Jedną z reprezentantek nowej kobiecej postaci w kinie została pod koniec lat 70. Jill Clayburgh, a jej rola w Niezamężnej kobiecie Paula Mazursky’ego przedstawia bohaterkę inteligentną, dowcipną, silną kiedy trzeba, ale też, jak się okazuje, bardzo wrażliwą. Łatwo ją zranić. Jest przyzwyczajona do pewnego stanu rzeczy, swobodnie prezentuje idee feministyczne nie nazywając ich jednak takimi. Erica, bo o niej mowa, prowadziła ustatkowane życie żony i matki. Pracuje w galerii sztuki. Rozpracowała życie, ma je doskonale ułożone. Tak się jej do tej pory wydawało, bo jej szanowny małżonek, po 16 latach wspólnego pożycia, ze łzami w oczach informuje ją, że ma kochankę.
Ten konkretny mężczyzna u Paula Mazursky’ego w Niezamężnej kobiecie to przypadek niekiedy żałosny. Erica w żadnym momencie nie wymaga by był nad wyraz silny, zdyscyplinowany, by był bogaty i przystojny. Ma być rozsądny i ma myśleć, a to jak się okazuje jest wyjątkowo trudne.
16 wspólnych lat to cała tona przyzwyczajeń i rutyny. Erica własnie z tym będzie miała największy problem. Nie tęskni za mężem, bo miłość przeszła w schemat. Nie ma problemów z wychowaniem córki, bo ta wchodzi już w wiek dorosły i jakoś sobie poradzi. Bohaterka, którą odgrywa Jill Clayburgh jest przede wszystkim bardzo ludzka. Ma swoje troski, wścieka się, śmieje się, uprawia seks, płacze. Ale to porzucenie jest tylko początkiem drogi Erici do odzyskania pełnej równowagi. Wyobraźcie sobie, że w jednym filmie obserwujemy kobietę, która kończy 16 lat małżeństwa, musi nauczyć się znowu być singlem (znamienna i bardzo mocna scena, niczym rytuał przejścia, gdy Erica zbiera wszystkie rzeczy byłego męża na stole i ściąga obrączkę), a w finale ponownie się w kimś zakochuje. Erica ma jednak więcej szczęścia niż jej się wydaje. Ma świetne przyjaciółki, pracę, którą lubi i córkę, z którą się dogaduje, chociaż ta jest przedstawicielką nowego pokolenia i widać, że dziewczyna sarkazmem i ironią przykrywa swoje słabości. Też można ją zranić, ale to inne pokolenie, mniej ufne i bardziej rezolutne.
Paul Mazursky stworzył historię niekiedy smutną, czasem zabawną, a ostatecznie nad wyraz pokrzepiającą. Reżyser mówi wyraźnie, że każdy ma prawo do szczęścia, a rozłąka z kimś, z kim byliśmy tak długo, nie kończy naszego życia. Nie masz się zawijać w kokon i czekać na swój rychły koniec. Masz chodzić na imprezy, rozmawiać, spotykać się z ludźmi. Niezamężna kobieta to terapia dla odrzuconych, optymistyczny strzał prosto w jesienną depresję, obraz o bardzo ludzkim wymiarze.
To był świetny aktorski okres dla Jill Clayburgh. Za występ w Niezamężnej kobiecie dostała nominację do Oscara (za ten sam film otrzymała Złotą Palmę dla najlepszej aktorki), rok później kolejną nominację za Zacznijmy od nowa Alana J. Pakuli. W 1979 roku zagrała niezwykle wymagającą rolę u Bernardo Bertolucciego w La Luna (Księżyc). Okres wytężonej pracy miał również Paul Mazursky, ale akurat dla mistrza „poważnej komedii” było to normą. W Niezamężnej kobiecie reżyser objawił się jako twórca niezwykle wyczulony na problemy płci przeciwnej. Eksploruje świat kobiety, delikatnie prowokuje do uzewnętrznienia się. Niezamężna kobieta jako film absolutnie się nie zestarzał tak jak przecież nic nie mogło ulec zmianie w kwestii uczuć. Po prawie 40 latach film Mazursky’ego wciąż ogląda się doskonale, głównie dlatego, że jest niezwykle mądry i bardzo uczciwy.