Pojawia się nagle na zgliszczach placu w Damaszku. Jedno z najstarszych miast rejonu Morza Śródziemnego krztusi się kurzem i krwią poległych mieszkańców, ale mężczyzna, który wygłasza płomienną przemowę nie zważa na to. Zaczyna mówić o miłości do bliźniego, o tym, że trzeba zrzucić jarzmo niewoli, zwrócić się w kierunku potrzebujących. Mówi też, że wystarczy słuchać, patrzeć i mieć nadzieję, powołuje się na Allaha. Twierdzi, że nastaną czasy wspaniałe i każdy dostąpi łaski. Mówi wszystko to, co mógłby powiedzieć każdy, którego stać na ubranie komunałów w kwiecistą przemowę i dostroić je religijnymi dogmatami. Jednak przemowa tego konkretnego mężczyzny ma miejsce przy niezwykłym zbiegu okoliczności. Oddziały ISIS zbierają się do kolejnego krwawego ataku, a dzieje się to przy okazji nadciągającej burzy piaskowej, największej od stuleci. To siły natury zmuszają terrorystów do przerwania ostrzału, niweczą mordercze plany, sprawiają, że sprzęt wojskowy jest bezużyteczny, a drobny mężczyzna na środku placu okrzyknięty zostaje mesjaszem i od teraz wszyscy będą się do niego zwracać Al-Masih.
Mesjasz nie czeka długo, porywa tłum kolejnymi słowami. Teraz jest przecież drogowskazem, może więc wskazać każdy kierunek. Razem z wiernymi idzie przez pustynię w kierunku Izraela. Taki ruch nie może pozostać niezauważony i Al-Masih dostaje obserwatora z CIA. Służby wywiadowcze szybko rozwijają siatkę agentów nad tworzącymi się niepokojami społecznymi, zostają zaangażowane kolejne służby sił sprzymierzonych. Gdy wszystko zdaje się być pod kontrolą, po kilku dramatycznych zajściach.Al-Masih pojawia się w Teksasie. Tam mówi już językiem bliższym udręczonym chrześcijanom. Zbici z tropu agenci nie dają za wygraną i próbują dotrzeć do źródła i osób które, jak twierdzą, muszą stać za mesjaszem.
Agentka CIA Eva Geller (Michelle Monaghan), izraelski oficer wywiadu (Tomer Sisley), FBI, wszyscy w służbie prawa próbują zdyskredytować Al-Masiha. A ludzi, którzy widzą w nim zbawiciela jest coraz więcej. Co gorsza dla władz, pojawia się pierwszy dowód cudu.
W pojawiających się doniesieniach medialnych na temat najnowszego serialu wyprodukowanego pod skrzydłami Netflixa pojawia się najczęściej: „prowokacyjny”. Jest w tym trochę racji. Ja jednak dodałbym „naiwny”. Ale co ważne, koncept dotyczy wziętych pod lupę zachowań, które w ujęciu globalnym rzeczywiście mogą mieć wydźwięk naiwny, choć w gruncie rzeczy mówią tylko i wyłącznie o naiwności jednostki i grup, które tak łatwo zmanipulować. Serial dobitnie pokazuje więc jak opacznie ludzie rozumieją „wiara czyni cuda”, jak w tym wszystkim odnajduje się człowiek zagubiony i jak możni tego świata, ugrupowania, ekstremiści potrafią przełożyć deklaracje na swój język w imię własnych korzyści.
Choć przez cały seans przeplatają się różne wątki, to najczęściej dotyczą one natury teologicznej, a serial autentycznie intryguje. Ciągle towarzyszą nam też pytania i pojawia się ich z odcinka na odcinek coraz więcej: W którą stronę pójdzie produkcja? Czy uderzy w ton fantastyczny? Czy pozostanie dramatem o ludzkiej bezsilności wobec sił wyższych? A może jednak mocno skręci w kierunku kina sensacyjnego?
Obserwujemy tworzący się kult, rodzące się ogniwa fanatyzmu, a po drugiej stronie barykady wściekłość na proroka. Każdy bowiem chciałby zaciągnąć ewentualnego mesjasza na swoją stronę. Religia objawia się tu jako przyczyna wszystkich konfliktów i pod tym względem twórcy serialu będą mieli pod górkę wśród widzów zadeklarowanych jako członkowie danego kościoła. Dla mnie, osoby, która mogłaby stanąć ramię w ramię z pragmatycznym podejściem głównej bohaterki. Mesjasz jako serial miał jasne przesłanie, że tylko szkiełkiem i okiem warto patrzeć na rzeczywistość, mierzyć, ważyć i podchodzić do spraw zdroworozsądkowo.
Przez dziesięć odcinków miałem więc nadzieję, że agentka dojdzie do prawdy. Twórcy jednak idealnie dawkują i odsłaniają kolejne skrawki tajemnicy, która zdaje się spowijać tajemniczego mężczyznę. Ten wydaje się być przede wszystkim doskonałym słuchaczem. Odpowiada pytaniami na pytanie, obserwuje, jest sprytny i spostrzegawczy. Czy jest kimś więcej? Na to pytanie przyjedzie Wam poczekać do ostatnich odcinków, ale gwarantuję, że będzie to czas satysfakcjonujący.
Patryk Karwowski