Czy książkę z nurtu filmoznawczego, ze swoją ścisłą naukowo – akademicką przynależnością można odbierać osobiście, może wzruszyć, spowodować, że wracasz nie tylko do obejrzanych filmów, ale i do własnych wspomnień, które są przecież połączone z tematem przewodnim tytułu? Wiosenna bujność traw. Obrazy przyrody w filmach o dorastaniu uderzyła w moją najbardziej wrażliwą nutę, bo (pokuszę się tu o osobiste wyznanie) cały czas czuję, że jestem w pewnym stanie „niedorosłości”. Nierzadko też, być może coraz częściej, przystaję w życiu powodowany nostalgicznym brzemieniem zatartych lat, a Karolina Kostyra bardzo mocno duszę nostalgika we mnie poruszyła.
Jak sama autorka pisze, jako „pionierka” w tej tematyce na polskim rynku wydawniczym, mogła sobie pozwolić na wiele. Najważniejszy był koncept jak ugryźć kino coming of age, bo wszak o nim na przykładzie dziesięciu filmowych obrazów pisała. Wybrała przyrodę, która z dorastaniem nieodzownie się łączy. Okres młodzieńczych wakacji, dnia wypełnionego zabawą, późnych obiadów i krzyków mamy z okna pod wieczór, ucieczki na pobliskie górki i do lasu, to wszystko łączy się z przyrodą, również jak się okazuje bardzo ważną dla autorów kina inicjacyjnego.
Na przykładzie dziesięciu tytułów Karolina opisuje rytuały przejścia, przytacza definicje, porównuje i odnosi się zarówno do literatury, ale i licznych publikacji i słów kolegów i koleżanek działających na polu krytyki filmowej. Jest w tym bardzo skrupulatna, potrafi zaciekawić i wyjaśnić tak, aby i czytelnik wyniósł dla siebie jak najwięcej. Jednak nie jest to książka napisana w suchym, akademickim języku. Nie mogłaby taka być, bo temat jest oparty o szczególnie mocne filmowe natchnienia, ważne również w procesie dojrzewania widzów. Dorastanie w filmie i przyroda przybiera często formę eseju, jest opisywana jak wspomnienie, które potrafi wzruszyć, tak jak to się stało w moim przypadku.
Zawsze można narzekać (i wydaje mi się to narzekanie naturalne) na wybory autorki, gdy temat trzeba było zamknąć w konkretnej liczbie przykładów (tytułów). Fani kina coming of age, jak ja, mogą więc i kręcić nosem, że nie ma tutaj Motyli Janusza Nasfetera, czy mojego ukochanego Kes Kena Loacha (a przecież byłby to ciekawy przypadek, gdzie sokół jako reprezentant przyrody pomaga bohaterowi z jego rytuałem przejścia!). Jednak narzekanie na dobór lub brak „ukochanych” tytułów świadczy tylko o tym, jak pojemny jest to temat i jaki trudny (tak zakładam) był to wybór dla autorki. Nie mogę się jednak gniewać, bo Wiosenna bujność traw zaczyna się od Stań przy mnie, a kończy Nad rzeką, której nie ma Andrzeja Barańskiego. Nie mogło być lepiej.
Jako jedyna w swoim rodzaju monografia, świetnie wydana, z fotosami z omawianych filmów pozwala dostrzec dużo więcej w oglądanych wcześniej (nie raz) obrazach. Ja polubiłem dużo bardziej film Królowie lata, przypomniałem sobie Walkabout, sięgnąłem po lekturze po Płyną tratwy, planuję jak najszybszy seans dwóch kolejnych tytułów. To książka, która nie tylko przybliża zagadnienia, pozwala dostrzec zależności, ale też zajrzeć w głąb siebie, przypomnieć sobie to lato, kilka miejscówek, kumpla z klatki obok i pierwsze słodkie wino z butelki, na którą teraz pewnie bym nie spojrzał. Dziękuję.
Autor: Karolina Kostyra
Ilość stron: 184
Oprawa: broszurowa ze skrzydełkami
Wydawnictwo: Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego
Format: 240 x 168 mm