Naprawdę niewiele brakowało, by Roger Corman stworzył wielki, gangsterski utwór o wymiarze epickim, a potraktowanym w duchu obrazoburczej eksploatacji. Jednak Corman to przecież król klasy B, więc i scenariusz musi być mocno wybrakowany (który aż prosi się o korektę, wydłużenie niektórych, skrócenie innych scen), sam montaż niechlujny, a i wykonanie lekko bałaganiarskie, albo po prostu takie na jakie pozwalały fundusze. Jednak nawet pomimo tych kilku ujm, Krwawa mamuśka to jeden z najbardziej deprawujących filmowych obrazów. Niejeden niezaprawiony w bojach widz może być w szoku, ile w Krwawej mamuśce znalazło się demoralizującej treści. To ewenement na tle innych gangsterskich filmów o bandach, morderczych kochankach, napadach na banki. Większość twórców próbuje mimo wszystko przenieść romantyczny pierwiastek do swoich opowieści, jeżeli zaś w historii istnieje element wspomnianej deprawacji, odpowiednio go naświetlić. U Rogera Cormana jest inaczej, to co inny twórca jasno by wskazał, dla króla klasy B stanowi tło, nawet nie domysł, a naturalny krajobraz w życiu rodziny Barkerów. Już sam początek pokazuje jak plugawy będzie to utwór. Otwarcie to krótka chwila w życiu nastolatki, późniejszej krwawej mamuśki, gdy zostaje za przyzwoleniem ojca (i prawdopodobnie przy jego współudziale) zgwałcona przez własnych braci. Przysięga sobie, że jako dorosła osoba stworzy rodzinę, która nie da sobie zrobić krzywdy i otoczy się wzajemną opieką. Koszmarna jest więc geneza, tak jak koszmarne jest życie rodzinki prowadzonej przez życie przez mamuśkę. Corman nie był jedynym twórcą, który wziął się za historię Ma Barker, ale tylko on był w stanie nakręcić film tak gęsty od panoszącej się degeneracji. Już od strony samego kryminału wystarczy napisać, że J. Edgar Hoover wypowiadał się o Ma Barker jako o jednej z najniebezpieczniejszych przestępczyń w swojej dekadzie, a miał przecież z kogo wybierać, bo był to wszak czas „wrogów publicznych” i wielkiego kryzysu.
Roger Corman skupił się na przestępczej drodze, kilku napadach i krwawym finale Ale ważniejsze od fabuły jest właśnie uzyskany nastrój, obrazoburczy wręcz przez podjęte tematy (swego czasu film był zbanowany w kilku krajach). Są więc gwałty, jawna przemoc, strzelaniny, ale i wiele mocno zaznaczonych i podkreślonych wywrotowych elementów jak kazirodcze stosunki mamuśki z synami (lubiła sobie wybierać któregoś z synów w zależności od nastroju), szprycowanie się heroiną przez Lloyda (niezwykle udany jeden z pierwszych występów Roberta De Niro), trochę golizny. Roger Corman niczym najlepszy fechtujący obskurą i tanim budżetem stworzył dzieło nietuzinkowe, które stoi w opozycji do wszystkich ugrzecznionych film gloryfikujących niejako gangsterów. Film króla klasy B zmienia wprawdzie kilka razy swój klimat (od pastiszu po przejmujący finał, w którym znalazł się społeczny komentarz, obraz zbierającego się tłumu, widowni pragnącej krwi), ale po seansie zostawia tylko najlepsze wrażenie. Nie ma drugiej takiej taniej, prawdziwej, nieudawanej ballady o kilku redneckach, którzy chcieli od życia czegoś więcej, a przede wszystkim dobrze się zabawić.
Patryk Karwowski
Czas trwania: 90 min
Gatunek: dramat, eksploatacja
Reżyseria: Roger Corman
Scenariusz: Don Peters, Robert Thom
Obsada: Shelley Winters, Pat Hingle, Don Stroud, Diane Varsi, Bruce Dern, Robert De Niro
Zdjęcia: John A. Alonzo
Muzyka: Don Randi