek rodzinny, bo Zatōichi będzie musiał zetrzeć się w braterskim pojedynku. Znalazło się i miejsce na sceny melodramatyczne, w których Zatōichi został przedstawiony jako niepoprawny romantyk, który żyje wspomnieniami o utraconej miłości.
Ciężko byłoby zaistnieć drugiej części samodzielnie, bo stanowi ścisłą kontynuację tej nakręconej przez Kenji Misumiego. Ciąg dalszy opowieści o Zatōichim miał premierę w tym samym roku, ale za reżyserię był już odpowiedzialny Kazuo Mori, który w czasie późniejszym powrócił na to stanowisko przy części 11. i 23. Kazuo Mori pogłębia nieco wgląd w osobowość bohatera i stawia go w takim świetle, że jako widzowie nie mamy wątpliwości w jaki sposób scharakteryzować bohatera. Jesteśmy też przekonani, że nic w tej kwestii nie zmieni się przez najbliższe kilkanaście filmowych lat.
Zatōichi to człowiek skromny, ale przedstawiony jako naiwny. To zasłona dymna, w którą co rusz wpadają (i zapewne wpadać będą) wszyscy przeciwnicy masażysty, ale i ludzie, którzy będą chcieli jego kosztem dobrze się zabawić, prawić mu złośliwości, czy po prostu spróbują wywyższać się nad ślepcem. Pod tym względem postać samuraja przypomina trochę bohatera z serii Columbo, w której Peter Falk na pierwszy rzut oka również mógł sprawiać wrażenie gapy, który bezradnie przygląda się sprawie i teoretycznie nie ma szans wpaść na trop. Zatōichi wprawdzie detektywem nie jest, ale posiada wiele cech, przez które uciekałem myślami do postaci porucznika.
Drugą część opowieści o Zatōichim ogląda się bardzo przyjemnie, ale moim zdaniem Kazuo Mori nie miał tak sprawnej ręki jak Kenji Misumi. Historia, pomimo licznych atrakcji, rwie się, a opowieść wciąż wchodzi w nowe uliczki. To, co mnie tak zauroczyło w pierwszym epizodzie, czyli poetyckość, tutaj została jakby utracona na rzecz kolejnych, wyskakujących rewelacji. Jestem też nieco mniej zadowolony ze zdjęć, bo, mimo wszystko, operator Chikashi Makiura w Opowieści… oddał moim zdaniem lepiej melancholijny nastrój obrazu. Wydaje mi się również, że studio Daiei Film odpowiedzialne za 20. części pospieszyło się z kontynuacją i wywierało nieznośny wpływ na produkcję. Może więc ten pośpiech wpłynął na zmniejszenie walorów artystycznych, które kojarzyć się muszą z Opowieścią o Zatōichim w reżyserii Kenji Misumiego. Niezmiennie natomiast doskonale w rolę wciela się Shintarô Katsu. Swoją oszczędną grą przekazuje wiele emocji. Cały czas czuć tę ukrytą charyzmę i siłę w wykreowanym przez niego bohaterze.
Patryk Karwowski
Czas trwania: 72 min
Gatunek: akcja
Reżyseria: Kazuo Mori
Scenariusz: Minoru Inuzuka, Kan Shimozawa
Obsada: Shintarô Katsu, Yaeko Mizutani, Masayo Banri, Tomisaburô Wakayama
Zdjęcia: Shôzô Honda
Muzyka: Ichirô Saitô