Na planecie Thra przez setki lat panował spokój, a krainą rządzili mądrzy i dobrzy UrSkeksowie. Swoją moc czerpali z mieniącego się jasnym blaskiem kryształu. Ład i porządek trwałyby zapewne wiecznie, gdyby nie ciekawość i pycha. Kryształ rozpadł się, lud UrSkeksów przepadł, a na ich miejscu pojawili się szlachetni Mistycy i okrutni Skeksowie. Dobro i zło pod postacią dwóch ras trwa niezmiennie od tysięcy lat, a Skeksowie robią wszystko, by sprawować rządy jak najdłużej. Pojawia się jednak nadzieja na odmianę losu planety. Zbliża się koniunkcja trzech słońc, a ostatni potomek z rasy Gelfingów, Jen, wychowywany przez Mistyków może wypełnić swoje przeznaczenie. Musi znaleźć fragment kryształu, udać się z nim do zamku, w którym są Skeksowie i połączyć rozbity przed laty kruszec.
Ciemny kryształ to ewenement na polu dark fantasy skierowany do młodszej publiczności. Wizjonerska opowieść w reżyserii Jima Hensona i Franka Oza to nie tylko wizytówka stosowania animatroniki, ale i jedno z najciekawszych i przy tym jedno z najlepiej zaprezentowanych, bardzo mrocznych filmowych śnień. Ten mrok był bardzo ważny dla Hensona, bo kreując świat i jego filozofię chciał odtworzyć nastrój baśni braci Grimm. Myślę, że mu się to udało.
Jednak na to, że Ciemny kryształ słusznie dorobił się miana pozycji kultowej nałożyło się wiele. Już sam koncept rozpadu istot doskonałych na brutalnych, materialistycznie nastawionych Skeksów (wysysanie energii życiowej z niewolników, suto zastawione stoły na ucztach, bogate szaty) i oddających się medytacjom, żyjących na pustkowiach Mistyków jest bardzo intrygujący i zmuszający do refleksji. Przy okazji powrotów do seansu, zawsze to co pierwsze rzuca się w oczy widzom to świat przedstawiony, jego przebogata fauna i flora tak pieczołowicie oddana przez scenografów. Tak samo jak postaci, które są tematem na oddzielny artykuł dotyczący artystów lalkarzy, artystów rzeźbiarzy, specjalistów od choreografii, projektantów i kostiumologów. Wykonanie całej tej gamy fantastycznych przedmiotów, stworzeń, roślin i tła stanowi doskonałość samą w sobie. Na to wszystko dochodzi ogrom pracy polegający na wprawieniu w ruch postaci, które odwzorowane były w naturalnej skali. Ot, chociażby Mistycy, w których „ciele” siedzieli ludzie, byli bardzo ciężcy i aktorzy (w tym i Jim Henson) mogli utrzymać się w konkretnej pozycji raptem kilkanaście sekund.
Za spójnością artystyczną całego przedsięwzięcia przemawiają kolejne decyzje twórców, jak między innymi zaangażowanie do projektu Trevora Jonesa, autora muzyki. Kompozytor stworzył dwa lata wcześniej niezapomniane muzyczne ilustracje do Excalibura Johna Boormana. W Ciemnym krysztale Jones dostał do dyspozycji London Symphony Orchestra i z jej pomocą zaprezentował niezapomniany motyw przewodni. Ale epicki wymiar miała nie tylko muzyka, bo gdy trzeba było przedstawić dualizm charakterów, dobro Mistyków i okrucieństwo Skeksów, Jones również stanął na wysokości zadania. Złowieszcze dźwięki wsparte elektroniką stoją w konfrontacji do tajemniczo brzmiących fletów i dźwięków przyrody.
Nie sposób przejść obojętnie obok zza kulisowych zdjęć, dokumentów traktujących o trudach produkcji, napotykanych tu i ówdzie w sieci rysunków koncepcyjnych dotyczących tworzonego środowiska. Ciemny kryształ to przebogata treść, ale i doskonale zaaranżowany świat, magiczny i zagadkowy, zachęca widza do eksplorowania, bo ten chciałby dowiedzieć się więcej o fantastycznej planecie, czy żyjących tam gatunkach, dowiedzieć się o historii, wejść głębiej w genezę konfliktów.
Wizjonerski charakter Ciemnego kryształu i jego aluzyjna treść (nastręczająca również problemów przy jednoznacznym skierowaniu filmu do konkretnej grupy wiekowej), ale również mroczna natura filmu, to wszystko wpłynęło na ówczesnych rodziców, którzy obawiali się o swoje latorośle i omijali sale kinowe. Film jednak zarobił, bo na wyniki finansowe wpłynął widz starszy, który szukał dla siebie ciekawej alternatywy. Teraz Ciemny kryształ to wciąż czołówka dark fantasy, najlepsza odtrutka na atakujące zewsząd CGI. Film, w którym za genialnymi pomysłami szło w parze wykonanie, upór i przekonanie o wartości, którą niesie się dla kinematografii i gatunku.
Patryk Karwowski