Do World for Ransom, drugiego pełnometrażowego filmu w karierze, Robert Aldrich przygotowywał się już podczas pracy przy serialu China Smith (tam też Aldrich wpadł na koncept fabuły World for ransom). Miał to być też de facto jego pierwszy autorski projekt. Nakręcony rok wcześniej Big Leaguer, chociaż mieścił się w ramach filmu fabularnego, był tylko osobliwą kroniką i laurką dla sportowej pasji amerykanów, futbolu. Jednak Big Leaguer był też o tyle ważny, że Aldrich zebrał przy okazji fundusze na samodzielną pracę, a efektem tejże jest World for Ransom. Wcześniejsze angaże w telewizji zaowocowały licznymi kontaktami, a zawarte przyjaźnie pozwoliły na kontynuowanie pracy przy własnych pomysłach z poznanymi ludźmi z branży. Tak też się stało przy World for ransom, w którym zagrało kilku aktorów ze wspomnianego China Smith, zostały również wykorzystane scenografie z serialu.
Mike Callahan (Dan Duryea) to wojskowy weteran, który pracuje obecnie jako prywatny detektyw w Singapurze. Przyjmuje fuchę od kobiety, która obawia się, że jej mąż został uwikłany w kryminalną sprawę. Został, a jakże! Julian, bo o nim mowa, pomógł pewnym zbirom uprowadzić naukowca, który jest zdolny zdetonować bombę nuklearną (scenariusz nawiązuje tym samym do ery atomowej). Gra idzie więc o ogromną stawkę.
Drugi film Aldricha nie jest niestety niczym więcej niż lekkim kino szpiegowskim utrzymanym w stylistyce kina noir i przy zachowaniu wyznaczników gatunku. Z rozbawieniem i z rozrzewnieniem można teraz oglądać pierwsze filmy Roberta Aldricha i to, jak reżyser szlifował na początku lat 50. swój warsztat. Bohaterowie z World for ransom, gdy są sami w kadrze, wygłaszają swoje spostrzeżenia, głośno się zastanawiają, a sceny są dość osobliwie skonstruowane i zahaczają niemal o język kreskówki. Jednak nawet przy tak ubogiej formie, aktorskich brakach i siermiężnym montażu, można docenić pierwsze przymiarki do autorskiego języka, a już na pewno trzeba zwrócić uwagę na motywy przewodnie i tematy, które na późniejszym etapie twórczości Aldrich podejmie z większą zawziętością. Również tutaj (i chyba dobrze, że na początku kariery) Aldrich przekonał się o tym, jak nieubłagana potrafi być cenzura. W niemałe rozżalenie wprowadziło go wycięcie wątku lesbijskiego, na którym szczególnie mu zależało. Nawet jeżeli World for ransom był dziełkiem utykającym na wiele problemów, to i tak był tytułem przełomowym w karierze reżysera. To dzięki niemu zwrócił na niego uwagę Harold Hecht i Burt Lancaster (Hecht-Lancaster Productions), którzy powierzyli mu reżyserię Ostatniej walki Apacza.
Czas trwania: 82 min
Gatunek: kryminał, noir
Reżyseria: Robert Aldrich
Scenariusz: Lindsay Hardy
Obsada: Dan Duryea, Gene Lockhart, Patric Knowles, Reginald Denny, Nigel Bruce
Zdjęcia: Joseph F. Biroc
Muzyka: Frank De Vol