W listopadzie 1974 roku Ronald DeFoe Jr. zastrzelił ze sztucera swoich rodziców i czwórkę rodzeństwa. Masakry dokonał w rodzinnym domu w Amityville przy 112 Ocean Avenue. Był uzależnionym od narkotyków mężczyzną z wybujałą wyobraźnią, nieprzystosowanym do życia w społeczeństwie. Tej samej nocy próbował jeszcze zrzucić odpowiedzialność za czyn na osoby trzecie, ale szybko wpadł w sidła własnych niedomówień i nie dające się złożyć w wiarygodną opowieść wątki. Rok później dom kupiła rodzina Lutz i to od nich de facto rozpoczęła się legenda Amityville, nawiedzonego domu. Wszystkie wydarzenia od momentu przeprowadzki opisał w niniejszej książce Jay Anson.
To nie mogła być klasyczna powieść, bo Anson przy udziale państwa Lutz musiał sprzedać fikcję tak, by wydarzenia wyglądały na jak najbardziej wiarygodne. Wydana w 1977 roku książka to forma specyficznego pamiętnika z dramatycznych incydentów, dokładny zapis wersji rodziny, która przestąpiła próg domu w grudniu 1976 roku. Chodzi rzecz jasna o nawiedzenia, które doprowadzały George’a i Kathy do obłędu, a wcześniej, jak jest sugerowane, zapewne Ronalda DeFoe Jr.. Już na wstępie dostajemy informacje, że państwo Lutz „wytrzymali” 28 dni, rejterując się ucieczką w warunkach co najmniej biblijnych.
Radzę się przy okazji „dzieła” Jaya Ansona uzbroić nie tyle w cierpliwość, co raczej nastawić na specyficzną konwencję daleką od klasycznego pisarstwa. To surowa proza, bazująca na krótkich akapitach i prostym stylu. Ta przystępność jest podyktowana pewnymi szczególnymi prawami. Otóż książka Amitiville Horror to produkt, plan rodziny Lutzów i pisarza Jaya Ansona. Książka, która uruchomiła popkulturową fabrykę wytwarzającą kolejne opowieści, ba! całe uniwersa. Zostało zaprzęgnięte kino, kolejni pisarze, historia trwa w najlepsze…
Choćby z tego względu powieść zasługuje na uwagę. Ciekawe jest jednak to, że w miarę czytania i przerzucania kolejnych stron, szybko zapominamy o siermiężnym piórze autora, irytacja zastępowana jest chęcią poznania losów i zakończenia, tekst w końcu zaczyna dostarczać potrzebnych emocji. Rodzina Lutzów staje naprzeciw zjawisk, których nie można racjonalnie wytłumaczyć, tym bardziej z nimi walczyć. Każda próba może tylko bardziej rozsierdzić złe moce, które skutecznie odsuwają od domowników każdą możliwość ratunku. 28 dni to ciągłe próby tłumaczeń „jeszcze nie jest tak źle”, „poradzimy sobie”, „wystarczy”. Amitiville Horror to literatura szczególna, woda na młyn dla popkulturowej machiny, która raz uruchomiona nie chce się aż po dzień dzisiejszy zatrzymać. Dopiero Bartosz Czartoryski z dodanego posłowie, uświadomił mi, jak „marka” Amitiville się rozrosła i ile wyrzuciła z siebie nasion. Grunt, w postaci spragnionych odbiorców był aż nadto żyzny. Niekończące się serie książkowe, filmy, prequele i sequele. Lutzom i pisarzowi nie udało się więc zagarnąć Amitiville tylko dla siebie. Ciężko zliczyć procesy o zniesławianie i podważanie wiarygodności, o prawa do historii i o to, kto może, a kto nie może i w jakim stopniu do wydarzeń wracać. Nawet jeżeli moja ocena wskazuje tytuł tylko jako niezły, to tak naprawdę, pod wieloma względami, Amitiville Horror jest lekturą przede wszystkim fascynującą.
Patryk Karwowski
Autor: Jay Anson
Tłumaczenie: Maciej Machała
Ilość stron: 268
Oprawa: twarda
Wydawnictwo: Vesper
Format: 140×205 mm
Za książkę dziękuję wydawnictwu Vesper