Skin

To piękna, optymistyczna historia napisana przez życie. Bryon „Pit Bull” Widner, wychowany w duchu pogardy do wszystkich ludzi mających inny niż biały odcień skóry, był swego czasu opoką i współzałożycielem Vinlanders Social Club, organizacji skinheadów w Stanach Zjednoczonych. Od 14 roku życia, przez 16 lat żył wśród ludzi uformowanych z nienawiści. Agresywny, przewodniczył rozbojom, podpaleniom meczetów, nękaniu i marszom, w których dokonywał niszczycielskich aktów wymierzonych w obcokrajowców. Z wytatuowaną twarzą, na której każdy centymetr przypominał ludziom kim jest albo w co wierzy, zasiewał strach, a każdy zalążek dobra brutalnie wyrywał. Taki był, ale się zmienił dzięki miłości. Ta historia wydarzyła się i trwa. Poznał kobietę, zobaczył rodzinę, która żyje ze sobą bez przemocy i zapragnął być jej częścią. Wykazał chęć porzucenia dotychczasowego życia z taką determinacją z jaką do tej pory w nim trwał. Kawał upartego zadziora. Wytrzymał lata zastraszeń, gróźb, zaczął współpracować z FBI i z ruchem One People’s Project, który „wyciąga” ludzi z organizacji neonazistowskich. W końcu poddał się zabiegowi usuwania tatuaży, a kolejne bolesne operacje trwały dwa lata. Odnalazł się w nowym świecie, narodził się na nowo. Skin, czyli skóra to opowieść o wychodzeniu z mroku.

Wiele było przykładów w kinematografii, kiedy twórcy rozwijają swoje krótkie metraże do pełnych. Tak było w przypadku Skin – 21 minut filmowego dzieła z 2018 roku, które zgarnęło statuetkę dla najlepszego filmu w swojej kategorii. O ile krótki metraż przedstawiał białą supremację z perspektywy małego chłopca, tutaj widzimy już dorosłego mężczyznę, który ma dość. Guy Nattiv zdecydował się więc na opowiedzenie innej historii, ale zakotwiczonej w tym samym porcie, wśród ludzi krzewiących nazistowskie hasła, gromadzących się w nocy, odstawiających szopki w lasach przy paleniu ognisk i wzywaniu do wybicia czarnoskórych, muzułmanów, Azjatów etc.

Siłą filmu Skin jest prawdziwa historia, sposób jej opowiedzenia, scenariusz, który angażuje, ale przede wszystkim odtwórca głównej roli Jamie Bell, który bardzo mocno i wiarygodnie wszedł w „Pit Bulla”. Talent, ale i warunki fizyczne Bella przekonująco oddały stan ducha skinheada, ale równie mocno wierzyliśmy w jego chęć przemiany. Wierzymy w te cholernie ciężkie uwarunkowania i jak niezwykle ciężko było mu porzucić „rodzinę” hołdującą niezwykle pokrętnie rozumianym słowom honor, przywiązanie, tradycja. Na nowej drodze życia miał tylko kobietę (aktorka Danielle Macdonald wystąpiła również w Skórze krótkometrażowej, ale w innej roli) i jej trójkę córek z poprzedniego związku, a jednak wszystkie mu zaufały i zobaczyły jakiś zalążek dobrego człowieka. 

Doskonale zagrany i przedstawiony bardzo wiernie w kwestii życiorysu Bryona Widnera, uderza w kilka istotnych spraw dotyczących organizacji uformowanych na wzór Vinlanders Social Club. Przedstawiony jest tu schemat stosowania indoktrynacji na niepewnych swojej tożsamości młodych ludziach, którzy nie mają się gdzie podziać, zgarnianie ich niemalże z ulic. Przypomina to oczywiście wszystkie historie z wchodzeniem w sektę. To bardzo kuszące dla bezdomnego nastolatka, którego porzucili wszyscy, a herszt „klubu” wsparł ciepłym posiłkiem, odzieniem, naszywką i darmowym tatuażem. W ten sposób filmowy twórca przedstawił również amerykańskie społeczeństwo i genezę zachowań, narodziny gniewu, bo przywódca „klubu” szybko wskazuje winnych dramatycznej sytuacji porzuconego.

Skin daje jednak  nadzieję, potrafi poruszyć, a historia Widnera to bardzo optymistyczny zwrot w ludzkiej historii człowieka, który nienawidził, a teraz kocha.

Czas trwania: 118 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Guy Nattiv
Scenariusz: Guy Nattiv
Obsada: Jamie Bell, Danielle Macdonald, Daniel Henshall, Bill Camp, Vera Farmiga, Mary Stuart Masterson
Zdjęcia: Arnaud Potier
Muzyka: Dan Romer